- Nie będziemy monitorować komunikacji naszych bliskich przyjaciół i sojuszników. Muszą być pewni, że traktujemy ich jak prawdziwych parterów - zapowiedział w piątek prezydent USA Barack Obama. Dzisiejsze przemówienie miało być rodzajem przeprosin pod adresem podsłuchiwanych przez amerykańskie służby partnerów Waszyngtonu z całego świata.
Piątkowa konferencja Baracka Obamy oficjalne była poświęcona zmianom w strategii przeciwdziałania międzynarodowemu terroryzmowi, która dotąd zbyt mocno godziła w prawa człowieka. W rzeczywistości prezydent Stanów Zjednoczonych wreszcie wprost potępił dotychczasowe działania służb specjalnych USA, które z równą gorliwością podsłuchiwały ludzi Al-Kaidy, co kanclerz Niemiec Angelę Merkel. Dziś Obama przekonywał, że w przyszłości Waszyngton nie pozwoli sobie już na podobne zachowanie w stosunku do najbliższych partnerów.
Na podobne zaufanie nie mogą jednak liczyć zwykli obywatele. - Trzeba uznać, że nie możemy zapobiegać zagrożeniom terrorystycznym bez pewnej penetracji elektronicznej - przekonywał Barack Obama podczas przemówienia w Departamencie Sprawiedliwości. Z zapowiedzi amerykańskiego prezydenta wynika, iż Agencja Bezpieczeństwa Krajowego (NSA) przestanie być administratorem danych zebranych na podstawie połączeń telefonicznych. Do gromadzenia ich zostaną zobligowani operatorzy.
To rozwiązanie zostanie wprowadzone jednak najwcześniej za dwa miesiące. Do tego czasu NSA będzie wciąż miało obowiązek prowadzić inwigilację amerykańskich (i zapewne nie tylko...) obywateli. Dziś kończy się jednak pełna swoboda agentów w wykorzystywaniu tak zdobytej wiedzy. Każdy przypadek, w którym służby specjalne sięgną po dane z program masowego zbierania metadanych telefonicznych będzie wymagał teraz zgody sądu. Wkrótce to od sądu będzie zależała też zgoda na przekazanie danych zebranych przez operatorów.
Jest to zasadnicza zmiana, gdyż wcześniej sporą swobodę w dysponowaniu tego typu danymi mieli nawet szeregowi agenci. W przypadkach inwigilacji osób takich, jak Angela Merkel konsultowano się czasem z prezydentem. W 2010 roku sam Barack Obama uznał jednak, że Stany Zjednoczone muszą wiedzieć wszystko i nakazał dalsze podsłuchiwanie najbardziej wpływowej przywódczyni Starego Kontynentu.