O fenomenie "Kevina samego w domu" i trudach pracy z młodymi aktorami opowiedział "Gazecie Wyborczej" amerykański reżyser Chris Columbus. – Gdyby to był realistyczny film, Kevin znalazłby pistolet tatusia i zastrzelił przestępców, siebie albo listonosza – powiedział w wywiadzie.
Na wieść o tym, że w Polsce jego film stał się skarbem narodowej tradycji, Chris Columbus zareagował ze śmiechem i zdziwieniem. – Nic o tym nie wiedziałem, to bardzo zabawne. Dlaczego akurat "Kevin"? – dopytywał w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".
– Amerykanom "Kevin" też się bardzo wtedy spodobał. To był gigantyczny sukces, dziesięć tygodni na szczycie listy filmowych hitów. Nie podobał się tylko amerykańskim krytykom, recenzje były w najlepszym wypadku mieszane – powiedział Columbus.
Gene Siskel i Roger Ebert, uznawani za najważniejszych amerykańskich krytyków tamtego czasu nie pozostawili bowiem na "Kevinie" suchej nitki. – Gdy Skiskel i Ebert dali nam "dwa kciuki w dół", myśleliśmy, że to koniec – wspominał reżyser. – Sukces filmu spowodował jednak, że stacja telewizyjna w której pracował Siskel, zmusiła go do udziału w czymś w rodzaju przeprosin. Nakręcił reportaż o domu w Chicago, gdzie dzieje się akcja filmu.
Według reżysera ponadczasowość "Kevina" tkwi przede wszystkim w tym, że film ten sięga po ponadczasową tradycję. – W przypadku tego filmu sięgnąłem po humor slapstickowy. W prawdziwym życiu, jeśli ci spadnie na głowę kowadło, już nie żyjesz. W kreskówkach Hanna-Barbera albo w komediach slapstickowych z czasów niemego kina mogłeś po prostu spod niego wyjść z tylko lekko potarganą czupryną – powiedział.
– Gdyby to był realistyczny film o współczesnej Ameryce, Kevin po prostu znalazłby pistolet tatusia i zastrzelił przestępców, siebie albo listonosza. Właśnie dlatego, że nie chcę gloryfikować przemocy, pokazuję przemoc fikcyjną, absurdalną, typu zrzucanie pudełka z narzędziami po schodach – dodał reżyser.
Pytany o kulisy pracy z dziećmi, Columbus odpowiedział bez wahania, że nie jest to łatwe zadanie. – Sekret jest prosty. Należy pogodzić się z tym, że dzieci nie potrafią grać i trzeba całą pracę na planie zorganizować tak, żeby się miały szansę uczyć w trakcie pracy – mówi. Z Macaulayem Culkinem, odtwórcą roli Kevina praca była wyjątkowo trudna. – Oh, było bardzo ciężko. Większość kwestii, które wypowiada sam do siebie, kręciliśmy tak, że patrzył na mnie. To był jedyny sposób, żeby kontrolować jego wzrok. Ja po prostu mówiłem kwestię, a on ją po mnie powtarzał – wspomina reżyser.
Cały wywiad z Christopherem Columbusem możecie przeczytać tutaj.