Dla jednych pechowa, dla drugich szczęśliwa. Trzynastka jak co roku dzieli Polaków na tych państwowych i prywatnych, czyli zupełnie jak za czasów słusznie minionych. Wiele osób zastanawia się jednak, dlaczego minionych tylko częściowo. Średnia płaca w sektorze publicznym jest dziś bowiem o ponad 700 złotych wyższa, niż w sektorze prywatnym. Co zatem mają wyrównać trzynaste pensje?
W Polsce jest zbyt wiele spraw, które nas dzielą, a jedną z nich bezsprzecznie są trzynastki. Jan Guz, przewodniczący OPZZ wyjaśnia, że "trzynastki" są nazwą umowną, pozostałą z poprzedniego systemu. – Wtedy to rzeczywiście była kolejna, dodatkowa pensja, a dziś jest to fundusz nagród dla pracowników. Natomiast wymagania, co do otrzymania tej nagrody były kiedyś mniejsze. Po prostu każdemu jakiś tam procent się należał – mówi Guz.
Komu lepiej?
Jednym z argumentów podnoszonych przez obrońców trzynastek jest to, że ich likwidacja miałaby zdemotywować pracowników sektora publicznego. To zaś wprawia w zdumienie Cezarego Kaźmierczaka, przewodniczącego Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. – Wszędzie na świecie, w Polsce również praca w sektorze publicznym jest bardziej pożądana niż praca w sektorze prywatnym – mówi Kaźmierczak.
Jednak nie tylko względy ideowe czy prestiżowe sprawiają, że praca w sektorze publicznym i bez trzynastek byłaby atrakcyjniejsza. Przekonują do niej twarde dane i ciężkie pieniądze. Dawnej bowiem 13-tki miały wyrównywać niższe płace urzędników w porównaniu do zarobków w prywatnych firmach.
Jednak w 2013 roku, średnie wynagrodzenie na koniec września w sektorze prywatnym wynosiło 3665 zł. W sektorze publicznym zaś 4423 zł, czyli o 758 zł więcej. Trudno więc mówić o wyrównywaniu, gdyż z biegiem lat proporcje się odwróciły.
Relikt przeszłości
Cezary Kaźmierczak zawraca uwagę, że nagrody są jak najbardziej pożądaną formą motywacji dla pracownika każdego przedsiębiorstwa, niezależnie czy prywatnego, czy państwowego. – Nie powinny one jednak być przyznawane "z urzędu" za fakt pracy w sektorze publicznym, a za jakieś określone osiągnięcia. Tak właśnie jest w sektorze prywatnym, że premię otrzymuje ten, kto ma ponad standardowe wyniki. Rzadko kto w sektorze prywatnym zaś dostaje premię za to, że istnieje – stwierdza pracodawca.
W Grecji można było otrzymać premię nie tylko za to, że przychodziło się do pracy, ale za to, że co najmniej trzy razy w tygodniu robiło się to punktualnie. Był to właśnie jeden z licznych absurdów mających wpływ na powstanie kryzysu, które zostały już zlikwidowane. – Z tego powodu odbywały się nawet strajki w Grecji – wspomina Kaźmierczak.
Przewodniczący Związku Przedsiębiorców i Pracodawców twierdzi, że rząd nie powinien bać się zmian w kwestii trzynastek. – Nie uważam, że podatnik powinien płacić urzędnikom za sam fakt przychodzenia do pracy. Owszem, za wybitne osiągnięcia, czy według przyjętych kryteriów owszem. Na żadnym normalnym rynku nikt by nie płacił "trzynastek" – mówi Kaźmierczak.
"Normalny element wynagrodzenia"
Jan Guz absolutnie nie uważa trzynastek za coś dziwnego, również w naszym systemie. Jego zdaniem, są one normalnym elementem wynagrodzenia w postaci nagrody rocznej. – To element pragmatystki zawodowej, gdzie jest napisane, że jak człowiek przepracuje cały rok to przysługuje mu nagroda z zysku, dobrych efektów funkcjonowania danej instytucji – mówi przewodniczący OPZZ.
Guz nawołuje, aby nie mieć pretensji do pracowników, którzy korzystają z "trzynastek". – One powinny być elementem wynagrodzenia, który motywuje pracownika. Pracodawca może też pozbawić podwładnego tych pieniędzy. Ale jaka gama będzie tych wymogów, to już niech decydują w zakładzie. Ja nie będę decydował na szczeblu wszystkich przedsiębiorstw, bo przedsiębiorstwo przedsiębiorstwu nie równe – mówi Jan Guz.
Póki co, jak wyliczył dziennik "Fakt", tegoroczne trzynaste pensje będą nas kosztowały 5 miliardów złotych. Nic też nie wskazuje na to, aby coś w tej kwestii miało się zmienić. Bo choć bez wątpienia należałoby podnieść płace wśród najmniej zarabiających pracowników sektora publicznego, to 13 pensje sięgające nieraz kilkunastu tysięcy złotych, z pewnością nie spotkają się z aplauzem i zrozumieniem społeczeństwa.
Cały rok pracujemy na to, aby firma miała zysk i dobrą sprzedaż. Jeśli na koniec roku okaże się, że ta firma odnotowała ponadnormatywne sukcesy, to wypłaca się za to nagrodę. Bardzo bym prosił wszystkich, aby nie traktować "trzynastki" jako obowiązkowa trzynasta pensja. To jest premia wynikająca z dobrego funkcjonowania przedsiębiorstwa lub instytucji.