Krzysztof Rutkowski szokuje opinię publiczną po raz kolejny. Jeszcze nie ucichły echa sprawy Madzi z Sosnowca, a były detektyw już udzielił wywiadu "Newsweekowi". W środku, oprócz pytań i odpowiedzi, znalazła się także sesja zdjęciowa, na której samozwańczy heros trzyma… lalkę-niemowlaka. Przekroczył granicę?
"Polski James Bond", "Sherlock Holmes znad Wisły", "bohater", ale też "oszust", "manipulant", "medialny pajac" - wszystkie te określenia dotyczą jednego człowieka. Krzysztof Rutkowski wie, jak wywoływać wokół siebie kontrowersje i co zrobić, by trafić na okładki gazet. Chociaż w ostatnich latach jego sława raczej przycichła, to w styczniu 2012 były już wówczas detektyw skutecznie o sobie przypomniał. I wygląda na to, że zrobi wszystko, by znów nie został zapomniany.
Świadomy prowokator...
O sprawie Madzi z Sosnowca napisano już wszystko, co można było napisać. Rutkowski w czasie jednego miesiąca: został wyniesiony na piedestał, walczył z krytycznie nastawioną dziennikarką (co przysporzyło mu jeszcze większej popularności), a na koniec stał się obiektem licznych żartów w internecie. Półnagie zdjęcia z jego sesji w "Newsweeku" błyskawicznie okrążyły internet, a użytkownicy Sieci nie pozostawili na nim suchej nitki. Dziwnym trafem, internetowa nagonka nie objęła najmniej śmiesznej, a najbardziej kontrowersyjnej fotografii - na której Rutkowski trzyma w rękach laleczkę-niemowlaka.
Czy naczelny detektyw RP zakpił sobie ze zmarłej Madzi, rodziców dziecka i milionów Polaków? A może po prostu padł ofiarą dziennikarskiej prowokacji?
… czy może ofiara mediów?
- Cała sesja zdjęciowa została wymyślona przez "Newsweeka" - tłumaczył nam się Rutkowski. - Wszystkie pomysły z sesji, także ten z lalką, zostały wymyślone przez dziennikarzy. Przecież ja im nie będę mówił, co mają robić - krótko stwierdził były detektyw. Trudno jednak zapomnieć o tym, że przecież to on sam musiał pozować do zdjęć i wyrazić zgodę na ich publikację, trudno więc uznać go za ofiarę. Pozornie wina może leżeć po stronie dziennikarzy, ale dla niektórych osób sytuacja jest jasna: Rutkowski chce pokazywać się w mediach za wszelką cenę.
- Takie zachowanie to lansowanie się na czyjejś tragedii. Godny ubolewania jest fakt, że sprawę ciągle się odgrzewa - ocenił Grzegorz Leks, vice przewodniczący Komitetu Ochrony Praw Dziecka w Sosnowcu. - Krzysztof Rutkowski przypomina o sobie właśnie odgrzewając całą sytuację, tylko po to, żeby zaistnieć. Gdyby opierał się na jakichś swoich wcześniejszych dokonaniach, to można by to traktować łagodnie. Ale teraz jego zachowanie jest skandaliczne - dodał krótko nasz rozmówca.
Sam zainteresowany jednak nie widzi w wywiadzie ani sesji nic złego. Wręcz przeciwnie - uważa, że jego umiejętności autopromocji są doceniane na zewnątrz.
- Mój wizerunek kreują media. I ja. Nie korzystam z porad specjalistów. Powiem więcej, kiedyś Piotr Tymochowicz zaproponował mi pracę w jego firmie, prowadziłem szkolenia dla managerów na temat kreowania wizerunku - pochwalił się detektyw. Miejmy nadzieję, że nie doradzał im robienia sobie zdjęć, kpiących z cudzej tragedii.