Uwielbiana za talent literacki i poczucie humoru jest filarem polskiej prozy. Tworzy od ponad półwiecza, napisała przeszło pięćdziesiąt powieści i siedmiotomową autobiografię, a spotkania literackie nadal uważa za udrękę. Jej książki sprzedają się w setkach tysięcy egzemplarzy – nawet liczniej w Rosji niż w Polsce. Joanna Chmielewska kończy dzisiaj osiemdziesiąt lat, a my przypominamy pięć książek, za które ją kochamy.
Twórczością Chmielewskiej karmiłam się przez większość młodości. Dzięki niej, już jako osoba dorosła, przegrałam ze sto złotych podczas debiutanckiej wizyty na stołecznych Wyścigach, wierzyłam bowiem niezbicie, że za pierwszym razem zawsze się wygrywa (“Wyścigi”). Długo uznawałam słówko “trrreotrrralwe” (“Wielkie zasługi”) za najcięższe przekleństwo dostępne młodocianym użytkownikom polszczyzny, a lochy za groźne, gdy mają małe (“Lesio”). Mój młodszy brat znał treść “Wszyscy jesteśmy podejrzani” (1966), zanim jeszcze sam nauczył się czytać, ja zaś z wakacji w Wildze jeździłam do Garwolina, gdzie w tamtejszej księgarni zaopatrywałam się w “Lądowanie w Garwolinie” (1995). Przy lekturze “Lesia” krztusiłam się z radości i musiałam przerywać, by się uspokoić. Tak, byłam książkowym nerdem. Ale byłam też oddaną fanką Chmielewskiej i dlatego tworzę dziś subiektywny top 5 jej najbardziej udanych książek.
1. “Lesio” (1973)
Zgodziliśmy się z redaktorem Machałą, że Chmielewską kochamy po pierwsze za “Lesia”. Historia roztrzepanego architekta Lesia Kubajka składa się z trzech części, pokazujacych rozbrajająco zabawnie rzeczywistość funkcjonowania PRL-owskiej pracowni architektonicznej. Najbardziej uroczą postacią – oprócz tytułowego bohatera – był rzecz jasna Duńczyk Bjorn, który w minonym systemie i w kraju ludzi nie mówiących w językach odnajdywał się z wdziękiem przybysza z Księżyca. To właśnie próby komunikacji z Bjornem przyprawiały czytelników o drgawki ze śmiechu. Próbka poniżej: “– Ja cze kocha – rzekł Bjorn wkrótce potem, patrząc na Karolka z życzliwym uśmiechem.
– Na litość boską, czego on się mnie czepia jak rzep psiego ogona?! – powiedział Karolek z rozpaczą.
– Kocha cię, nie słyszysz? – odparł Janusz niemiłosiernie, z wyraźnym zadowoleniem, iż uczucia cudzoziemca nie na niego padły. – Kogo ma się czepiać, jak nie ukochanej osoby?
– Nie mógłby kochać kogoś innego? – zaprotestował Karolek. – Musi mnie?
– Dam czy ryja – obiecał mu w odpowiedzi Bjorn, błogo uśmiechnięty.
– Nie chcę! – jęknął Karolek, przywiedziony tą obietnicą niemal do paniki.
– Dlaczego nie chcesz? – zdziwił się Lesio. – Niech ci da, zobaczymy co to takiego.
– Nie wiesz co to jest ryj? – zdziwił się z kolei Janusz.
– Ja cze kocha – powtórzył Bjorn, uporczywie zwracając się do Karolka. – Odwal sze.
– Bardzo dziwne objawy uczuć – stwierdziła Barbara, z zainteresowaniem przysłuchując się konwersacji. – Chyba on ma na myśli coś innego...”*
2. “Wyścigi” (1992)
Chętnie mówiąca o swojej miłości do hazardu autorka stworzyła piękny portret warszawskiego toru wyścigów konnych, który już po wsze czasy kojarzył się będzie romantycznie. Bo takich emocji, jak stołeczny Służewiec, nie dostarczą telewizja ani nawet internet! Tor wyścigów to w powieści Chmielewskiej miejsce, gdzie krzyżują się namiętności, pragnienia i marzenia, a każdy, kto próbował tego sam, potwierdzi słowa jednej z postaci: “To jest namiętność. Fioł, szmergiel, hobby i co tam pani jeszcze zechce. Gracze to specjalny gatunek, nie ma znaczenia, w co grają.” I choć bohaterka niejednej powieści mistrzyni kryminałów, jej imienniczka Joanna, jest (tylko) porte-parole autorki, to skądinąd wiadomo, że Chmielewska cieszy się sławą przenoszącej na karty swoich powieści co ciekawsze zajścia z rzeczywistości. Być możę więc i taki oto dialog z “Wyścigów” mógłby zaistnieć w rodzinie Kühnów (tak po pierwszym mężu nazywa się pisarka): “Którejś niedzieli, też przed paroma laty, spotkałam na schodach własnego syna. – Mamunia. Lej mnie w mordę – poprosił żałośnie. – Trzaśnij, ale zdrowo.
Zdziwiłam się nieco.
– Chętnie, dziecko, ale dlaczego? Niech wiem, po co mam czynić te wysiłki.
– Z dziewczyną przyszedłem, ona tu jest pierwszy raz i właśnie wytypowała trzeci kolejny porządek...
– A ty tego nie grałeś?! Kretynie!!!”
3. “Wielkie zasługi” (1981)
Nasz subiektywny ranking nie mógł obyć się bez Pawełka i Janeczki, bystrego blondwłosego duetu, który potrafi rozwikłać zagadki będące tajemnicą nawet dla milicji. Wspaniale spełniali się w roli alter ego wszystkich młodocianych wielbicieli tajemnic. Chociaż “Wielkie zasługi” to już drugi tom poświęcony przygodom rodzeństwa Chabrowiczów, to ten zdecydowanie bardziej przemawiał do dziecięcej wyobraźni. Jego akcja miała bowiem miejsce na wakacjach z rodzicami, które, jak wiadomo, pasjonujące nie są – chyba że ma się jakąś sekretną misję. Dla Pawełka i Janeczki, przebywających na kampingu na Mazurach z psem Chabrem, jest nią odkrycie, że ktoś rozkopuje groby na pobliskim cmentarzu. Czytelników o zacięciu przygodowym mierziła też obecna na jakimś etapie w życiu każdego mażąca się, przymusowa towarzyszka zabaw, tutaj uosobiona w świetnie nakreślonej postaci Mizi: “Nowa przyjaciółka nie spodobała się Janeczce. Imię Mizia nie budziło jej zastrzeżeń, mogła się nazywać Mizia, dlaczego nie. Imię jak imię. Inne cechy Mizi były nie do przyjęcia. Przede wszystkim bała się Chabra, co dobitnie świadczyło, że musiała być beznadziejnie głupia. Obydwoje z Pawełkiem namęczyli się straszliwie, nakłaniając ją, żeby pozwoliła się obwąchać. Ustawicznie wykrzykiwała coś wyjątkowo kwikliwym głosem, zaś treść okrzyków świadczyła o niej jak najgorzej.
– Ojej, ojej! – kwiczała, unosząc ręce w górę i nie wiadomo po co wspinając się na palce.
– Ojej, mnie zje! On mnie zje! Ojej! Zabierzcie go!”
4. “Wszysto czerwone” (1974)
Trzecia książka, w której pojawia się Alicja Hansen, przyjaciółka powieściowej Joanny i prawdziwej Joanny Chmielewskiej, tu po raz pierwszy na prawach głównej bohaterki. Pracownica warszawskiego biura projektowego (“Wszyscy jesteśmy podejrzani”), żona Duńczyka i niedoszła ofiara zbrodni (“Krokodyl z kraju Karoliny”), we “Wszystko czerwone” pada ofiarą serii zamachów. Rzecz dzieje się w Kopenhadze, co stanowiło przyjemny odpoczynek w stosunku do siermiężnej polskiej rzeczywistości. Znowu pojawia się tu Duńczyk mówiący po polsku (tym razem porucznik policji), ale inaczej niż Bjorn mówi cytatami pochodzącymi z Biblii i staropolszczyzną: “– Zadziwienie odczuwać należy – rzekł. – Nader nieordynarny spożyły jad osoby nieżywe”. Albo: “– Kogo zezwłoka pani życzy sobie tu? – (...) – ucho moje słyszało. Jakiego zezwłoka, pragnął wiedzieć. Zezwłoka bez zwłoki”.
5. “Całe zdanie nieboszczyka” (1972)
Jeśli akcja piosenki “One Night in Rio” Louiego Austena wydaje wam się skomplikowana, przy “Całym zdaniu...” z pewnością się pogubicie. To historia awanturniczo-przygodowa, której akcja dzieje się m.in. na Sycylii, w Brazylii, nad Loarą i w NRD, a bohaterka nie tylko gra w ruletkę w nielegalnej szulerni, ale również zostaje porwana, wysłuchuje ostatniego wyznania konającego człowieka i siedzi w lochu (znowu te lochy!). Joanna, bystra jednostka obdarzona ciętym językiem, wydostawała się już nie z takich opałów, warto jednak przekonać się, jak tym razem udaje jej się ujść z życiem.