Kimberlin Silver to jednoosobowa firma prowadzona przez Erica z Seattle, który twierdzi, że miał wyjątkowe szczęście do srebrnych łyżeczek. Znajdował ich mnóstwo na pchlich targach, wybierał te najciekawsze, a później, w domowym warsztacie przerabiał na biżuterię.
Pamiętam, że moja mama miała bransoletkę ze srebrnego widelca. Podobno robienie biżuterii z zabytkowych sztućców było dość popularne za jej studenckich czasów. To dlatego, że owe sztućce, w przeciwieństwie do biżuterii popularnego Jablonexu zwykle były faktycznie zrobione ze srebra.
Na warszawskim ASP można było znaleźć wszystkie potrzebne narzędzia, żeby przerobić łyżeczki i widelce na biżuterię. Teraz to nazywa się "repurposing" i jest popularyzowanym prądem recyclingu, który zachęca to nadawania drugiego życia starym przedmiotom poprzez wykorzystywanie ich do innego celu.
To dość popularne, nawet w luksusowych magazynach, żeby obok sukienki zaprojektowanej w Paryżu, przez znanego projektanta pokazywać tanią, sztuczną biżuterię. To najprawdopodobniej ze względu na jej dostępność, różnorodność i często bardzo atrakcyjny i przekonywujący wygląd. Z założenia jednak biżuteria miała być lokatą. Kto nie słyszał historii o szlachcicu, który za swoje rubinowe guziki kupił całą wieś?
Podoba mi się to, że bransoletki i pierścionki robione przez Erica są ze stali szlachetnej, a także to, że są rzeczywiście wyjątkowe, a nie zrobione w (nawet bardzo luksusowej, jak Tiffany's ale jednak) sieciówce. Eric zaprasza do siebie na zajęcia na Skillshare możemy się tam dowiedzieć dokładnie jak powstają jego pierścionki. Swoje lekcje udostępnia za 19 dolarów. Kupić i obejrzeć najnowsze projekty można na jego stronie.