W ostatnich latach Brytyjczycy mieli olbrzymie problemy z pijaństwem swoich obywateli. Co piątek wieczór na ulicach miast wychodzą hordy pijanych, zarówno starych i młodych, mężczyzn i kobiet. Co stoi za tym, że Brytyjczycy tak chętnie piją? Niezwykle tani alkohol. Ceny piwa w wielu sklepach były niższe niż za wodę mineralną. Dlatego rząd powiedział dosyć. Od 6 kwietnia alkohol będzie droższy.
Problem pijaństwa w Wielkiej Brytanii jest ogromny. Wystarczy wyjść w weekend na główne ulice tamtejszych miast, by się o tym przekonać. Pijani podpierają ściany sklepów, wymiotują do koszy na śmieci.
Co stoi za tym problemem? Nawet nie kultura picia w pubach. Od czasów kryzysu liczba tradycyjnych lokali skurczyła się o ponad połowę. W tym czasie głównymi dostarczycielami promili dla Brytyjczyków stały się supermarkety. Dzięki różnym promocjom sklepy zaczęły sprzedawać piwo po cenie niższej niż wodę mineralną. Rząd postanowił tupnąć nogą.
Od 6 kwietnia z półek zniknie tani alkohol. Sklepy nie będą miały prawa organizować promocji typu kup dwie zgrzewki piwa w cenie jednej. Na tym ruchu wiadomo, kto „straci” - duże sieci sprzedające alkohol po cenach niższych niż rynkowe, oraz konsumenci. Zyski jednak pojawiają się w innych sektorach: rząd ma zaoszczędzić 3,6 miliona funtów na walkę z przestępczością spowodowaną przez pijane osoby. Do tego brytyjski system zdrowotny zaoszczędzi 5,6 miliona funtów wydawanych na leczenia chorób i pokrycie kosztów wypadków wywoływanych/spowodowanych przez alkohol.
Sprawdzamy, jak jest w Polsce
Czy warto pójść śladem Brytyjczyków i podwyższyć cenę piwa? Chyba tak. Niestety, również i u nas alkohol jest „tani jak barszcz”. Za nieco więcej niż złotówkę można kupić puszkę piwa. Mocniejszy browar, o mocy 7-9 procent potrafi kosztować w granicach 2 złotych. To wystarczająca ilość, by alkohol miał wpływ na nasz organizm.
Im tańsze piwo, tym wyższa konsumpcja. Sprawdziłem to, odwiedzając sklepy z alkoholem i ich okolice. Trafiłem m.in. na robotnika, który wyszedł ze sklepu monopolowego. O 10:30 rano. W ręku trzymał piwo „kuflowe” o mocy 7,2%. Spytałem pana, czy to piwo to element diety. – Można tak powiedzieć. Daje lekkiego kopa w pracy – odpowiedział mi. Chwilę porozmawialiśmy o piwie i cenach. Opowiedział mi, że na szczęście mocne piwa są tanie i dobrze klepią. Za swoje zapłacił 2,20. Tyle w zwykłym spożywczym zapłacimy za butelkę wody.
Markety i dyskonty
Odwiedzamy lokalny dyskont. Mocniejsze procentowo trunki kosztują od ok 32 złotych za litr. Po podwyższeniu akcyzy już nie można kupić taniej wódki. A jak jest z innymi napojami alkoholowymi? Wina kosztują w granicach 10 złotych. A piwa? Do szczęścia potrzeba tylko kilku złotych. Widzimy promocję: 4 piwa za 5,48 złotych. Jeśli wolimy jednak wypić jeszcze mocniejszy browar, to za cztery sztuki zapłacimy 6,96 złotych. Taniej niż w niejednej restauracji za pół litra piwa.
Zresztą nawet „markowe” piwa nie są wcale takie drogie, o czym przekonaliśmy się w kolejnym markecie.
Przy samym wejściu przywitała mnie promocja piw. Mogłem kupić dwa czteropaki pewnego piwa ze średniej półki za jedyne 15 złotych. W przeliczeniu wyszło mi mniej niż dwa złote za puszkę. Takie promocje powodują, że klient kupuje nie czteropak, a dwa. Piwo nie whisky, nie będzie stało w barku, czekając na specjalne okazje. Raczej większość osób kupuje je po to, by w najbliższym czasie spożyć, a im tańszy produkt, tym więcej go spożyjemy. Nasze domysły potwierdza Kama Dąbrowska, szef działu prawnego Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.
– Cena alkoholu ma realny wpływ i na to, ile ludzie piją i na to jaka jest skala problemów społecznych przez alkohol spowodowanych. Lista jest długa. Choroby spowodowane nadmiernym spożyciem alkoholu, przemoc w rodzinie, wypadki drogowe. Nasz rząd już wziął się za problem wysokich cen produktów spirytusowych i poprzez podwyższenie stawek akcyzy. Jednak nikt nic nie robi z akcyzą na piwo. W ciągu 10 lat dostępność ekonomiczna tego alkoholu wzrosła dwukrotnie. Ceny szły w górę, ale wolniej niż inne towary – mówi nam Dąbrowska.
Wizyta w kolejnym sklepie. Dwa najtańsze piwa kosztują odpowiednio 1,29 zł i 1,39 zł. Ceny tych mocniejszych wynoszą 1,60 zł. Grupa licealistów stoi i dyskutuje nad nimi. – Jedno takie to jak dwa tych za dwa złote. Bardziej się opłaca, szybko klepie i tanio – mówi chłopak, co do którego pełnoletności mam sporo wątpliwości. Czy jest jakiś sposób, by zapobiec temu, że piwo o porównywalnej mocy do wina, było droższe?
– Jednym z możliwych rozwiązań wydaje się być wprowadzenie cen minimalnych na sprzedaż detaliczną odnośnie procentu alkoholu, a nie samego produktu. To spowoduje, że mocniejsze piwa będą droższe od tych słabszych. Takie rozwiązanie popiera Światowa Organizacja Zdrowia, – mówi nam Kama Dąbrowska.
Czy rząd zastanowi się nad tymi rozwiązaniami? Pomyślmy, jeśli tylko cena piwa podskoczy, to mniej osób po nie sięgnie. To czysto ekonomiczna wyliczanka – im coś jest tańsze, tym większy popyt. Miłośnicy piwa i producenci może i mnie znienawidzą, jednak warto się zastanowić nad propozycją PARPA.