Kiepską passę ma ostatnio najpopularniejszy przewoźnik autokarowy w Polsce. W sobotę doszło do kolejnego wypadku z udziałem Polskiego Busa, a w ostatnich miesiącach o zdarzeniach z udziałem pojazdów tej firmy donoszono niestety już kilkukrotnie. Nie zawsze dochodziło do nich z winy kierowcy, ale dziś to najprawdopodobniej jego błąd kosztował zdrowie kilkunastu pasażerów.
Czternastu rannych, w tym jedna osoba wymagająca amputacji kończyny - oto efekt prawdopodobnego błędu, którego dopuścił się kierowca autokaru Polskiego Busa z Rzeszowa do Gdańska. Całe szczęście, że bilans ofiar zderzenia pojazdu marki VanHool z ciężarówką jest tylko taki, bo trasa P12 łącząca południową i północną Polskę należy do najpopularniejszych i pojazdy rzadko świecą na niej pustkami. W sobotę do Gdańska jechało 57 pasażerów, którym w większości na szczęście nic się nie stało.
Z wstępnych informacji przekazanych mediom przez policję wynika, że do wypadku doszło ze względu na roztargnienie lub zaśnięcie kierowcy Polskiego Busa. Zagapił się i z impetem wbił prawą stronę autokaru w wywrotkę. Z relacji świadków wynika, że nie bez znaczenia była prawdopodobnie również prędkość z jaką jechał Polski Bus. Wydaje się, że nadszedł więc właściwy czas, by zadać pytanie, czy usługi tego przewoźnika są równie okazyjne, co bezpieczne...
Firma prowadzona przez sir Briana Soutera zmieniła sposób podróżowania Polaków. Za kilka złotych Polskim Busem można dziś przemierzyć całą Polskę na trasach, za pokonanie których PKP inkasuje nawet kilkaset złotych. Mimo atrakcyjnych cen przewoźnik nie walczy o przetrwanie, ale wciąż rozszerza ofertę. A sukces zawdzięcza w dużej mierze nie tylko cenom, ale i punktualności, dzięki której klienci są zadowoleni z dojechania na czas, a pojazdy w ciągłej gotowości do kolejnego kursu.
Godzina w korku, więc przyjazd... przed czasem
Czy to wszystko nie odbywa się przypadkiem kosztem bezpieczeństwa pasażerów? Na podstawie własnych doświadczeń w charakterze pasażera Polskiego Busa mam obawy, że niestety czasem to właśnie sprawne działanie firmy jest ważniejsze od bezpieczeństwa. W sierpniu jechałem z Gdańska do Krakowa i w trakcie postoju w Toruniu miałem okazję przysłuchiwać się rozmowie kierowców dość głośno utyskujących na zmęczenie ciągłymi kursami, co już brzmiało dla pasażera niepokojąco.
Podczas podróży Polskim Busem z Pragi do Warszawy na początku września usłyszane wówczas słowa cały czas wracały. Trudno nie było modlić się o to, by kierowca był wypoczęty, gdy pędził krętymi drogami na granicy polsko-czeskiej tak szybko, że w stolicy pojawił się kilka minut przed czasem. Mimo iż sporo czasu po wyjechaniu z Pragi spędziliśmy w gigantycznym korku, a później kolejne opóźnienie powinniśmy zanotować ze względu na drobną awarią zasilania. Mimo to byliśmy przed czasem, bo prędkość była ważniejsza... Czy podobnie było i dziś, tylko pasażerowie pod Jadownikami mieli mniej szczęścia?
Zapiąć pasy to obciach?
W przypadku Polskiego Busa powinniśmy mówić jednak jeszcze o jednej kwestii niezwykle ważnej dla bezpieczeństwa na polskich drogach. Ich autokary zawsze wyposażone są w pasy bezpieczeństwa. Ciekaw jestem, ilu z ocalonych pasażerów autokaru, który uległ wypadkowi w sobotę wyszło z tego bez szwanku właśnie dzięki pasom, a ilu poszkodowanych pasów nie zapięło. Bo przy każdej podróży autokarem wyposażonym w pasy bezpieczeństwa uderza mnie, jak mało pasażerów decyduje się wciąż na ich zapięcie...
Żyjemy w kraju, w którym przestrzeganie przepisów nie jest cnotą, ale frajerstwem. W którym wszyscy tak się spieszą, że gdzieś mają bezpieczeństwo, BHP i inne zasady. W którym do trzyosobowego dostawczaka wchodzi 20 osób. Jesteśmy otoczeni powszechną pogardą dla reguł. Stąd fala hejterady dla jednej z nielicznych osób w Polsce, która po prostu postanowiła trzymać się zasad. Dla słynnego kierowcy Polskiego Busa, który ponad godzinę stał na czerwonym świetle. CZYTAJ WIĘCEJ