Jadąc samochodem w mroźną pogodę wystaw głowę przez okno. Lód w oczach, mróz w nosie i uderzenie adrenaliny – na takie wrażenia liczą amatorzy bojerów. Kiedyś elitarny sport dla zawodowców odradza się w wydaniu dla mieszczuchów amatorów.
Na największym polskim jeziorze — Śniardwy — 20-centrymetrowy lód pozwala już przejechać po tafli samochodem. Ale dla Jerzego Zalewskiego z Mikołajek to żadna frajda, bo woli z hangaru wytoczyć Caligulę, złapać wiatr w żagle i po kwadransie pić herbatę w restauracji po drugiej stronie mazurskiego morza. Samochodem, po nieodśnieżonej szosie zejdzie nawet 40 minut.
Caligula to największy „lodowy jacht” w Polsce. Drewniany kadłub jest długi na 10 metrów, szerokość rozstawu płóz 5 metrów, 11-metrowy maszt z żaglem. Gdy dobrze powieje rozpędza się do 70 km/h. W kokpicie jest kierownica i miejsce dla 5 osób. Jeśli nie ma wiatru monstrum popycha do przodu silnik spalinowy ze śmigłem.
Caligulę zbudował Jerzy Zakrzewski właściciel hoteliku w Mikołajkach i ojciec bojerowego mistrza świata Tomasz Zakrzewskiego. – Cieszę się, że ostatnio Mazury ożywają zimą. Powstało już kilka ośrodków, z roku na rok przybywa amatorów zabawy – mówi. Specjalnie na użytek turystów Zakrzewski ma jeszcze flotyllę małych , jednoosobowych bojerów klasy DN. Zabiera amatorów na środek Śniardw. Rozstawia grilla, piecze kiełbaski, a wyścigi trwają do zmroku.
Najlepiej wyposażone (węglowy maszt, dobre ostrza płóz) wyczynowe bojery pędzą ponad 100 km na godzinę. Dlatego w gwarze lodowych żeglarzy na bojerze nie jeździ się, ani nie ślizga tylko lata. Dobrze utrzymany amatorski sprzęt przy dobrym wietrze i gładkim lodzie szybko rozpędza się do 60-70 km na godzinę. To i tak zapewnia mocne wrażenie. Spróbujcie teraz zimą, rozpędzić się samochodem i wystawić głowę przez okno.
Na bojerach można też pojeździć na Zalewie Zegrzyńskim. W tym roku leży jeszcze za dużo śniegu, ale sezon jeszcze się zacznie.
W galerii portalu mazury.info.pl można zobaczyć, że w pogodny weekend tafla Niegocina zapełnia się podobnie jak podczas wakacji. Są bojerowcy, za nimi lodowi windsurferzy (żagle maja umocowane do desek na trzech płozach). Snowboardziści i narciarze z dopiętymi na uprzężach latawcami. Choć dookoła bezkres lodu, to zdarzały się kolizje.
Każdej zimy pojawiają się nowości i domowe patenty. Wystarczą ostre łyżwy i sporej wielkości parasol, aby osiągać prędkości zapewniające uderzenie adrenaliny. Kanadyjczycy wymyślili prosty bojer napędzany żaglem windsurfingowym. Iceflyer, którego plany są opublikowane w sieci, można samodzielnie zbudować w przydomowym warsztacie lub garażu. Budżet nie przekroczy 1000 zł.
Koszt bojerowej całodziennej wyprawy, z asystą instruktora, jedzeniem, noclegiem w hotelu to zazwyczaj około 300-500 zł. Na Mazurach działa już kilka ośrodków Caligula w Mikołajkach, Gospoda w Rydzewie, w Giżycku jest szkółka lodowa QRS. Spróbować latania po lodzie można również w hotelu Galery 69 w Dorotowie pod Olsztynem oraz na Zalewie Wiślanym w Tolkmicku i Nowej Pasłęce.