Styczeń to czas studniówek. Tegoroczni maturzyści szykują się do najważniejszego w ich życiu balu, zwiastującego zbliżające się wielkimi krokami egzaminy dojrzałości. Czy zastanawialiście się kiedyś ile kosztuje wyprawienie młodego człowieka na bal maturalny? Okazuje się, że niemało: nawet tysiąc złotych. Wciąż są osoby, które na studniówkę z powodów finansowych nie mogą sobie pozwolić, albo w pocie czoła pracują, by zarobić na tę wyjątkową w życiu noc.
Studniówka to niemały wydatek. Samo uczestnictwo w balu często kosztuje od 100 do nawet kilkuset złotych (w przypadku większych miast) za osobę. Do wydatków doliczyć trzeba także opłacenie fotografa, kamerzysty, kwiaty dla nauczycieli, prezenty, buty i naturalnie studniówkową kreację. Całość to już kilka "naprawdę grubych stówek". Zarówno dla dziewczyn, które muszą kupić sukienką, jak i chłopaków poszukujących nowego garnituru. W tym roku do matury podejdzie ponad 300 tys. uczniów z całego kraju. Rodzi się zatem pytanie: Jak wielu z nich nie pójdzie na studniówkę, bo nie będzie ich na to stać?
Jest w Polsce wiele osób, które tych "kilku dobrych stówek" na bal maturalny nie mogą wydać. – Dlaczego nie idziesz na studniówkę? – pytają koledzy z klasy. – Nie chcę, nie podoba mi się impreza tego typu – odpowiadają osoby, które w rzeczywistości marzą o pięknej balowej sukni lub idealnie skrojonym garniturze, ale ze względów finansowych na taki wydatek nie mogą sobie pozwolić.
Studniówka nie dla każdego?
– Boże, ile kasy trzeba wydać na studniówkę! – piszą na forum kafeteria.pl maturzystki, które w tę jedyną i ostatnią przed egzaminem dojrzałości noc, chciałyby wyglądać i czuć się idealnie
Zgadza się z nią cała rzesza internautek, które wymieniają się w komentarzach sumami wydanymi na bal maturalny.
Co zatem dzieje się z tymi, którzy pieniędzy na studniówkę nie mają? Udało mi się porozmawiać o tym z Gosią, na co dzień mieszkającą w Turzy Śląskiej – małym, malowniczym miasteczku na Górnym Śląsku. Małgosia pieniędzy na studniówkę nie miała. Miała za to nie lada dylemat, kiedy rok temu przyszło jej zaznaczyć na szkolnej liście udział w balu maturalnym.
– Nie wiedziałam, co zrobić. Od dawna interesowałam się kosztami związanymi ze studniówką. Bardzo chciałam na nią iść, przecież to jedyna taka noc, niepowtarzalna – wspomina z żalem w głosie. Rodzice Gosi nie zarabiają dużo. Stać ich na utrzymanie czteroosobowej rodziny, jednak nie mogą pozwolić sobie na zbytnie luksusy.
Nasza rozmówczyni miała świadomość, że nie może poprosić rodziców o pieniądze. – Na pewno by mi je dali, bo są wspaniali i kochający, ale ich zarobki i świadomość, że na utrzymaniu mają mnie i brata, nie pozwoliły mi nawet zapytać ich o to, czy dołożą mi się do balu – powiedziała była maturzystka. Co zatem zrobiła? Kombinowała bardzo długo, początkowo upierała się, że na studniówkę nie pójdzie, przez co, jak sama mówi, została zepchnięta na margines przez szkolnych kolegów i koleżanki.
– Nie mogłam im przecież powiedzieć, że nie idę, bo nie mam pieniędzy. Wstydziłam się tego. Dlatego powiedziałam, że nie mam ochoty na bal maturalny, że nie jestem nim zainteresowana. Koleżanki pukały się w czoło i na każdej przerwie przekonywały mnie do zmiany decyzji. W końcu postanowiłam coś z tym faktem zrobić – wspomina. No i zrobiła. Zapisy na studniówkę zaczęły się prawie pół roku przed balem. Gosia miała więc dużo czasu na organizację niezbędnych środków.
W poprzednie wakacje pracowała na targu warzywnym u wujka. Odezwała się do niego także w listopadzie, gdy musiała spiąć swój studniówkowy budżet do końca. Przygotowania do balu w szkole Małgosi szły już pełną parą, a ona, wciąż dorywczo dorabiała na boku.
Ah, co to był za bal
Zapytałam Gosi, czy studniówka się udała. Z głosem pełnym wzruszenia odpowiedziała, że to była jedna z najpiękniejszych nocy w jej życiu – Sama sobie na to zapracowałam, więc doceniłam to trzy razy bardziej niż moi rówieśnicy, którzy ubrania i pieniądze na studniówkę dostali bez większego problemu – przyznaje była maturzystka. Co ważne, starania Gosi docenili także jej rodzice.
– Mama kupiła mi piękne buty. Powiedziała, że skoro od tak długiego czasu odkładam pieniądze na tą jedną jedyną noc, kupi mi chociaż buty. Płakałam ze wzruszenia. Mam tak bardzo kochających rodziców – wspomina.
Przykład Gosi nie jest jedynym. Sama w klasie miałam osoby, które na studniówkę nie poszły z powodu braku środków na koncie. Byli też tacy, którzy musieli przez długi czas odmawiać sobie przyjemności, by ich rodzice byli w stanie zapłacić za bal maturalny. Używany garnitur, koszula po starszym bracie? To w Polsce wciąż norma, tak bardzo odbiegająca od realiów kreowanych przez amerykańskie seriale i opowieści o nastolatkach, którzy na bal maturalny podjeżdżają limuzyną.
Niektórzy pewnie podjeżdżają. Znam takich, którzy wożą się nimi także na co dzień. Nie zapominajmy jednak, że są wśród nas tacy, którzy nie mogą pozwolić sobie na duże wydatki, a piękna sukienka za kilkaset złotych to niestety dla wielu marzenie nie do spełnienia. Nie szykanujmy zatem tych, którzy wykreślają swoje nazwiska ze studniówkowej listy. Nie dopytujmy, nie wierćmy dziury w głowie. Wydatek rzędu tysiąca złotych na osobę nie jest w zasięgu większości średnio prosperujących rodzin. A koszula po starszym bracie? Cóż, ważniejsze jest chyba, by dobrze bawić się na studniówkowym balu. Przecież to jedyna taka noc w życiu… Niezależnie od tego, co na siebie ubierzemy.
Na siebie i partnera wydałam 360 zł., na sukienkę 269 zł., kamerzysta 50 zł plus 10 zł. na zdjęcia… Nie mówiąc o butach, które też nie należały do najtańszych. A co, jeśli dziewczyna chce pójść do fryzjera, czy manicurzystki? Nazbiera się z tysiąc złotych!