
53 proc. Polaków dopuszcza eutanazję, 79 proc. popiera zapłodnienie in vitro, a 51 proc. akceptuje konkubinaty. To wszystko w kraju, gdzie prawie 100 proc. mieszkańców to katolicy… - Bo Kościołowi brakuje argumentów. Skończyły się czasy, gdy wystarczyło „nie, bo nie” – przekonuje w rozmowie z naTemat Marek Zając, dziennikarz „Tygodnika Powszechnego”.
W 2003 r. konkubinat był uważany za zasadniczo zły przez 44 proc. respondentów, w 2012 r. za zły uważa go już jedynie 32 proc., a 51 za zasadniczo dobry (dziewięć lat temu za dobry uważało go 43 proc. badanych). CZYTAJ WIĘCEJ
Kościół bez mocy
Kościół ma problemy z argumentacją. Nawet wierzącym nie wystarczy powiedzieć ‘nie, bo nie”, bo ludzie chcą usłyszeć odpowiedź na pytanie „dlaczego”.
Polacy mają bardzo pragmatyczny stosunek do spraw, które wchodzą w obszar Kościoła. Z jednej strony nasuwa się myśl, że katolik to ten, który przestrzega nauki Kościoła, ale z drugiej tak nie jest. W kwestii eutanazji czy in vitro nakazy religijne przesuwają się na dalszy plan. To jest tak: chodzimy do kościoła i wierzymy w Boga, ale to wszystko ustępuje przed realiami.
Może więc wkrótce stwierdzenie "Polak-katolik" będzie takim archaizmem, jakim jest na przykład "pokolenie JP2". - W 2005 roku głośno mówiono o tym, że coś takiego istnieje. Dziś w ogóle to pojęcie nie powraca, nawet na ustach Kościoła - stwierdza Marek Zając.


