Wśród najczęściej wyświetlanych w ostatnim miesiącu filmów na YouTubie pojawia się materiał "Shhhhut Down Fat Talk", czyli minutowa kampania społeczna, namawiająca kobiety do diametralnej zmiany obrazu swojego własnego ciała. To odpowiedź na zjawisko o nieprawdopodobnej wręcz skali – według badań blisko 93 proc. kobiet uważa, że są za grube, nieatrakcyjne lub brzydkie. Drogie Panie, skończmy z tym!
Żyjemy w kulturze, w której wygląd określa wartość kobiety. Od najmłodszych lat wmawia się nam, że naszym największym atutem są długie nogi, płaski brzuch i wąskie przedramiona. Oprócz tego należy wspomnieć o nakazie posiadania zgrabnego biustu i jędrnych pośladków, szczupłych ud, wąskich talii… Niezależnie od tego, jak bardzo samoświadome byśmy nie były, często całkiem bezwiednie dajemy wciągnąć się w grę w "jestem gruba". I nie ma w tym niczego dziwnego, skoro ciągle dostajemy komunikaty ze świata zewnętrznego, które mówią nam, jakie "powinnyśmy" być. Prawda jest taka, że każda kobieta jest piękna. A jedyne, co powinno się zmienić, to kultura i sposób mówienia o kobiecym ciele.
Nierealne wzorce "właściwego" obrazu ciała wpędzają w poważne kompleksy zdecydowaną większość kobiet. Zupełnie niesłusznie. Większość narzeka na to, że są "zbyt grube", co z pewnością wynika z lansowanego przez media obrazu modelki w rozmiarze "zero", który – mimo usilnych starań licznych organizacji pozarządowych i środowisk feministycznych – ciągle nie zniknął z wybiegów i plakatów reklamowych. Jednak niewysokie, bardzo szczupłe kobiety często słyszą od bliskich "komplementy" w stylu "jesteś chuda jak szczapa" lub "pod skórą to ty masz chyba żołądek, a nie mięśnie", co z pewnością nie buduje ich wysokiej samooceny.
Wiadomo, że cudzej wagi – w szczególności, jeżeli wykracza ona poza ustalone przez społeczeństwo normy – nie należy komentować. Ale co z własnym ciałem?
Ten motyw postanowili wykorzystać twórcy kampanii społecznej "Shut up fat talk", którą przez ostatni miesiąc obejrzało ponad 5 milionów internautów. W kampanii zaproszono kobiety do małego butiku, w którego przestrzeni umieszczono wpisy z Twittera i forów internetowych, na których kobiety żaliły się, że są "zbyt grube" lub wyglądają w czymś "tłusto". Kampania miała uświadomić milionom kobiet na całym świecie, jak ostro i niesprawiedliwie oceniają siebie. Skalę zjawiska z łatwością można sobie uświadomić, wpisując w wyszukiwarkę internetową sformułowania w stylu: "jestem gruba"," jestem gruba i brzydka", lub, co dla mnie jest wręcz zatrważające, pojawiającą się w podpowiedziach frazę "jestem grubą świnią".
To typowe przykłady tzw, fat talk, które przenoszą dyskusję o wadze ze sfery zdrowia na wygląd. – Angielskie "fat talk" w psychologii nazwalibyśmy negatywnym monologiem wewnętrznym – mówi Anna Januszewicz, psycholog specjalizująca się w psychodietetyce z wrocławskiego SWPS. – Bywa to bezpośrednio związane z tym, że kobiety są często niezadowolone ze swojego ciała, a własne sylwetki widzą jako grubsze niż są w rzeczywistości – dodaje. Nasza rozmówczyni zauważa, że źródłem problemu jest panująca od wielu lat moda na szczupłość i kultura stawiająca nam wymagania "perfekcyjnego" wyglądu.
Mów do siebie dobrze
– Taki negatywny monolog wewnętrzny wcale nie przekłada się na lepsze efekty zdrowego, racjonalnego odchudzania – wynika bowiem z pobudzenia napięciowego, negatywnego nastroju, złego samopoczucia. Wiele wskazuje na to, że odchudzając się, lepiej pomyśleć, że robi się coś dla siebie, dba się o własne ciało, a nie katować się tego typu wypowiedziami – dodaje.
Anna Januszewicz zaznacza, że obraz ciała jest tylko składową częścią samooceny. – To tylko jeden z elementów, jednak dla większości kobiet wygląd ma charakter priorytetowy – mówi. Uważa również, że "pozytywny dialog wewnętrzny" potęguje skuteczność jakichkolwiek działań, jakie podejmujemy w życiu.
Jeżeli jest tak, jak twierdzą psychologowie, to dlaczego tak wiele kobiet przed lustrem staje się swoimi największymi krytyczkami? Według badań potrafimy głośno powiedzieć o sobie w sposób, w który nikt by o nas nawet nie pomyślał. Niestety, właśnie tak dopasowujemy się do ogólnej tendencji, która każe nam dyscyplinować nasze ciała, niezależnie od tego, jakie by nie były. Mówimy językiem kultury, wymuszającej na nas myślenie o sobie wyłącznie w kategoriach wyglądu, co jest złe i wykluczające. Obraz lansowany przez tę kulturę jest błędny, nieprawdziwy i wypaczony, a cierpienia milionów kobiet z powodu anoreksji, bulimii i poważnej otyłości są problemem, o którym należy mówić jak najwięcej. Przestańmy się tak surowo oceniać, to bez sensu.
Pora wreszcie rozmawiać o wadze w kontekście zdrowia, a nie wyglądu. Świat byłby bardziej przyjazny, gdyby dopasowywanie się do arbitralnie określonych "standardów" nie było tak istotne, jak jest obecnie.