"Syjoniści do Izraela". Czyli, jak towarzysze szukali wroga
Marcin Zaremba
20 lutego 2014, 11:05·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 20 lutego 2014, 11:05
– Nie chcemy, aby w naszym kraju powstała piąta kolumna! – te słowa Władysława Gomułki rozpoczęły antysemicką kampanię, która osiągnęła apogeum w marcu 1968 roku.
Reklama.
„Z Andrzejem oczekujemy na odpowiedź z paszportowego. Jeżeli tylko dostaniemy, nie będę tutaj siedział tydzień dłużej, wyjadę jak stoję. Żyję nadzieją, że w myśl ostatniego przemówienia Gomułki zezwolą wyjechać. Jestem Żydem i jedynym moim marzeniem i obowiązkiem jest żyć w Izraelu”. To list studenta medycyny z Łodzi przechwycony przez urząd cenzury latem 1967 roku.
Wielki światowy konflikt dotknął tych dwóch braci z Łodzi i wielu innych z całej Polski, gdy 5 czerwca 1967 r. wojska izraelskie zaatakowały Egipt. Konflikt nazwano później wojną sześciodniową. Egipt wsparły militarnie Jordania i Syria. Po dwóch dniach lotnictwo państw arabskich przestało istnieć, a wojska egipskie w popłochu wycofywały się na drugi brzeg Kanału Sueskiego po przegranej bitwie na półwyspie Synaj. 10 czerwca izraelskie kolumny pancerne dotarły na przedpola Damaszku.
Wtedy do akcji włączył się Kreml. Premier Aleksiej Kosygin skorzystał z gorącej linii łączącej go z Białym Domem. Jego ówczesny lokator prezydent Lyndon B. Johnson usłyszał, że o ile ofensywa izraelska nie zostanie zatrzymana, Związek Radziecki podejmie „odpowiednie środki”, łącznie z przystąpieniem do wojny. Ponieważ na Morzu Śródziemnym nieopodal brzegów Izraela stacjonowała amerykańska V Flota, spełnienie tej groźby mogłoby przeistoczyć konflikt z lokalnego w globalny.
Zakonspirowany wróg
9 czerwca 1967 r. odbyło się w Moskwie posiedzenie Doradczego Komitetu Politycznego Państw Stron Układu Warszawskiego. Zebrani przywódcy zadecydowali o zerwaniu stosunków dyplomatycznych z Izraelem przez państwa członkowskie Układu Warszawskiego. Ze wspólnego frontu wyłamała się tylko Rumunia. Dziesięć dni później Gomułka, I sekretarz PZPR, w przemówieniu transmitowanym przez radio i telewizję oznajmił, że Izrael ma w Polsce ukrytych sprzymierzeńców, a sympatia dla niego jest równoznaczna ze zdradą Polski.
„Władze państwowe – mówił pierwszy sekretarz – traktują jednakowo wszystkich obywateli Polski Ludowej bez względu na ich narodowość. [...] Ale nie chcemy, aby w naszym kraju powstała piąta kolumna (oklaski). Nie możemy pozostać obojętni wobec ludzi, którzy w obliczu zagrożenia pokoju światowego, a więc również bezpieczeństwa Polski i pokojowej pracy naszego narodu, opowiadają się za agresorem, za burzycielami pokoju i za imperializmem. Niech ci, którzy odczuwają, że słowa te są skierowane pod ich adresem – niezależnie od ich narodowości – wyciągną z nich właściwe dla siebie wnioski”.
Socjolog Jan Szczepański zapisał tego dnia w dzienniku: „Dziś w W-wie zebrał się VI Kongres Związków Zawodowych, starannie wyreżyserowana wielka szopka z przeszło 1500 uczestników. Na otwarcie Gomułka wygłosił przemówienie, które przejdzie do historii, rozpali w Polsce falę nacjonalizmu i antysemityzmu. Było prawie w całości poświęcone konfliktowi izraelsko-arabskiemu, dało tendencyjny opis dziejów powstania państwa Izrael i ostry atak na tych Żydów w Polsce, którzy opowiedzieli się po stronie Izraela”.
Słowa Gomułki nie budziły wątpliwości: wszyscy Żydzi są zakonspirowanymi wrogami. Passus przyrównujący żydowską mniejszość do hitlerowskiej piątej kolumny w druku się jednak nie znalazł, wykreślony po naciskach członków Biura Politycznego KC. Zapadł jednak w pamięć widzów i radiosłuchaczy. Natychmiast stał się zwrotem popularnym, chętnie używanym w słownych napaściach na Żydów.
Określenie piąta kolumna ma sens złowrogi, zarzuca zdradę. Pochodzi z czasów hiszpańskiej wojny domowej (1936-1939). Mówiono wówczas o czterech kolumnach wojsk idących na republikański Madryt, piąta, zwolenników gen. Franco, miała znajdować się w stolicy. W okresie II wojny w ten sposób nazywano dywersantów niemieckich, którzy atakowali z ukrycia. Nic dziwnego, że porównanie Żydów mieszkających w Polsce do piątej kolumny jednych szokowało, innych, po cichu liczących na antyżydowską czystkę w elitach władzy, cieszyło.
Co sprawiło, że I sekretarz partii tak daleko posunął się w oskarżeniach? „Trudno powiedzieć – pisze Jerzy Eisler, autor fundamentalnej pracy „Polski Rok 1968” – czy była to tylko niezręczność, czy ewentualnie ktoś podsunął Gomułce wyrażenie »piąta kolumna«, czy też było ono w pełni świadomie użyte przez I sekretarza”.
Najbliżsi współpracownicy Gomułki wspominają go jako człowieka gwałtownego, niechętnie słuchającego rad i skłonnego do improwizacji w kwestiach politycznych. Wiadomo, że czerwcowego wystąpienia nie skonsultował z Biurem Politycznym. O kształcie przemówienia z 19 czerwca prawdopodobnie zadecydowała nie polityczna strategia, lecz krasomówczy zapał. Jednak żydowskiego zagrożenia pierwszy sekretarz nie wymyślił sam. Tak silną nerwową reakcję coś musiało wywołać. Pytanie: co?
Hipotezy dotyczące zachowań i decyzji Władysława Gomułki przedstawiamy w marcowym numerze miesięcznika ''Newsweek Historia''.