Tytuły filmów po śląsku brzmią nieprawdopodobnie śmiesznie. Na zdjęciu marsz sympatyków Ruchu Autonomii Śląska.
Tytuły filmów po śląsku brzmią nieprawdopodobnie śmiesznie. Na zdjęciu marsz sympatyków Ruchu Autonomii Śląska. Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta
Reklama.
Jako słoik z południowych krańców Kaszub jestem osłuchany ze specyficznym językiem kaszubskim, jakim mówili starsi członkowie mojej rodziny. Ale tytułu filmów tłumaczone na etnolekt śląski nawet dla mnie były doświadczeniem nie z tej ziemi. No bo jak nie wybuchnąć śmiechem czytając, że "Potwory i spółka" to "Beboki i kamraty", a "Gdzie jest Nemo" to "Kaj je ta ryba"?
W konkursie organizowanym przez opisywany przez nas portal Gryfnie kilkuset internautów popisało się swoją inwencją. Najwięcej lajków zdobyło tłumaczenie tytułu filmu "Obcy". Jakie? Po prostu "Gorol". Regionalne animozje ujawniają się jeszcze w kilku innych tłumaczeniach. "Borat: Podpatrzone w Ameryce, aby Kazachstan rósł w siłę, a ludzie żyli dostatniej" to "Gorol: wejrzane za rzykom coby we Sosnowcu szło gruba otworzyć i porzondnym karlusem łostac" a "Sin City" to… "Sosnowiec".
Mi do gustu przypadły jeszcze kilka innych propozycji. Na przykład ta, by nazwać "Nie kłam kochanie" "Nie ciulej franco", a "Dzikie rządze" "Pierońsko chcico". Były też tłumaczenia nieco bardziej poetyckie i odbiegające od oryginału. Na przykład "Dirty dancing" to "Bych cie broł". To chyba nawiązanie do niezbyt udanego pierwszego tłumaczenia tytułu filmu, który nazwano "Wirujący seks". Tłumaczenia Ślązaków są zdecydowanie lepsze.
Więcej tłumaczeń znajdziecie na fan page'u portalu Gryfnie. A gdyby to nie wystarczyło polecam kultową "Niewolnicę Isaurę" po śląsku. Uwaga, odłóżcie wszystkie napoje.
logo
Facebook