Jak zrobić zdjęcie mieszkania, by szybko i skutecznie je sprzedać? Czy potrzebny jest nam do tego specjalny sprzęt? Czy Polacy w ogóle potrafią robić zdjęcia? O te, i inne rzeczy związane z amatorską fotografią Polaków zapytaliśmy eksperta i fotografa, a także autora bloga Futomaki.pl, Aleksandra Palecznego.
Aleksander Paleczny fotografią zajmuje się od 10 lat, zarówno od strony praktycznej jak i pisząc na jej temat. Od jakichś 8 lat prowadzi bloga Futomaki.pl, w którym pisze o fotografii i sprawach z nią mniej lub bardziej związanych. Zawodowo zajmuje się postprodukcją reklamową.
Czy Pana zdaniem Polacy umieją robić zdjęcia tak, by w sposób skuteczny "sprzedać" swoje mieszkanie ? Przeglądając oferty w internecie, niejednokrotnie odnieść można wrażenie, że dla co najmniej połowy rodaków, fotografia wciąż jest jeszcze "czarną magią"...
Wbrew dość powszechnej opinii nie jest dramatycznie źle. Nadal nie jest dobrze, ale widać, że sprzedający i wynajmujący coraz lepiej zdają sobie sprawę z tego, że powiedzenie "obraz wart jest 1000 słów" jest jednak bardzo prawdziwe. Do niedawna widać było, że zdjęcie oferty jest jedynie dodatkowym punktem, który trzeba odhaczyć przy publikowaniu ogłoszenia. Teraz te fotografie są często przemyślane, jest ich więcej, a ich jakość, choć nadal nie jest profesjonalna, to przestaje być obraźliwa w stosunku do odbiorcy. Jeśli mówicie, że połowa zdjęć jest niewłaściwa, to jest to już olbrzymi postęp - jeszcze dwa, trzy lata temu można to było powiedzieć o 90 proc. zdjęć.
No dobrze, w takim razie jak zrobić ładne zdjęcie? Czy dla kompletnego laika to trudne zadanie?
Nie jest to bardzo trudne, ale z pewnością jest czaso- i pracochłonne - zarówno na etapie przygotowań jak i podczas samej sesji. Jeśli miałbym wymienić trzy największe problemy amatorskiej fotografii wnętrz, to byłyby to: całkowicie przypadkowe oświetlenie, kadry pogarszające postrzeganą "jakość" pomieszczeń, oraz nieuporządkowana przestrzeń w tych kadrach.
Może zatem podpowie nam Pan w kilku słowach, jak się do tego zabrać?
Zacznijmy od oświetlenia. Fotografia wnętrz ma to do siebie, że prawie zawsze w kadrze jest jakieś okno. O ile, my ludzie dość dobrze radzimy sobie ze scenami, w których występują bardzo jasne miejsca (wspomniane okno) jak i miejsca będące bardziej w cieniu (reszta pokoju), to aparaty mają z tym poważny problem. W trybie automatycznym aparat spróbuje ustawić ekspozycję gdzieś po środku pomiędzy tymi dwoma wartościami światła, co zazwyczaj kończy się przepalonym prostokątem okna i ciemnością w pozostałej części pomieszczenia.
Potrzebne jest więc dodatkowe oświetlenie...
Tak, ale zakładam, że amator nie dysponuje dodatkowymi lampami fotograficznymi. W takiej sytuacji warto zapalić światła w pokoju (nawet jeśli jest dzień). Pozwoli to nieco wzmocnić oświetlenie w cieniach. Jeśli jednak na zewnątrz jest zbyt jasno, to wiele to nie zmieni. Warto więc zorientować się dzień wcześniej jak rozkłada się światło w pokoju i wybrać taką porę dnia, gdy w pomieszczeniu będzie dość jasno, ale nie będzie w nim ostrych cieni. Trudno tu podać jakąś konkretną godzinę, ponieważ jest to zależne od ilości okien w pomieszczeniu, ich kierunku, ale też tego co znajduje się bezpośrednio za nimi. Warto też korzystać ze statywu - pozwoli on na uzyskanie znacznie lepszych zdjęć przy słabszym, ale mniej kontrastowym świetle. Tyle można zrobić z samym światłem, ale zazwyczaj nie wystarczy to, aby pozbyć się przepalonych okien i ciemnego pokoju.
Światło ustawione. O co jeszcze trzeba zadbać?
Konieczne jest również prawidłowe ustawienie parametrów aparatu. Jeśli korzystamy z trybów automatycznych i półautomatycznych, to konieczne będzie takie ustawienie kompensacji ekspozycji (tu niestety trzeba zajrzeć do instrukcji konkretnego aparatu), aby pokój wyglądał na prawidłowo oświetlony. W przypadku trybu manualnego wymagane będzie odpowiednie ustawienie migawki i przesłony. Prawidłowa ekspozycja pokoju spowoduje jeszcze większe wypalenie okien, ale coś za coś. Zresztą sprzedajemy pomieszczenie, a nie widok za oknami. Istnieją techniki pozwalające na uzyskanie prawidłowej ekspozycji obu tych miejsc, ale wykraczają one znacznie poza ramy tego krótkiego poradnika.
Ważne jest chyba także miejsce, z którego robimy zdjęcie?
Zdecydowanie tak! Często widzę zdjęcia robione na zasadzie "stoję na środku pokoju i robię kilka zdjęć dookoła". To bardzo poważny błąd. Po pierwsze powoduje on olbrzymie zmniejszenie postrzeganej powierzchni pomieszczenia. Zdjęcia zazwyczaj wyglądają tak, jakby widz stał po kolei twarzą do czterech ścian. Znacznie lepszym rozwiązaniem jest robienie zdjęć z narożników pokoju, po przekątnych. Jeśli zastosujemy jednocześnie obiektyw o dość szerokiej ogniskowej (około 22-24mm dla klatki 35mm), to tak pokazane wnętrze będzie wyglądało na znacznie większe niż przy tej pierwszej metodzie. Dobrym rozwiązaniem jest również robienie zdjęć "przez próg". Stawiając statyw krok czy dwa za framugą drzwi, możemy jeszcze bardziej powiększyć optycznie pomieszczenie. Trzeba tylko zrobić to w taki sposób, aby sama framuga nie była widoczna na zdjęciu.
Z czym jeszcze mają problemy Polacy?
Z bałaganem w kadrze. To już w sumie najprostsza sprawa, ale z niezrozumiałych powodów sprawiająca wiele problemów. Przed sesją należy pomieszczenie gruntownie posprzątać i usunąć z niego wszystkie obiekty, które nie powinny tam się znajdować. Rozłożone ubrania, talerz z jakimiś kanapkami, niedopita herbata, suszarka z praniem, wystająca zza szafy rura odkurzacza - to tylko kilka przykładów obiektów, które z niewyjaśnionych przyczyn mają tendencję do pojawiania się w ofertach sprzedaży i wynajmu. Jest taka "sztuczka" pośredników nieruchomości - podobno jeśli zaprowadza się potencjalnych kupców do domu, to włączenie w nim wcześniej maszyny piekącej chleb zwiększa szansę na zawarcie transakcji. Zapach świeżego chleba sprawia, że klient czuje się już jak w domu. W fotografii to nie działa. Nadgryziona kanapka na talerzu widocznym na fotografii nie pomoże w sprzedaży.
A co ze sprzętem? Czy chcąc zrobić dobre zdjęcie, musimy być zaopatrzeni w profesjonalny i drogi aparat fotograficzny? Mam wrażenie, że wielu ludzi kupuje sprzęt dla profesjonalistów, bo wychodzi z założenia, że skoro urządzenie jest dobre, to wykona całą pracę za nich.
W prawie każdym rodzaju fotografii sprzęt to 10 proc., a to w jaki sposób z niego korzystamy to 90 proc. Lepszy sprzęt pozwala pracować w bardziej ekstremalnych sytuacjach, w gorszym oświetleniu lub tam gdzie potrzebny jest szybszy autofocus lub większa pewność, że każde zdjęcie wyjdzie ostro. W przypadku amatorskiej fotografii wnętrz możemy wykonać choćby 100 zdjęć próbnych, wprowadzając odpowiednie korekty i odrzucając zdjęcia, które nie wyszły. Jedyny dodatkowy element sprzętowy, który zdecydowanie zalecam, to statyw. Oczywiście przydałoby się specjalistyczne oświetlenie, ale z pewnością znacznie wykroczy to poza budżet przeznaczony na taką sesję. Jeśli jednak zależy nam na naprawdę świetnych fotografiach mieszkania, to warto zastanowić się nad wynajęciem fotografa, który zajmuje się tym zawodowo.
Na koniec pytanie trochę z innej beczki. Wiemy już, jak zrobić ładne zdjęcie mieszkania. A co z jedzeniem? Wielu ludzi prowadzi teraz blogi kulinarne. Jak zadbać o to, by jedzenie, które chcemy zaprezentować internautom, ładnie wyglądało na zdjęciu?
Przede wszystkim - statyw. Tak, wiem, powtarzam się. Ale to naprawdę dość tanie narzędzie, które pozwala osiągnąć znacznie lepsze efekty, szczególnie na początku naszej drogi fotograficznej. Użycie statywu podczas fotografii jedzenia jest szczególnie cenne, ponieważ pozwala nam w szybki i wygodny sposób wykonać serię zdjęć w takim samym kadrze, ale wprowadzając drobne zmiany w oświetleniu, czy w ułożeniu potrawy. Jeśli chodzi o oświetlenie, to najprostszym rozwiązaniem jest umieszczenie potrawy na stole (czy czymś innym) przy oknie, tak aby światło padało na nią z lewej lub z prawej strony (czyli zdjęcie robimy w osi równoległej do ściany). Aparat dobrze jest umieścić na statywie tak, by robił zdjęcie z góry, pod kątem około 45 stopni. Pozwoli to zachować pewną równowagę pomiędzy pokazywaniem zawartości talerza i struktury potrawy. Jeśli kontrast pomiędzy oświetloną i nieoświetloną stroną potrawy będzie zbyt duży, to można po stronie przeciwnej do okna umieścić poza kadrem duży arkusz białego papieru. Odbije on światło i doświetli ciemniejszą stronę potrawy.