Ukraińskie MSW poinformowało, że wydano list gończy za Wiktorem Janukowyczem. Były prezydent jest poszukiwany w związku ze śledztwem dotyczącym zabijania ludności cywilnej. Obowiązki głowy państwa będzie tymczasowo pełnił przewodniczący Rady Najwyższej Ołeksandr Turczynow. Tymczasem Komisja Europejska zasygnalizowała już, że oferta podpisania umowy stowarzyszeniowej, jaką przedstawiła wcześniej Ukrainie, wciąż jest aktualna.
O wydaniu listu gończego za Janukowyczem poinformował pełniący obowiązki ministra spraw wewnętrznych Arsen Awakow. Janukowycz oraz inni byli oficjele są poszukiwani w związku ze śledztwem dotyczącym "masowego mordowania obywateli".
W sobotę ukraiński parlament odsunął Janukowycza od władzy, ustalając przy tym, że nowe wybory prezydenckie odbędą się 25 maja. Nie wiadomo, gdzie Janukowycz przebywa obecnie. Z ustaleń MSW wynika, że w niedzielę widziano go na Krymie. Janukowycz miał przebywać w Sewastopolu, gdzie znajduje się baza rosyjskiej marynarki. Były prezydent najprawdopodobniej chce przedostać się do Rosji.
Związany z partią Batkiwszczyna poseł Ołeksandr Bryhynec twierdzi, że Janukowycz schronił się "w bunkrze klasztoru patriarchatu moskiewskiego w miejscowości Wołnowacha". Miejscowość ta jest oddalona od Doniecka o około 60 km. Inne wersje utrzymują, że Janukowycz dostał się już na pokład rosyjskiego okrętu.
Ukraina podpisze umowę stowarzyszeniową z UE?
Krok w stronę Ukrainy wykonała w poniedziałek Komisja Europejska, oświadczając ustami swojego rzecznika Oliviera Bailly'ego, że jest gotowa na rozpoczęcie przygotowań do podpisania umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą. Bailly zaznaczył, że UE bedzie w stanie podjąć rozmowy zaraz po tym, jak wyłoniony zostanie nowy rząd Ukrainy.
Ukraina miała podpisać umowę stowarzyszeniowa już w zeszłym roku, ale ówczesny prezydent Wiktor Janukowycz postanowił wycofać się z tak daleko idącej integracji z UE. Niepodpisanie umowy było jedną z głównych przyczyn rozpoczęcia protestów na kijowskim Majdanie.
Rosja nie uznaje nowych władz Ukrainy?
O Ukrainie nie zapomina także Rosja. Premier Dmitrij Miedwiediew powiedział, że obecnie "nie ma tam z kim rozmawiać", sugerując tym samym, że Federacja Rosyjska nie uznaje władz, jakie wyłaniły się po obaleniu Wiktora Janukowycza. – Jeśli ludzie chodzący po Kijowie w czarnych maskach i z kałasznikowami w dłoniach są uważani za rząd, to trudno będzie nam współpracować z takim rządem – zaznaczył Miedwiediew.
Według niego Rosja może wrócić do normalnej współpracy z Ukrainą dopiero po tym, jak powstanie legalny, powołany zgodnie z ukraińską konstytucją rząd tego państwa. W podobnym tonie wypowiedziało się rosyjskie MSZ.
– Rozbrzmiewają wezwania do choćby niepełnego zakazu języka rosyjskiego, lustracji, likwidacji partii i organizacji, zniesienia ograniczeń w propagowaniu ideologii neonazistowskiej. Wzięto kurs na to, by dyktatorskimi, a czasem także terrorystycznymi metodami podporządkować sobie niezadowolonych w różnych regionach Ukrainy – stwierdzono w oświadczeniu resortu, które cytuje "Rzeczpospolita".