Od trzynastu lat Edward Łańcucki ze względu na zły stan zdrowia nie może brać udziału w procesie Grudnia 70. Za słaby na salę sądową, schorowany generał potrafi jednak wykrzesać energię z siebie i pojawiać się na różnych imprezach. Po raz ostatni, jak ustaliła „Rzeczpospolita” w październiku 2013 roku.
89-letni były dowódca 16. Dywizji Pancernej nie może brać udziału w rozprawach sądowych. Schorowany generał nie może pojawiać się publicznie. Tyle, że podobnie jak inni jego towarzysze broni śmieje się polskiemu prawu w twarz. Oskarżony o sprawstwo kierownicze masakry na Wybrzeżu w 1970 roku, choć oficjalnie jest chory i nie wychodzi z domu, chętnie pojawia się na imprezach kombatanckich.
W październiku 2013 roku Łańcucki wziął udział w konferencji z okazji 70. rocznicy bitwy pod Lenino. Został tam wyróżniony związkowym odznaczeniem – Za Wybitne Zasługi dla Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych. – Wszyscy mają wstęp, jeżeli mają siły – mówił w rozmowie z „Rzeczpospolitą” przezes związku płk Henryk Strzelecki.
Łańcuckiemu od trzynastu lat brakuje zdrowia, by pojawić się w sądzie. Jednak ma wystarczająco energii na inne czynności. W 2007, 2008 i 2011 pojawiał się na uroczystościach wojskowych 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej w Żaganiu. Jest czynnym, nie honorowym, prezesem klubu były żołnierzy Drezdeńskiego Korpusu Pancernego w którym walczył podczas II wojny światowej. Do tego jeździ po kraju i opowiada o swoich doświadczeniach bojowych.
W podobny sposób, co Łańcucki procesu unika kilku generałów z czasów komunizmu. Wojciech Jaruzelski miał wystarczająco sił, by pojawić się na swoich urodzinach, choć podobno nie wstawał z łóżka. Z kolei gen. Józef Kamiński, mimo złego stanu zdrowia pojawił się chociażby na uroczystości z okazji powołania Akademii Obrony Narodowej. Czesław Kiszczak był zbyt chory i do tego dla sądu był osobą niedosłyszącą. Jednak bez problemów był w stanie usłyszeć dziennikarza „Super Expressu”, który będąc 10 metrów za nim poprosił o kierunek. Po ostatnich rewelacjach sąd ma ponownie zbadać, czy generał Łańcucki może brać udział w procesie.
Zbrodniarze niemieccy, przedostatni prezydent Egiptu Hosni Mubarak pojawiali się w sądach na kozetkach. Skoro w innych państwach potrafią „zapewnić” takie warunki schorowanym starszym panom, to dlaczego nie może w takich warunkach pojawić się generalicja z czasów PRL?
Jeśli generałowie, jak Łańcucki nie poczuwają się do winy, to nic nie stoi na przeszkodzie, by w sądzie przedstawili swoją rację. Jednak wygląda na to, że nasze sądy są zbyt pobłażliwe. I nie usłyszymy końca w tej sprawie. Natomiast sprawa na długie lata będzie przykładem tego, że potrafią być bezwzględne dla zwykłych obywateli, ale w przypadku dawnych władz pozostają bezradne.
Co do generała Łańcuckiego. Skoro potrafi zjechać kraj i brać udział w różnych uroczystościach, wysiedzieć na sympozjach, spędzać godziny na zewnątrz, to ma siły, by wziąć udział w procesie. Jeśli się nie pojawi, to po raz kolejny zaśmieje się nam, obywatelom w twarz.