To niewiarygodne, że jest państwo w Unii Europejskiej, gdzie za bycie ofiarą gwałtu można trafić za kraty. Tak jest w Irlandii, gdzie kobieta, która nie chce stanąć twarzą w twarz ze swoimi gwałcicielami trafiła do aresztu.
Jak delikatną do rozpatrywania sprawą jest gwałt wie każdy rozsądny człowiek. Każdy, oprócz sędziego Paula Carneya z Iralndii. Gdy kobieta oskarżająca trzech mężczyzn o dokonanie na niej brutalnego gwałtu zbiorowego nie potrafiła znaleźć sił, by zeznawać, ten postanowił ją aresztować.
Pochodząca z Europy Wschodniej kobieta padła ofiarą swojego 28-letniego sąsiada i jego dwóch kolegów. Z jej zeznań wynikało, że próbowali ją upić, uwięzili w szafie, zgwałcili, a następnie oddali na nią mocz. Zdobyła się na to, by sprawę zgłosić i zeznawać w sądzie. W czasie procesu miała jednak problem z określeniem, w jaki sposób krzywdził ją każdy z oskarżonych. Nie chcąc tracić czasu sędzia Carney postanowił, że pamięć odświeży jej spotkanie twarzą w twarz z oprawcami. Obecni przy tym mówią, że kobieta omal nie zemdlała. I odmówiła zeznań.
"To jej wina"
Następnego dnia proces miał trwać dalej, kobieta się jednak na nim nie stawiła. Spokoju postanowiła poszukać u przyjaciół, swojemu partnerowi zostawiając jedynie karteczkę z przeprosinami za to, że nie była w stanie zeznawać. "Jestem przerażona. Kocham Cię" - napisała. Tylko tyle dowiedzieli się funkcjonariusze, którzy przyszli po kobietę. Sędzia postanowił bowiem doprowadzić ją do sądu siłą.
Specjalista od gwałtów
Paul Carney na konferencji o gwałtach
Gdy okazało się, że jest nieuchwytna wydał nakaz aresztowania i stwierdził, że nie obchodzi go, jeśli będzie czekała w więzieniu na wznowienie procesu. "To jej wina" - oznajmił, tłumacząc, że nie może czekać, bo w kolejce czekają trzy kolejne sprawy. Wieczorem ścigający ofiarę gwałtu funkcjonariusze już zastali ją w domu. Szczęście w nieszczęściu dla niej, że trafili na moment w którym próbowała popełnić samobójstwo zapijając sporą dawkę leków wódką.
Na szczęście szybko udało się ją uratować. Następnego dnia doprowadzono ją do sądu. Paul Carney obawiał się o przebieg procesu jednak tak bardzo, iż uznał, że musi zostać w areszcie, aż jej zeznania nie będą potrzebne. Wypuszczono ją wieczorem. A proces przebiegał już szybko i sprawnie.
Oni niewinni
W ubiegłą środę cała trójka została uniewinniona. Ława przysięgłych dała wiarę słowom mężczyzn, którzy przyznali, że dobyli stosunek z kobietą, ale podobnie, jak ona byli pijani i po prostu źle zrozumieli jej intencje. Do końca procesu członkom ławy nie ujawniono jednak informacji o aresztowaniu kobiety i okolicznościach w jakich odmówiła zeznań.
Uniewinnianie gwałcicieli to jednak specjalność sędziego Paula Carneya. W Irlandii było już o nim głośno kilka lat temu w sprawie Mary Shannon. Matkę trójki dzieci zgwałcono we własnym łóżku, gdy spała. I w tym przypadku oprawca mieszkał w pobliżu. Carney uznał jednak, że należy mu się jedynie wyrok w zawieszeniu i po procesie oprawca i ofiara wracali jednym pociągiem.
Wówczas po rozum do głowy poszedł sąd apelacyjny, który zwrócił uwagę, że Carney nie wziął pod uwagę np. tego, gdzie przestępstwa dokonano i innych ważnych okoliczności. Nie przeszkadza mu to jednak wciąż specjalizować się w orzekaniu w sprawach o gwałt.