Donald Tusk odniósł się do zamieszek, jakie wybuchły wczoraj w Kijowie, podkreślając, że mamy do czynienie z „dramatyczną chwilą w historii Ukrainy”. Przemawiając w Sejmie, Tusk oświadczył, że nadszedł czas, by na ukraińskie władze nałożyć sankcje osobiste i finansowe. Według niego to właśnie ekipa prezydenta Wiktora Janukowycza odpowiada za powstałą tragedię.
Tusk podkreślił, że optymalny dla Polski i Ukrainy scenariusz, zakładający kompromisowe zakończenie konfliktu, "wyczerpuje się na naszych oczach". Dlatego premier uważa, że Unia Europejska powinna objąć ukraińskie władze sankcjami, które będą przede wszystkim wyrazem negatywnej oceny moralnej, jaką należy wystawić ekipie prezydenta Janukowycza.
– Jeśli w czasie demonstracji padają zabici i ranni, jeśli na oczach całego świata siły porządkowe katują ludzi, to ocena moralna jest czarno biała. Za ofiary , za przemoc odpowiada władza w Kijowie, a nie opozycja – oznajmił szef rządu, dodając, że o odpowiedzialności władz należy mówić nawet wówczas, gdy dochodzi do "niekontrolowanych zachowań demonstrantów" lub prowokacji.
Tusk nie wierzy, by sankcje, które może nałożyć UE, "otrzeźwiły" Janukowycza. Jest jednak przekonany, że nadszedł czas na jasne wyrażenie solidarności z ukraińską opozycją i formalne zakończenie nierealnego już "scenariusza optymalnego", który Polska do tej pory usilnie wspierała.
Premier przyznał, że obecnie realne są scenariusze bardzo niebezpieczne nie tylko dla Ukrainy, ale i całego regionu, scenariusze zakładające nawet rozpad państwa ukraińskiego czy krwawą wojnę domową. Tusk podkreślił, że sytuację komplikuje nastawienie samego Janukowycza, który nie przestrzega zawartych zobowiązań. – Dialog z opozycją też bywa trudny, bo liderzy opozycji formułują często różne scenariusze, choć ich solidarność w obliczu przemocy i tak jest wyższa, niż niektórzy się spodziewali – stwierdził szef rządu.
Według niego powaga sytuacji wymaga od Polski i całej Unii Europejskiej wypracowania wspólnego stanowiska. – Nie stać nas na jałowy konflikt, musimy umieć budować wspólne, solidarne stanowisko, tego też oczekują od nas nasi ukraińscy przyjaciele – powiedział Tusk.
Mówiąc o ukraińskim konflikcie, premier zauważył, że mamy do czynienia z presją Rosji, która nie kryje swoich aspiracji. Zdaniem premiera bardzo ważną kwestią jest to, by walce o przyszłość Ukrainy szanować jej suwerenność i integralność. W walce tej UE może nie prezentować się tak silnie, jak Rosja, jednak nie powinno to zniechęcać europejskich polityków.
– Unia Europejska jest czymś innym niż Rosja. (...). Unia Europejska nie będzie imperium dowodzonym z jednego ośrodka władzy. Unia Europejska nie jest imperium i nie ma imperatora, i Bogu dzięki – zaznaczył Tusk, dodając, że taki imperator nie musiałby szanować polskich interesów.
PiS chce współpracować z rządem
Odnosząc się do słów premiera, Jarosław Kaczyński oświadczył, że jego partia jest gotowa podjąć współpracę mająca na celu wypracowanie wspólnego stanowiska ws. Ukrainy. – Jesteśmy gotowi w tym zjednoczeniu uczestniczyć – podkreślił prezes PiS. Kaczyński bił też brawa po przemówieniu Tuska - to moment wyjątkowy w polskiej polityce.
Jego zdaniem stanowisko Tuska jest jednak zbyt pesymistyczne i bierne. Kaczyński zauważył, że sankcje, które nie muszą mieć tylko znaczenia moralnego, można było zastosować w stosunku do ukraińskich oligarchów już wcześniej. Według niego Polska powinna zachowywać się w sprawie ukraińskiego konfliktu ofensywnie.
– Oczywiście nasze możliwości działania mają swoje limity, niemniej są to możliwości poważne i należy brać pod uwagę szansę na współpracę ze Stanami Zjednoczonymi – powiedział Kaczyński, przypominając, że niegdyś rozmawiał z Janukowyczem. Wówczas prezes PiS odniósł wrażenie, że Janukowycz uważa, iż aktualnie istnieje tylko jedna "wielka siła, z którą trzeba się liczyć". Ową siłą są właśnie Stany Zjednoczone.