
Reklama.
To konsorcjum firm Warbud oraz Hochtief wybuduje Muzeum II Wojny światowej w Gdańsku. O wyborze wykonawcy zdecydowała najniższa cena, niecałe 250 mln zł. - A referencje? - pytają internauci w komentarzach pod newsem o zwycięzcach przetargu. Tak się składa, że Hochtief Polska oraz Hochtief Solution AG to część niemieckiego koncernu, którzy podczas wojny wspierał nazistowski reżim i korzystał na polityce prowadzonej przez Adolfa Hitlera. Czy akurat ta firma powinna być zaangażowana w budowę muzeum ukazującego historię II wojny światowej jako największego kataklizmu XX wieku?
- Cóż, oto chichot historii. Z naszych danych wynika, że wciąż jeszcze żyją ofiary Hochtiefu, które podczas wojny zmuszane były do pracy na rzecz tej firmy i nazistów - mówi Dariusz Pawłoś przewodniczący zarządu Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie. Dodaje, że podejmując się tak wrażliwego dla Polaków projektu, firma powinna wykonać jakiś dodatkowy gest charytatywny. - Przypomnę, że odszkodowania dla polskich ofiar przymusowej pracy wyniosły ok. 4,4 tys. marek niemieckich, a to tyle ile miesięczna pensja niemieckiego budowlańca - mówi Pawłoś.
Jego zdaniem wygrana niemieckiej firmy w przetargu nie powinna budzić wielkich kontrowersji. Przecież miliony Polaków jeździ volkswagenami, a na przeziębienie łyka aspirynę firmy Bayer. - Powinniśmy zdawać sobie sprawę, że prawie każda z niemieckich firm mająca więcej niż 70 lat historii zatrudniała polskich jeńców lub przymusowych robotników - mówi Pawłoś. Robił to również inny z uczestników przetargu, austriacki PORR. Pozostaje kwestia naprawy krzywd i odpowiedniego wyrównania rachunków. Szef fundacji podkreśla, że kiedy kilka lat temu niemiecka kolej, Deutsche Bahn wchodziła z ofertą na polski rynek w wyniku "etycznych przemyśleń" zgodziła się wesprzeć ofiary wojny kwotą 5 mln euro. - To wzór postępowania w takich drażliwych kwestiach - podkreśla.
Poprosiliśmy też o komentarz prof. Pawła Machcewicza, dyrektora muzeum i pełnomocnika premiera powołanego w sprawie jego budowy. Przez cały dzień nie znalazł jednak czasu. Profesor Władysław Bartoszewski, który nadzoruje przygotowania części wystawy muzeum powiedział, że nie ma wpływu na kwestie budowlano-techniczne. Czy dla niego zlecenie budowy niemieckiej firmie to zgrzyt? - Nie chcę się wypowiadać – odparł.
Antybohaterzy
W komunikacie samego muzeum można przeczytać, że "ekspozycja ma przedstawiać nie tylko losy Polaków, ale też doświadczenia innych narodów. Oprócz funkcji wystawienniczych muzeum ma pełnić rolę ośrodka edukacji, kultury i nauki". - Jest to zadanie ciągle aktualne, ponieważ pomimo upływu ponad 70 lat od wybuchu II wojny światowej, nie ma w Europie muzeum, które w sposób całościowy ukazywałoby przebieg i charakter tego konfliktu – podkreśla dyrektor.
W komunikacie samego muzeum można przeczytać, że "ekspozycja ma przedstawiać nie tylko losy Polaków, ale też doświadczenia innych narodów. Oprócz funkcji wystawienniczych muzeum ma pełnić rolę ośrodka edukacji, kultury i nauki". - Jest to zadanie ciągle aktualne, ponieważ pomimo upływu ponad 70 lat od wybuchu II wojny światowej, nie ma w Europie muzeum, które w sposób całościowy ukazywałoby przebieg i charakter tego konfliktu – podkreśla dyrektor.
Oznacza to, że firma budująca muzeum być może stanie bohaterem przyszłej wystawy. I to bohaterem niechlubnym. W czasie wojny Hochtief był głównym wykonawcą wielu obiektów wojskowych. Wykorzystywał przy tym pracę jeńców oraz przymusowych robotników – także tych z Polski. - Gdańskie muzeum to dla nas projekt czysto biznesowy nie łączymy współczesnej działalności z historycznymi wydarzeniami – mówi Maria Piłat, pełnomocnik zarządu ds. komunikacji w Hochtief Polska.
Referencje od Hitlera
Założona przez braci Helfmannów z Frankfurtu firma budowlana, w latach 30' była dużą przemysłową korporacją. Jej prezes Eugen Vogler wstąpił do partii nazistowskiej dopiero w 1937 roku, objął też stanowisko dowódcze w oddziałach Hitler Jugend. Firma zachowała dość spolegliwy stosunek do faszystów. Po uchwaleniu ustaw norymberskich wydalono z zarządu i rady nadzorczej menedżerów o pochodzeniu żydowskim. W 1939 roku jako największa firma budowlana III Rzeszy została włączona do machiny wojennej.
Założona przez braci Helfmannów z Frankfurtu firma budowlana, w latach 30' była dużą przemysłową korporacją. Jej prezes Eugen Vogler wstąpił do partii nazistowskiej dopiero w 1937 roku, objął też stanowisko dowódcze w oddziałach Hitler Jugend. Firma zachowała dość spolegliwy stosunek do faszystów. Po uchwaleniu ustaw norymberskich wydalono z zarządu i rady nadzorczej menedżerów o pochodzeniu żydowskim. W 1939 roku jako największa firma budowlana III Rzeszy została włączona do machiny wojennej.
Jako część organizacji Todt wybudowała słynne bunkry i kwaterę Hitlera pod Kętrzynem nazywaną Wilczym Szańcem. Zbudowała także Berghof, rezydencję Hitlera w Alpach Salzburskich, bazę okrętów podwodnych we Francji, oraz ośrodek wojsk rakietowych skąd wystrzeliwano V2. Niektóre źródła historyczne podają, że dzięki powiązaniom biznesowym z Kopf und Sohne oraz Hoch und Tiefbau z Katowic Hochtief był zaangażowany w budowę krematoriów w obozie zagłady w Auschwitz Birkenau.
Przeprosili i płacą
Trzeba przyznać, że w przeciwieństwie do Oetkerów (koncern spożywczy Dr Oetker) i rodziny Quadtów (udziałowcy BMW) koncern Hochtief miał odwagę rozliczyć się z przeszłością. Może przyszło mu to łatwiej, bo dziś za międzynarodową korporacją nie kryje się już indywidualny inwestor, albo potomek założycieli.
– Uznajmy naszą winę i ponosimy odpowiedzialność moralną za historyczne wydarzenia – to cytat ze specjalnego komunikatu firmy odnoszącego się do jej roli podczas II Wojny Światowej. Spółka podkreśla, że zaangażowała się w Fundację Pamięć Odpowiedzialność Przyszłość, z której środków pochodzą odszkodowania dla byłych jeńców i ofiar nazizmu. Z kilku miliardów euro jej funduszy 1,8 mld przydzielono na wypłaty Polakom.
Trzeba przyznać, że w przeciwieństwie do Oetkerów (koncern spożywczy Dr Oetker) i rodziny Quadtów (udziałowcy BMW) koncern Hochtief miał odwagę rozliczyć się z przeszłością. Może przyszło mu to łatwiej, bo dziś za międzynarodową korporacją nie kryje się już indywidualny inwestor, albo potomek założycieli.
– Uznajmy naszą winę i ponosimy odpowiedzialność moralną za historyczne wydarzenia – to cytat ze specjalnego komunikatu firmy odnoszącego się do jej roli podczas II Wojny Światowej. Spółka podkreśla, że zaangażowała się w Fundację Pamięć Odpowiedzialność Przyszłość, z której środków pochodzą odszkodowania dla byłych jeńców i ofiar nazizmu. Z kilku miliardów euro jej funduszy 1,8 mld przydzielono na wypłaty Polakom.
Warto jednak przypomnieć, że humanitarny gest niemieckiego biznesu wynikał z groźby bojkotu produktów "made in Germany" na rynku USA i nacisku międzynarodowej opinii publicznej. W 1998 roku kiedy powstała fundacja Pamięć Odpowiedzialność Przyszłość niemieckie firmy zobowiązały się do zebrania 5 mld marek niemieckich. Drugie tyle miał dodać rząd federalny. Problem w tym, że niemieccy przedsiębiorcy nie dotrzymali słowa i nie zgromadzili swojej części puli. Wkład uzupełniły odsetki od zgromadzonego kapitału. Przez kilkuletnie opóźnienie w wypłatach wielu Polaków nie doczekało rekompensaty.