– 7 marca Europejska Partia Ludowa wyznaczy swojego kandydata na stanowiska szefa Komisji Europejskiej. Wiem jedno: w tym konkursie premier Tusk nie będzie uczestniczył. To są spekulacje obecne wyłącznie w polskiej prasie – mówi w "Bez autoryzacji" europoseł PO Jacek Saryusz-Wolski, wiceprzewodniczący EPP.
Obawia się pan porażki PO w wyborach do Parlamentu Europejskiego?
Jestem spokojny o dobry wynik. Mam nadzieję na zwycięstwo, ale wiem, że może nie być tak dobrze, jak w poprzednich wyborach. Teraz w całej Unii Europejskiej centroprawica ma coraz niższe notowania. Obarcza się ją winą za kryzys, za politykę oszczędności, więc przyczyn tych naszych gorszych wyników trzeba tutaj upatrywać.
W UE za to mocno stoją notowania premiera Donalda Tuska. Jakie są pana zdaniem szanse, że zostanie przewodniczącym Komisji Europejskiej?
Tak, Premier cieszy się uznaniem w Europie. Ale dyskusje w polskiej prasie wokół przyszłego przewodniczącego Komisji Europejskiej to są spekulacje. Jeśli chodzi o stanowisko przewodniczącego Komisji Europejskiej, w tej chwili wszystkie partie swoich kandydatów wyznaczyły z wyjątkiem naszej frakcji EPP. My to zrobimy 7 marca podczas Kongresu EPP w Dublinie. Uważam, że spekulacje na ten temat szkodzą, bo sprawiają wrażenie, że decyzja ubiegania się Premiera o trzecią kadencję w Polsce nie jest ostateczna. Natomiast wyraźnie muszę zaznaczyć, że to spekulacje obecne wyłącznie w polskiej prasie.
Czyli szans żadnych nie ma? Nazwisko Tuska w rozmowach liderów waszej frakcji się nie pojawia?
Pojawiało się, ale kiedy premier powiedział, że nie ubiega się o to stanowisko, przyjęto to jako wyraźną deklarację i przyjęte zostało ze zrozumieniem, bo urzędujący premier w momencie, gdy zapowiada walkę o stanowisko w Unii, traci polityczną pozycję w kraju. Ja jako wiceprzewodniczący Europejskiej Partii Ludowej [EPP] byłem świadkiem, jak składano propozycje kandydowania aktualnym premierom Irlandii i Finlandii. Oni też odmówili z analogicznych powodów. W tej chwili o funkcję przewodniczącego Komisji Europejskiej walczą trzej kandydaci i oni aktualnie nie pełnią w swoich krajach roli premiera.
Podziela pan obawy, że wyjazd Tuska do Brukseli mógłby oznaczać początek wojny domowej w Platformie Obywatelskiej?
Na pewno premier Tusk przekłada stabilizację układu politycznego w kraju nad swoją ewentualną funkcję w Brukseli. Ja uważam, że dla niego jako dla osoby, to byłaby bardzo ciekawa ścieżka politycznej drogi, ale lepiej dla Polski i dla PO, gdy on jest stabilizatorem. Taką rolę dziś pełni w Polsce i według mnie to dobrze, że przeciął spekulacje na temat wyjazdu.
A w przyszłości wyobraża sobie pan Tuska na eksponowanym stanowisku w UE?
To jest premier, który cieszy się uznaniem w Europie ze względu na swoje sukcesy polityczne i gospodarcze. Ma też dobrą prasę. Tyle że ubieganie się o takie stanowiska wymaga stanięcia w szranki wyborcze. Pod rządami traktatu lizbońskiego to jest nowość, że kampania odbywa się w skali europejskiej. Taka była intencja, by ludzie wybierali nie tylko opcję polityczną, ale by wiedzieli również, z jaką osobą mają do czynienia. To dodaje tym wyborom bezpośredniego charakteru i decyzja o starcie to naprawdę bardzo poważny krok. Bardzo chciałbym, by Polak piastował ważną funkcję w Unii, ale na to trzeba jeszcze poczekać.
W Polsce kampania przed wyborami do Parlamentu Europejskiego już się zaczęła. Szczególnie głośno zrobiło się o kandydatach sportowcach i celebrytach, których tym razem na listach naprawdę sporo. Co pan sądzi o takich kandydaturach?
Trzeba to postrzegać wyłącznie w kategoriach marketingu politycznego. Jest część wyborców, która nie dostrzega różnic między ofertami programowymi różnych partii, za to kojarzy znane z innych dziedzin twarze. Na tej podstawie wybierani są tacy kandydaci. Europoseł to jest zawód, głęboka specjalizacja. Nie znam, z wyjątkiem jednego przypadku, zachodnioeuropejskich posłów piosenkarzy czy sportowców. Mam nadzieję, że wyborcy odsieją ich przy urnach.
U was też są takie osoby. Chociażby Bogdan Wenta, były trener reprezentacji piłki ręcznej.
To są dopiero przymiarki. Premier bardzo wyraźnie powiedział, że na listach PO celebrytów nie znajdziecie. I rzeczywiście tak jest.
Tusk - Kaczyński. Chciałby pan zobaczyć taką debatę przed wyborami europejskimi?
Wszelka debata w demokracji jest dobra, pod warunkiem, że dotyczy meritum. Chciałoby się, by Kaczyński z Tuskiem porozmawiali o sprawach europejskich, a nie tylko krajowych. Jeśli to ma być kolejna okazja do politycznych połajanek, to zupełnie bez sensu. Jeśli dyskusja o Unii, jestem jak najbardziej na "tak"!