Od ośmiu lat średnio sześć milionów Polaków ogląda na antenie TVP każdy odcinek "Rancza", a bywało, że oglądalność zbliżała się do 10 milionów. W przyszłą niedzielę startuje kolejny sezon serialu i nic nie wskazuje na to, że będzie ostatni. Bo "Ranczo" to zjawisko, które dawno wykroczyło daleko poza ekrany telewizorów.
Kiedy w marcu 2009 roku premierowy odcinek czwartej serii "Rancza" zebrał przed odbiornikami rekordowe 9,9 miliona widzów, były zachwyty i gratulacje. Tym większe, że kilka tygodni wcześniej twórcy serialu zostali nagrodzeni dwiema Telekamerami. Dziś już takiej euforii nie ma, bo perypetie mieszkańców wsi Wilkowyje po prostu na trwałe wpisały się w naszą telewizyjną rzeczywistość.
Lubimy oglądać normalność
Z pozoru banalna historia: młoda Amerykanka Lucy (Ilona Ostrowska) osiedla się w małej podlaskiej wsi, gdzie walkę o rząd dusz toczą wójt ateista i proboszcz (podwójna, znakomita rola Cezarego Żaka). Dlaczego podbiła serca Polaków? – odpowiedzi na to pytanie szukano już nawet w pracach dyplomowych. Tak naprawdę jednak filozofii tutaj wielkiej nie ma.
– Fenomen sukcesu tkwi w tym, że Polacy odnajdują w "Ranczu" samych siebie. A ponieważ podane to jest w nieobraźliwej, sympatycznej formie, to potrafią się też z siebie śmiać. Ta kombinacja przekłada się na tak świetne wyniki, które utrzymują się od pierwszego sezonu – przekonuje w rozmowie z naTemat Artur Barciś, serialowy Czerepach.
Medioznawcy pod taką diagnozą się podpisują. Ile możne oglądać te same przesłodzone komedie romantyczne czy seriale kryminalne? W "Ranczu" mamy, przejaskrawione, ale jednak, samo życie. Do telewizora przyciąga codzienność: mieszkańcy wsi czy małych miasteczek, którzy stanowią główną widownię telewizji publicznej, rozpoznają w serialowych postaciach swoich sąsiadów. W dodatku, co jest wielką zaletą serialu, słyszą język, którym sami się posługują.
– Często słyszę, że serialowe sytuacje są jakby żywcem przeniesione z konkretnych wiosek. Pewnie w co drugiej gminie jest taki sekretarz jak Czerepach albo proboszcz, który tak aktywnie uczestniczy w życiu społeczności. Jednak nie mogę się zgodzić, że oglądają tylko małe ośrodki. Jeżeli oglądalność dochodziła momentami do 10 milionów, to przecież o czymś to świadczy – zaznacza Barciś.
Znajdź siebie i swoje problemy
Alkoholicy przesiadujący na ławeczce przed sklepem, policjant na usługach lokalnej władzy, wójt ze swoimi machlojkami czy wielodzietna rodzina z ojcem i mężem pijakiem. To kolejne "swojskie" motywy "Rancza". Według medioznawcy prof. Macieja Mrozowskiego znajdziemy nie tylko na wsi, ale w każdej lokalnej społeczności. – A że polskie społeczeństwo to wieś przeniesiona do miasta, to wszyscy bardzo dobrze odnajdujemy się w prowincjonalnej rzeczywistość, gdzie, jak w "Ranczu", fabuła płynie spokojnie – diagnozuje ekspert.
Spokój w serialowych Wilkowyjach zakłócają czasem wydarzenia, które tło mają w aktualnych problemach społecznych. W jednym z odcinków Czerepach zapoczątkował na przykład antyklerykalną kampanię, a w innym wiejskie kobiety się wyemancypowały, co wywołało bunt ich mężów. Z kolei cały poprzedni sezon kręcił się wokół kłopotów nowej wójt, która trafiła do więzienia. Prokurator na polecenie polityków szukał haków na starego wójta, który został senatorem, i groził jej zarzutami za korupcję. Brzmi znajomo?
– To jest świetna obserwacja tego, co dzieje się w kraju. Podkreślam: obserwacja, a nie ustawianie się po konkretnej stronie. Jeszcze bardziej będzie to widoczne w nowej serii. Jest taki odcinek, w którym mój bohater diagnozuje skład narodu. Mówi, że mieszkają tu jakby dwa zupełnie inne narody, które nie są w stanie się porozumieć, mówią odmiennymi językami. Jak Bułgarzy i Grecy. Pierwsi, jak chcą powiedzieć "tak", to kiwają głową przecząco. Drudzy kiwają twierdząco. Nie ma siły by się dogadali – opowiada Barciś.
Wilkowyje wychodzą z serialu
O fenomenie "Rancza" można mówić nie tylko w kontekście statystyk oglądalności i nagród. Co przyznają zgodnie twórcy i eksperci, serial stał się pewnego rodzaju zjawiskiem kulturowym. Ostatnio premierę miała nawet książkowa wersja tej historii, którą stworzyli scenarzysta serialu Jerzy Niemczuk oraz pomysłodawca Andrzej Grembowicz. Kilka lat temu nakręcono też film fabularny "Ranczo Wilkowyje".
– Nie wypada mi takich rzeczy mówić, ale rzeczywiście to jest szersze zjawisko. Przecież do Jeruzala, gdzie kręcimy serial, organizowane są wycieczki! Nawet pewne kwestie z serialu weszły już do codziennej mowy – komentuje odtwórca Czerepacha. Chodzi m.in. właśnie o słynną "ławeczkę" sprzed serialowego sklepu, której bywalcy spędzają czas na piciu i filozoficznych dysputach.
Jak dodaje Barciś, warto jeszcze pamiętać, że "Ranczo" ma także swój walor misyjny. – Bo jeżeli jest na serialowej wsi taka Solejukowa, która robi dobre pierogi, a potem zaczyna sprzedawać je w sklepie i w ten sposób utrzymać gromadkę dzieci, to z takiego przekazu rodzą się przedsiębiorcze kobiety. Przecież to też jest misja – przekonuje.