Latem tego roku Warszawiacy będą mogli zadecydować na co pójdzie 25 milionów złotych - w ramach tzw. "budżetu partycypacyjnego". Polega on na tym, że obywatele wespół z władzą decydują o wydawaniu miejskich środków. Władze stolicy zgodziły się na to, by osoby nieletnie mogły zgłaszać, a także wybierać na co pójdzie część pieniędzy. Limitu wieku nie ma, co oznacza, że nawet dzieci kilkuletnie będą mogły pójść do urn.
25 milionów złotych jest do podziału na 18 dzielnic. Za zgodą opiekuna prawnego również osoby niepełnoletnie będą mogły zgłaszać swoje pomysły na co przeznaczyć te środki. Także, za pozwoleniem opiekuna będą mogły one zagłosować. Przedstawicielka ratusza w rozmowie z „Rzeczpospolitą” powiedziała, że ma to na celu zaangażowanie na poważnie młode osoby w życie miasta. Limitu wieku nie ma - więc wygląda na to, że i kilkulatki będą mogły to zrobić.
Przeciwni temu pomysłowi są miejscy radni z Prawa i Sprawiedliwości. Szef partii w Radzie Warszawy Maciej Wąsik uważa, że osoby niepełnoletnie nie powinny mieć wpływ na wydawanie pieniędzy publicznych - bo jego zdaniem, jeszcze do tego nie dojrzały.
Pomysł głosowania dla dzieci wyszedł z miejskiego ratusza, a "Rz" podkreśla, że w ten sposób PO chce odzyskać nieco poparcia młodych. Hanna Gronkiewicz-Waltz nie jest ich ulubienicą, a Platforma nie na żarty przestraszyła się niedawnego referendum w Warszawie.
Ponad 50 miejscowości w całym kraju ma budżet partycypacyjny. Jednymi z pierwszych byli Sopocianie. W tym mieście również osoby niepełnoletnie, od 16 roku życia mogą proponować na co przeznaczyć część środków. Natomiast w Łodzi, młodzież od tego wieku mogą nie tylko zgłaszać, ale także wybierać projekty dotyczące miejskich inwestycji.