Marcin Sadowski z grupy JEMS Architekci uważa, że "żyjemy w najbrzydszym kraju w Europie"
Marcin Sadowski z grupy JEMS Architekci uważa, że "żyjemy w najbrzydszym kraju w Europie" Fot. Bartosz Bobkowski / AG
Reklama.
Jednym z podstawowych problemów polskich miast są atakujące ze wszystkich stron billboardy i mniejsze reklamy, które, jak zaznaczył Miłobędzki, "wylewają się na fasady, stoją na wielkich, specjalnie do tego przeznaczonych konstrukcjach", wciskając się nawet na latarnie czy pasy miedzy drogami. Zdaniem Sadowskiego taki stan rzeczy ma swoje źródło w chciwości.
– Chciwość nas zżera, każdy chce dorobić. Właściciel ogródka, właściciel płotu, nawet szkoła, bo w szkolnictwie źle, pieniędzy nie ma. Więc podstawówka położona przy ruchliwej ulicy też ustawia na swoim terenie billboardy – powiedział Sadowski portalowi Onet.pl. Według niego rząd i samorządy powinny podjąć działania zmierzające do "oczyszczenia" zaśmieconej przestrzeni, kierując się chociażby wzorem Barcelony, którą "wysprzątano" w rok.
Innym problemem, jak podkreślił Sadowski, jest to, że "zamieniliśmy wolność w anarchię", co skutkuje architektonicznym chaosem. Jego zdaniem zlikwidowanie instytucji pozwolenia na budowę, o czym napomykał nawet premier Tusk, byłoby bardzo złym rozwiązaniem, które tylko pogorszyłoby sytuację. – To pozwolenie powinno funkcjonować, szczególnie u nas, tego się nie powinno wypuszczać spod kontroli państwa. Mówienie, że to byłoby ułatwienie, to mydlenie oczu i przyznanie, że mamy nieefektywną administrację – powiedział Sadowski.

źródło: Onet.pl