
Utrzymać w jak najlepszej kondycji, żeby może kiedyś sprzedać za jak największą sumę. Czy taki plan politycy mają na Pocztę Polską? Jeśli tak, to od lat konsekwentnie za pieniądze podatnika chronią liczne monopole firmy. Bronią ich przed Unią. Znajdują Poczcie nowe źródła dochodów. Firma jest od dawna pod specjalną ochroną.
A także próby ochrony ostatnich bastionów monopolu, bez których wyniki finansowe Poczty mogą spaść pod kreskę. Od 2006 trwa proces powolnej i opornej liberalizacji rynku usług pocztowych. Żeby było jasne - to nie polscy politycy uznali, że wolny rynek przyniesie korzyści, wymusiła to na nich Unia Europejska. I tak Polacy utrzymywali monopole najdłużej, jak to tylko było możliwe.
Ale musiano ustąpić. Dlatego od 2006 roku państwowa firma musi walczyć z konkurencją nie tylko paczek, ale i listów powyżej 50 gramów. Prywatne firmy szybko były w stanie zaoferować niższe ceny i wygrać przetargi na dostarczanie listów wysyłanych przez banki, operatorów telekomunikacyjnych, sprzedawców prądu, gazu i wody. Ale zwykła faktura za telefon czy wyciąg z banku tyle nie ważą, dlatego przez kilka lat koperty były obciążane metalowymi blaszkami czy notesikami z marnej jakości papieru.
Wiele z nich musi utrzymywać, bo jest tzw. operatorem wyznaczonym. Przez pięć dni w tygodniu musi zapewnić obywatelom możliwość wysyłania listów i paczek do dowolnego miejsca w kraju. Dotychczas wynagrodzeniem za to były monopole. Po utracie części z nich nowa ustawa Prawo Pocztowe tworzy fundusz kompensacyjny. Rafał Brzoska, prezes InPost, oskarżył niedawno urzędników, że pozwolili by wpływ na ustawę miał lobbysta Poczty.
W założeniu to on także miał być składnikiem podawanej Poczcie kroplówki. O tym, jak próbowano sprawić, by to nadal państwowa firma dostarczała nam pisma z sądów napisał Mirosław Barszcz w "Forbes". W warunkach pojawił się wymóg potwierdzenia nadania przesyłki rejestrowanej z mocą dokumentu urzędowego.
Mirosław Barszcz na blogu
Za PGP oczywiście trzymam kciuki. Zdrowa, prywatna konkurencja na dłuższą metę pomogłaby nie tylko klientom Poczty, ale i samej Poczcie. Ale byłbym szczerze zdziwiony, gdyby cała operacja przebiegała bez początkowych zakłóceń – to należałoby rozpatrywać w kategorii cudu właśnie. Ważne będzie przede wszystkim to, jak organizacja sobie z nimi poradzi, jak szybko będzie się uczyć. Jeśli w ciągu kilku miesięcy system zacznie funkcjonować w miarę przyzwoicie to będzie znaczyło, że eksperyment się udał, pacjent przeżył i czas otwierać szampany.
Poza tym Poczta nadal będzie zarabiała na Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych. Za obsługę emerytów ZUS płaci Poczcie 300 mln złotych rocznie. Prywatna konkurencja przekonuje, że wzięłaby 50 mln mniej. Chce, aby przetargi były organizowane w regionach, a nie dla całego kraju za jednym razem. Tak dostarczyciela emerytur wybiera KRUS. I oszczędza.
Poczta Polska ma dzisiaj w rządzie silnego stronnika - wicepremiera Janusza Piechocińskiego, który jeszcze będąc szeregowym posłem dał się poznać jako obrońca państwowego przedsiębiorstwa. - W wielu krajach poczty narodowe są w różnej formule wspierane przez państwo. I chciałbym, aby u nas też tak było - mówił "Gazecie Wyborczej" w połowie 2012 roku.