Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, jak wyglądał proces powstawania Biblii? Kto decydował o tym, które teksty są "natchnione przez Boga", a które są apokryfami? Z tym pytaniem udaliśmy się do znawcy tej tematyki dr hab Łukasza Niesiołowskiego-Spano, z Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego, który wyjaśnił nam różnice.
Mój rozmówca jest historykiem starożytności. Jest jednym z największych ekspertów Instytutu Historycznego UW jeżeli chodzi o historię biblijną. Z dr hab. Niesiołowskim-Spano spotykam się w miejscu jego pracy. Na wstępie mówi, że ma nadzieję, że temat nie będzie zbyt ciężki dla czytelników naTemat. Zaprzeczam. Wyjaśniam, że każdego zaciekawi rozmowa na temat powstawania Biblii, oraz apokryfów. Na wszelki wypadek, jeśli ktoś nie wie, co to to drugie, zaczynamy od tego naszą rozmowę.
Co to są apokryfy i jak należy je odbierać?
Dr Hab. Łukasz Niesiołowski-Spano, Instytut Historyczny UW: Apokryfy to jest nazwa techniczna. Określamy nią grupę tekstów, które powstały w środowisku zbliżonym do autorów biblijnych, mniej więcej w tych samych czasach. Mówiąc o apokryfach, nie możemy powiedzieć, że jest to jeden wspólny gatunek literacki. To są bardzo różne teksty. Są tam teksty mądrościowe, inne są bardziej narracyjne z wątkami fabularnymi. Czasami mogą to być przypowieści. Wśród apokryfów jest też duża grupa nazywana testamentami. Są tam np.: Testament Abrahama, Testament Mojżesza, i tak dalej. To są teksty, które wykorzystują wątki biblijne i je rozbudowują. Powstawały głównie wokół tematyki biblijnej. Różnica polega na tym, że w czasie kanonizacji tekstów biblijnych apokryfy znalazły się poza kanonem chrześcijańskim, jak i żydowskim. Przyczyny tego były różne.
A kto decydował o tym, co wchodziło do kanonu, a co nie?
To dość skomplikowany proces. Musimy rozróżnić dwa typy kanonizacji: biblii hebrajskiej i biblii chrześcijańskiej. Zacznijmy od tego pierwszego. Kanonizacja biblii hebrajskiej to był proces, który trwał – zapewne – od pierwszego wieku przed naszą erą do końca pierwszego wieku naszej ery. Choć tradycja żydowska mówi, że do kanonizacji doszło podczas synodu w Jawne, po zburzeniu świątyni w 70 roku. Legenda mówi, że w Jawne zebrała się grupa rabinów, którzy decydowali o tym, co powinno znaleźć się w wyborze świętych tekstów. Jednak proces ten na pewno był o wiele dłuższy. W jego wyniku do kanonu weszły te teksty, które obecnie mamy po hebrajsku, a do tego np. aramejskie wtręty w Księdze Daniela, które nie są po hebrajsku, ale księga jest kanoniczna. Do kanonu hebrajskiego nie weszły jednak pewne teksty hebrajskie, jak np. Mądrość Syracha; choć mamy pewność, że tekst tej księgi istniał po hebrajsku, mamy rękopis z Masady, a także Genizy Kairskiej (schowek w synagodze w Kairze). Przykład Syracha i Daniela pokazuje, że język nie był decydującym i jedynym kryterium doboru tekstów. Gdyby było inaczej, to w kanonie hebrajskim znalazłyby się pewne teksty, np. Mądrość Syracha, albo tekst o dokonaniach Machabeuszy. Innego rodzaju apokryfami są teksty para-biblijne, które powstały już po uformowaniu się kanonu – te z oczywistych przyczyn znalazły się poza nim.
To jak należy interpretować fakt, że nie zostały one włączone do Biblii?
Redaktorzy, którzy decydowali o kanonie skłaniali się ku pewnej wizji świata, i to ich poglądy podpowiadały kryteria doboru. Nie zgadzali się z wymową niektórych tekstów. To co znajduje się w apokryfach to literatura „wypchnięta” z głównego nurtu, nazwanego kanonem Biblii Hebrajskiej. Kanon ten powstał za sprawą rabinów, związanych z nauczaniem faryzejskim. Faryzeusze to była grupa, która ewoluowała do grupy rabinów, których nauczanie później spisano w Misznie i Talmudzie. To oni wyparli z obowiązującego kanonu tradycje związane np. z Saduceuszami, albo księgi Machabejskie. Środowisko redaktorów decydowało o kanonie poprzez selekcję poglądów prezentowanych w literaturze biblijnej
A Biblia chrześcijańska?
Tu jest trochę inaczej. Widzimy to po tradycji Ojców Kościoła, którzy dyskutują nad tym, które księgi włączyć do Kanonów, a które nie. Dotyczy to zarówno ksiąg Starego Testamentu, jak i tekstów powstałych w środowisku uczniów Jezusa. Fakt, że kanon Nowego Testamentu był ustalony dość wcześnie, pokazuje wagę jaką przywiązywano do autorytatywności świętych ksiąg. Kanon tworzono, poprzez dobór ksiąg głównie pod kątem ich treści. Próbowano stworzyć dość spójny przekaz, tak żeby był on jednolity.
Były Ewangelie, które mogły wejść, a nie weszły do kanonu?
Tak jest np. z Ewangelią św. Tomasza. To jest tekst apokryficzny, którego źródła może nie są wiele późniejsze od czterech Ewangelii kanonicznych. Te Ewangelie, które my znamy jako apokryfy mogą brać swe początki w okresie bardzo wczesnym, nawet współczesnym Ewangeliom kanonicznym. Dzięki apokryfom możemy dowiedzieć się, jak zróżnicowane było środowisko autorów i odbiorców tych tekstów, wczesnego chrześcijaństwa i ówczesnego judaizmu. Tam wiele nurtów funkcjonowało równolegle, z których tylko jeden stał się dominujący. Ta różnorodność w rzeczywistości religijnej widzianą poprzez apokryfy jest bardzo frapująca. Teksty te zapoczątkowały nawet osobną gałąź badań naukowych. Jako przykład dam apokaliptykę żydowską. W Biblii jest ona obecna jedynie w śladowych ilościach. Literatura tego rodzaju kwitła jednak później, co widać w tekstach apokryficznych.
Jak należy reagować na informacje o tym, że naukowcy znaleźli dokument mówiący o tym, że Jezus miał żonę?
To jest dyskusja prowadzona w łonie wczesnego chrześcijaństwa, głównie zasilana przez gnostyków. Obecnie, „sensacyjne” odkrycia w starożytnych tekstach to raczej medialny show. Podobnie było z ossuarium, które rzekomo miało służyć do pochówku kości „Jakub brat Jezusa”. Sugerowano, że jest to ten ewangeliczny Jakub, zwany apostołem. Dyskusja taka miała charakter medialnej sensacji, i nie miała wielkiego znaczenia dla teologii. To czy jakiś tekst wspomina o żonie Jezusa, nie przesądza o rzeczywistości Jezusa historycznego. Różne tradycje i opowieści powstawały wokół samej osoby twórcy religii. Część z nich z pewnością miała charakter fantastyczny. Ciekawsza wydaje się być dyskusja na temat Jezusa w środowiskach żydowskich, to jak Żydzi oceniali Jezusa.
Dlaczego?
Jest taki tekst, który się nazywa Toledot Jeszu. Znamy średniowieczny rękopis tego tekstu, będącego zbiorem opowieści dotyczących Jezusa. Jest to historia Jezusa, którego odsądza się od czci i wiary. Jezus przedstawiony jest jako pseudoprorok i uzurpatorem, który oszukał swoich wyznawców. Tekst ten zaświadcza wewnętrzną debatę, z elementami paszkwilu, na temat bohatera, który musiał być odrzucony przez judaizm. Wywodził się przecież z jego łona, a stworzył religię obcą, z czasem nawet jawnie wrogą wobec Żydów.
Czyli pada zarzut, że Jezus tworzy sektę opartą na Judaizmie…
Nie ma wątpliwości co do tego, że chrześcijaństwo jest odłamem judaizmu. Bez judaizmu nie byłoby chrześcijaństwa. Najważniejsze osoby, które uformowały chrześcijaństwo, czyli Jezus, jego nauczanie oraz św. Paweł i jego nauczanie, to Żydzi, ludzie reprezentujący judaizm Igo wieku. Jest to judaizm epoki hellenistycznej i rzymskiej. Podjęta przez chrześcijan idea zmartwychwstania, wywodzi się z myśli żydowskiej. Różnica fundamentalna polega na tym, że chrześcijanie uznają Mesjasza w Jezusie, a Żydzi w jego boskość nie uwierzyli.
To są cenne źródła?
Tak. Trzeba jednak stawiać zawsze pytanie o ich wiarygodność i cel dla którego powstały. Trzeba badać czy są „prawdomówne”, czy też nie. Zanim zaczniemy interpretować te teksty koniecznie warto ocenić, czy to co jest w nich zawarte to opowieść o wydarzeniu, czy może po prostu literatura piękna, czyli fikcja. Niezależnie od tego, czy jest to tekst kanoniczny, czy apokryficzny. Do kanonu przecież trafiały teksty ideologicznie poprawne. Znalazły się tam tylko dlatego, że ktoś uznał, że powinny się one tam znaleźć. To jednak nie znaczy, że są one bardziej „prawdomówne” niż te, które zostały odrzucone.
Jak się takie źródła bada?
Trzeba na nie patrzeć pod dwoma kątami. Po pierwsze, trzeba sprawdzić, jakie są poglądy, czy przekonania autora. Dzięki temu dowiadujemy się jak wyglądał intelektualny świat czasów, w którym tekst powstawał. Tak naprawdę można to porównać do badania literatury pięknej i ustalania „co w głowie miał pisarz”. I to jest dla nas bardzo kształcące. Dzięki temu wiemy o czym w starożytności mógł myśleć autor, który tworzył dany tekst, lub jakie były rozterki środowiska do którego był on skierowany.
A drugi aspekt?
Drugi aspekt jest bardziej skomplikowany. Tu musimy ustalić, czy tekst który mamy przed sobą odzwierciedla jakąś przeszłość, czy nie mówi o jakimś wydarzeniu. Szukamy danych, które można uznać za ślady przeszłości, wydarzeń rzeczywistych. Sprawdzamy, czy teksty te są dobrym źródłem historycznym, opowiadającym o jakimś wydarzeniu. To już jest bardziej skomplikowane, ponieważ nawet kanoniczne Ewangelie potrafią zawierać opowieści odbiegające od prawdy historycznej. Mamy przecież do czynienia z kreacją literacką, wynikającą m.in. z konwencji. Czasami dzieje się tak z potrzeby wykorzystania materiału literackiego kosztem prawdy historycznej. Najlepszym tego przykładem jest opowieść o narodzinach Jezusa. W Ewangeliach mamy dwie opowieści o narodzeniu Jezusa. Obie są niewiarygodne. Ale to nie powinno stanowić dla nikogo przeszkody. To jest przecież literatura. Jezus historyczny w Ewangeliach, to Jezus dorosły. Wszystko co jest wcześniej to jest tradycja podyktowana chęcią opowiedzenia o cudownym dziecku. A opis taki realizowano zgodnie z konwencjami literackimi i wątkami mitologicznymi, mówiącymi o cudownych narodzinach.
Czyli mamy do czynienia z podobną historią cudownych narodzin, jak np. narodziny Kim Dżong Ila pod podwójną tęczą?
Oczywiście, że tak. Jest wiele takich opowieści. Na przykład Budda, natychmiast po urodzeniu stanął na nogi i zaczął chodzić. To narracyjny „dowód” cudowności dziecka. Podobnie król Akadu Sargon, który tak jak Mojżesz, został włożony do koszyka, i w taki oto cudowny sposób ocalał. Opowieści o cudownych narodzinach są bardzo rozpowszechnione w wielu kulturach. To niemal osobny gatunek literacki. Nie doszukiwałbym się w niej oczywiście wartości historycznej. I tej wartości historycznej nie doszukiwano się w starożytności. Dopiero w epoce nowożytnej uznano, że jak opowieść znajduje się w Ewangelii, to z pewnością jest prawdziwa.
W średniowieczu wiedziano, że opisane w Ewangeliach narodziny Jezusa to literatura piękna?
Przynajmniej jeszcze w późnej starożytności tak sądzono. Wiadomo, że Dionizjusz Mniejszy, który ustalał datę narodzin Jezusa, do swych obliczeń nie wykorzystywał opowieści o narodzinach Jezusa. Po prostu, wiedział o tym, że nie mają one żadnego znaczenia. Dla niego były one tylko i wyłącznie opowieściami bez wartości historycznej. Dlatego rok narodzenia Jezusa wyznaczył poprzez określenie najpierw daty jego śmierci. Ta część Ewangelii, która opisuje śmierć Jezusa, miała dla niego znacznie większą wartość naukową jako źródło.
Skoro opowieści o narodzinach to fikcja, to dlaczego weszły one do kanonu, jako tekst właściwy?
Uznano, że trzeba przyjąć cały tekst jako wiarygodny. W związku z tym nie było zróżnicowania na to, co jest prawdą a co nie. Problem polega na tym że nie wiedziano, jak powiedzieć wiernym, że niektóre teksty Ewangelii nie opowiadają prawdy. Skoro taki tekst nie opowiadał o historycznych narodzinach Jezusa, to równie dobrze mógł nie mówić prawdy o jego zmartwychwstaniu. W związku z tym, z czasem, cały tekst skanonizowano, i zadekretowano jego prawdziwość i nieomylność. Oczywiście jest to duże uproszczenie, ale tak w efekcie się stało. Na tym chyba polega kanonizacja, że mówi wiernym, że to co znajduje się w kanonie to prawda objawiona i należy w nią wierzyć. I to spełnia swoją funkcję.
Nie ma wątpliwości, że Jezus istniał. Czy prawdą jest, że zmartwychwstał?
Istnienie historycznego Jezusa nie ulega wątpliwości. Sprawa zmartwychwstania, to już jednak kwestia wiary. Z punktu widzenia nauki wiemy, że Jezus był postacią historyczną, wiemy że działał w Galilei i Judei. Zapewne wątek rzymskiego sądu nad Jezusem również jest historyczny. Zrozumiałe jest bowiem, że został skazany przez Rzymian. Natomiast, czy zmartwychwstał nie można tego powiedzieć. To dlatego, że nie ma na to dowodów. Dysponujemy jedynie wersją chrześcijańską, która zapewnia że zmartwychwstał. Nie może zresztą twierdzić inaczej. Wersje późniejsze – również apokryficzne – podają dodatkowe szczegóły. Pozostaje pytanie, czy to są wystarczające dowody naukowe na to, by uznać zmartwychwstanie za za fakt historyczny? Ludzie zazwyczaj nie zmartwychwstają. Tak więc, by uznać to za fakt historyczny, trzeba byłoby najpierw przyjąć założenie, że Jezus był bogiem, ale to już zadanie teologii, a nie historii. Tu historia musi zamilknąć zostawiając miejsce wierze.