
Trochę inne rozwiązanie zaproponował brat Marcin Radomski z Zakonu Franciszkanów. W wywiadzie dla Fronda.pl ostro skrytykował tych, których zwykliśmy nazywać wierzącymi niepraktykującymi. Jego zdaniem katolicyzm w ich wydaniu jest związany nie z życiem wiary, ale po prostu z przynależnością organizacyjną. I z tym też wiążę się konieczność bardziej radykalnej reakcji.
Nas nie musi być dużo, ważna jest jakość. Nie możemy być solą zwietrzałą. Mówi się wiele o polskim katolicyzmie. Już samo to pokazuje pewną tendencję, w ramach której Polak musi być katolikiem. To jest pewna trudność. Niektórym może się wydaje, że nie wypada powiedzieć: „nie jestem katolikiem”.
I rzeczywiście, trzymając się organizacyjnej retoryki, pewnie nikt nie pozwoliłby sobie na tak dużą liczbę "martwych członków". Bez aktywności, bez wiary w podstawową filozofię instytucji, dawno by wylecieli. Dlaczego więc inaczej miałoby być w Kościele? Może, jak sugeruje brat Radomski, powinna się skończyć tolerancja dla "wtórnych ateistów"?
Ksiądz Kazimierz Sowa, choć przyznaje, że w Polsce mamy do czynienia z katolicyzmem tradycji ,który często sprowadza się wyłącznie do gestów i symboliki (np. ślub, który koniecznie musi być z białą suknią i kościelnymi organami), nie wyrzuciłby niewierzących. Jak twierdzi, są różne poziomy, na których określa się religijność, więc lepszym rozwiązaniem będzie pomóc w zrozumieniu, na czym polegają podstawowe prawdy wiary. – A nie od razu mówić: nie chodzisz do Kościoła i nie wierzysz, to od razu cię skreślamy – dodaje.
Podobnej odpowiedzi na pytanie o reakcję udziela Marcin Przeciszewski, prezes Katolickiej Agencji Informacyjnej. Czy Kościół jest także dla tych, którzy nie wierzą w zmartwychwstanie? – Jest miejsce dla wszystkich. Kościół musi liczyć na to, że ci ludzie zaczną się zbliżać. Poprzez chrzest są członkami Kościoła, a poprzez swoją praktykę są na pograniczu, więc w tej chwili głównym zadaniem powinna być nowa ewangelizacja. Konieczne jest dotarcie do ludzi i środowisk, które formalnie do Kościoła należą, ale w praktyce są troszkę dalej – przekonuje w rozmowie z naTemat.
No właśnie, odpowiedź na pytanie o politykę "zero tolerancji dla wtórnych ateistów" zależy od filozofii Kościoła. Konserwatyści z kręgów "Frondy" i podobnych pism uważają, że przecież nie wszyscy muszą być katolikami, więc nie ma powodu, by udawać, że niewierzący są wierzący.