Czech Polaka nie obrazi, nie opluje ani nie pobije, ale zawsze będzie miał go za gorszego, bo pochodzi z kraju tonącego w wódce, brzydocie, zacofaniu i przestępczości. – Negatywne stereotyp Polaka w Czechach na pewno istnieje. Spotykam się z ludźmi i słyszę na przykład: "Byłem w tej Warszawie 20 lat temu i to najgorsze miejsce na świecie, nigdy już tam nie pojadę" – mówi przekonuje w rozmowie z naTemat Czech Pavel Trojan.
Teraz można zapisać kolejny rozdział dotyczący wzajemnych – nie do końca dobrych – stosunków. Polska ambasada w Pradze protestuje przeciw najnowszej reklamie czeskiego T-Mobile. Polak jest w niej pokazany jako handlarz rupieciami, drobny oszust i cwaniak. Polscy internauci przeprowadzili prawdziwy szturm w komentarzach. Niektórzy już zapowiadają, że rezygnują z usług operatora w Polsce.
A takich spraw było więcej. "Sprzedawcy w Warszawie handlują wyrobami z zepsutego i śmierdzącego mięsa" – donosiły także czeskie portale powołując się na artykuł w naTemat, w którym opisaliśmy proceder handlu nieświeżym drobiem w warszawskich knajpach prowadzonych przez Azjatów. Przypadek ten stał się dla nich kolejnym dowodem na potwierdzenie tezy, że polscy przedsiębiorcy to krętacze, a od naszej żywności lepiej trzymać się z daleka. "Kolejnym", bo od miesięcy trwa w Czechach kampania wymierzona w polskie produkty.
Zaczęło się na początku 2012 roku, kiedy media doniosły, że nieuczciwi przedsiębiorcy dodawali do żywności sól przemysłową zamiast spożywczej. A że Czesi masowo kupują tanie polskie jedzenie, z miejsca uogólnili problem na wszystkie produkty . W kolejnych miesiącach słyszeliśmy m.in. o lodach z Polski zawierających chemikalia, słodyczach ze środkiem na szczury i zatrutych kurczakach. Czescy dziennikarze, urzędnicy i politycy prześcigiwali się w propagandowych apelach o wstrzymanie importu śmiertelnie niebezpiecznych artykułów i pokazanie całemu polskiemu biznesowi czerwonej kartki.
– Ta fama dookoła żywności zaczyna przybierać naprawdę histeryczne formy. W konsekwencji ciągle utrwala stereotyp, że z Polski nie może pochodzić nic, co dobre – mówi mi Piotr Gawliński, politolog i licencjonowany przewodnik praski, który w stolicy Czech mieszka od kilku lat.
Mają nas za biedaków
Rzeczywiście, całe zamieszanie wokół polskiej żywności to tylko część większej układanki, która zwie się uprzedzeniem. Bo o ile w Polsce najczęściej można się spotykać z postawą fascynacji Czechami, o tyle w drugą stronę podobnie to nie działa. "To trochę miłość jednostronna. Czesi mają sceptyczne nastawianie do Polski" – przekonywała niedawno w rozmowie z naTemat Jana Kępska, Czeszka mieszkająca w Polsce. To zresztą jedna z bardziej wyważonych opinii w tym temacie.
– W opinii Czecha, Polak to nieuczciwy handlarz i krętacz. Oni czują się od nas trochę lepsi, bo wydaje im się, że są bardziej cywilizowani, a Polska to taka czarna, zacofana, katolicka dziura – ocenia Maciej, szef organizacji zajmującej się polsko-czeską współpracą, który sam mieszkał przez kilka lat nad Wełtawą.
Przyczyna takiego stereotypu jest prosta: niewiedza. – Czesi są ignorantami, jeśli chodzi o Polskę. Prawie nas nie odwiedzają, a jeśli już, to wybierają Kraków i Wieliczkę. Najlepiej było to widać przy okazji Euro 2012, kiedy okazywało się, że ci mieszkający 100 km od granicy nigdy jeszcze u nas nie byli. Jeden z moich znajomych dziwił się: "Polska? To tam musi być bardzo biednie..." – opowiada nasz rozmówca.
Jak twierdzi, niechęć Czechów do Polaków przejawia się w najprostszych rzeczach, jak choćby w tym, że na tablicach w popularnych miejscowościach wypoczynkowych nie ma napisów po polsku. – A przecież 70 proc. wszystkich turystów to Polacy. Są informacje po angielsku czy francusku, ale nie po naszemu. Zresztą, nawet jeśli chodzi o badania sympatii do różnych nacji, to u Polaków Czesi stoją na pierwszym miejscu, a u Czechów my ledwo mieścimy się w pierwszej dziesiątce.
"Kombinujecie!"
Pavel Trojan, Czech pracujący w Instytucie Polskim w Pradze, też nie ma wątpliwości, że jego rodacy są uprzedzeni do polskich sąsiadów. Podkreśla, że Czesi patrzą na nas jak na kombinatorów, którzy czekają na okazję, by wydrzeć dodatkowe parę groszy dla siebie:
– Pewne cechy są dla Czechów nie do przyjęcia. Na przykład zwykłe targowanie się nie wchodzi u nas w grę i jest postrzegane jako rodzaj krętactwa czy oszustwa. Myślę, że wynika to po trochu z naszego kompleksu, który dotyczy wszystkich sąsiadów, także Węgrów czy Słowaków. To jest takie założenie, że my zawsze jesteśmy i byliśmy lepsi. Spotykam się z ludźmi i słyszę na przykład: "Byłem w tej Warszawie 20 lat temu i to najgorsze miejsce na świecie, nigdy więcej tam nie pojadę".
Jego zdaniem Czesi jeszcze długo zmagać się będą ze stereotypami. – Polak jest w stanie się szybko zakochać i odkochać. Czech potrzebuje do tego dużo czasu, ale jak się zakocha, to ta miłość zostaje na zawsze – stwierdza.
Papież, różaniec i kiełbasa
Na szczęście, co podkreślają wszyscy moi rozmówcy, ogólna stereotypowa niechęć nie przekłada się na konkretne zachowania, kiedy Czech spotyka się z Polakiem twarzą w twarz. Jak to w przypadku uprzedzeń bywa, co innego przekaz medialny, wyobrażenia dotyczące całego narodu czy relacje biznesowe, a co innego kontakt osobisty. – Zawsze spotykałem się z dużą życzliwością i Czesi pomagali mi w różnych sytuacjach. W ogóle sądzę, że dużo moglibyśmy się od nich nauczyć, szczególnie zaradności – podkreśla Maciej.
Piotr Gawliński także zapewnia, że nigdy nie zdarzyło się, by ktoś traktował go z góry. – Jeśli zejdziemy z takiego ogólnego poziomu na przyziemne sprawy, to znajdziemy bardzo pozytywne przykłady. Na przykład osoby, z którymi rozmawiałem, mają przekonanie, że Polak w czasach komunizmu był bardzo zaradny, potrafił zdobywać dobra, które nie były powszechnie dostępne. Teraz też przyjmuje się, że może nie jest to rekin finansjery, ale zawsze ma pieniądze. Pamiętam, jak na jednej imprezie wyciągnąłem skórzany portfel, a jedna z osób zapytała: "czy to nie za mały portfel jak na Polaka"? – śmieje się.
Fala propagandy
Problem w tym, że czeskie media w ostatnim czasie zrobiły sporo, by zamknąć Polaków w stereotypowych ramach. Niech przykładem będzie jeden z tygodników, który umieścił na okładce zdjęcie Polki z warkoczem i krzyżem na szyi stojącej na tle malucha. Z kolei na okładce magazynu "Respekt" polską żywność "zachwalał" Jan Paweł II. – Wszystko po to, by podkreślić, że Polak to zawsze katolik – zaznacza Gawliński.
Jeśli dodać do tego całą masę publikacji o przedsiębiorcach oszustach, którzy chcą otruć Czechów, można odnieść wrażenie, że stereotyp jeszcze się wzmacnia. – Co na to można powiedzieć? Pozostaje wam zapraszać Czechów do Polski – kwituje Pavel Trojan.
Polska kojarzy się w Czechach wódką, ale działa to też w drugą stronę. Bo Polacy myślą też o nas: "o to pepiki, którzy ciągle siedzą przy piwie.
Piotr Gawliński
politolog, przewodnik po Pradze
Oczywiście ta polska przedsiębiorczość czasem traktowana jest podejrzliwie – na granicy krętactwa i uczciwości. Z kolei Czesi są bardzo pewni swojej wartości. Nawet na ulicznych straganach, gdzie sprzedaje się owoce sezonowe, musi być podkreślenie, że to "czeskie truskawki" i "czeskie maliny".