
Nie da się wyprzeć pytania "dlaczego ja", gdy to właśnie nasze dziecko cierpi na chorobę, występującą raz na 200 tysięcy urodzeń. Anna Domańska przez dwa dni po porodzie płakała, podobnie jak jej mąż Wojtek. Dziś jednak walczą o to, aby ich ukochana "Sówka" mogła żyć normalnie, do czego potrzeba jeszcze nawet kilkadziesięciu tysięcy dolarów. – Nie zamknę jej w domu tylko dlatego że wygląda inaczej. Po prostu nie i koniec – mówi w rozmowie z naTemat Anna, mama Marty.
Czym jest Zespół Aperta?
Uwarunkowany genetycznie zespół wad wrodzonych, obejmujący wrodzone zarośnięcie szwów czaszkowych oraz palcozrost. Większość przypadków jest sporadyczna, ale stwierdzono rodzinne występowanie choroby dziedziczonej.
Na obraz choroby składają się deformacje czaszki związane z przedwczesnym zarośnięciem szwów czaszkowych. Towarzyszą im zrośnięcie palców 2-5 rąk i stóp. CZYTAJ WIĘCEJ
Co wiedziała pani o Zespole Aperta przed urodzeniem Marty?
I co pani poczuła?
Ile kosztowała?
w Warszawie. Tam spotkaliśmy bardzo przychylnych lekarzy, którzy jak się dowiedzieli, że mamy umówioną operację w Niemczech i musimy zdążyć zrobić porządek z podniebieniem, przyznali nam bliski termin. Później były te dwie operacje w Niemczech. Za jakiś czas pojawił się problem ze stopą Martusi, bo duży palec zaczął jej rosnąć w bok i nie byliśmy w stanie zakładać jej żadnych bucików. Ta operacja również odbyła się w Monachium w kwietniu ubiegłego roku, a w maju miała pierwszą operację rozdzielenia paluszków w Hamburgu. 8 maja jedziemy na kolejną...
I to koniec?
Często zadaje sobie pani pytanie, "dlaczego to spotkało własnie nas"?
Mówicie o Marcie "Nasza Sówka", co pewnie nawiązuje do jej wyglądu. To dowód akceptacji?
