
O tym, że zakupy podczas grudniowego sezonu świątecznego to istne piekło, wie każdy, kto odwiedził w tym czasie dowolne centrum handlowe. Wściekli, zmęczeni i spóźnieni klienci stojąc w długich kolejkach nie szczędzą sobie wówczas licznych "uprzejmości". Ale ich sytuacja i tak jest znacznie lepsza niż tych, którzy znajdują się po drugiej strony lady: ekspedientów. Dziś opowiadają nam, dlaczego czas Świąt to dla nich "Sajgon".
– Paradoksalnie w tym czasie z ludzi wychodzi to, co najgorsze. Bo przychodzą wydać dużo pieniędzy i czują się ważniejsi. I pytasz takich, czy możesz im w czymś pomóc, a oni obrzucają cię takim pogardliwym spojrzeniem: "A w czym pani mogłaby mi niby pomóc?!" – mówi w rozmowie z portalem Gazeta.pl ekspedientka znanego sklepu bieliźniarskiego.
Tłumy ludzi, a wszyscy zestresowani, zniecierpliwieni, kłócą się między sobą i pokrzykują na obsługę. Wszystko chcą mieć “na już”. Niektórzy irytują się np., że mamy za duży wybór kawy, bo oni chcieliby wypić “taką zwykłą, najlepiej rozpuszczalną Tchibo”. W kawiarni! Inni obrażają się, że nie mamy w karcie piwa. Jest strasznie.
Również Paweł, który cztery lata pracował w sklepie z młodzieżową odzieżą w centrum handlowym, przyznaje, że okres przedświąteczny to ciężki czas dla ekspedientów: – Tłumy, kolejki, pośpiech, pretensje. Istny Sajgon. Nieważne, czy pracowało się przy kasie, przy przymierzalniach, czy w obsłudze “na sklepie” – wspomina.
Spory wpływ na atmosferę pracy w tym czasie mają też oczekiwania pracodawców: grudzień to miesiąc żniw i utarg musi być naprawdę duży. Jak twierdzą nasi rozmówcy, czasem nawet kilka razy większy niż w “przeciętnym” miesiącu. – Jest dużo pracy, dużo dodatkowych pracowników, którzy nie za bardzo wiedzą, co się dzieje. Zdarzało się, że dzień przed Wigilią traciliśmy panowanie nad sytuacją w sklepie. Ale nawet gdyby złodzieje wynieśli towaru za kilkadziesiąt tysięcy, to i tak było to wliczone w koszty – utarg był naprawdę ogromny – wspomina Marcin.
Tu, gdzie teraz pracuję, w normalnym miesiącu utarg wynosi ok. 90 tys. Teraz nasz cel to 180 tys. W zeszłym grudniu utargowaliśmy ponad 200 tys. Jak na sklep handlujący głównie rajstopami to jest coś. CZYTAJ WIĘCEJ
Aleksandra, która pracowała w sieciowym sklepie zabawkarskim również wspomina, że w tym czasie ochrona ma pełne ręce roboty. Ale nie tylko ona: – Sklep był czynny od 9 do 21, ale kilka razy także dłużej – do 23. W nocy trwała inwentaryzacja, od rana wykładanie towaru. Pracowaliśmy po 10 godzin dziennie – wspomina.

