Niektórzy spojrzą na to z niedowierzaniem, inni zachwytem. Slow TV to nic innego jak telewizja, która „celebruje upływ czasu” i od kilku lat podbija serca Norwegów. Można w niej obejrzeć kilkunastogodzinną relację z procesu dziergania swetrów, palenia drewnem w kominku, robienia wianków czy spacerowania po lesie. Slow TV zdaje się być kolejną odskocznią od przesyconej informacjami rzeczywistości, w której zamiłowanie do „codziennych”, „prostych” zajęć jest traktowane jak fanaberia.
Slow TV to termin używany do opisu wielogodzinnych, telewizyjnych „maratonów” przedstawiających zwykłe, codzienne czynności, które zazwyczaj są pozbawione większego znaczenia – dzierganie swetrów, spacery po lesie, palenie drewna w kominku. Wykonywane czynności lub zdarzenia kadruje się w najprostszy możliwy sposób, całość wzbogaca nieinwazyjna, często bardzo spokojna muzyka.
Programy trwają zazwyczaj po kilka, a nawet kilkanaście godzin i – co najciekawsze – gromadzą przed ekranami naprawdę pokaźną widownię. Slow TV nie zmusza do ciągłego skupiania uwagi na ekranie, można spokojnie odejść od telewizora na godzinę czy dwie – po powrocie i tak będzie to samo.
Pierwowzorem Slow TV był film „Sleep”, zrealizowany przez twórcę pop artu, Andy’ego Warhola w 1963 roku. Przedstawiał on śpiącego przez ponad pięć godzin poetę, Johna Giorno. Film został później wyemitowany przez brytyjskie i norweskie stacje telewizyjne, a w latach 80. sprzedawany szerokiej publiczności na kasetach VHS.
Pomysł Warhola ewoluował również w inną stronę – podczas świąt Bożego Narodzenia w 1966 roku na amerykańskim kanale WPIX można było oglądać długą, nieprzerywaną reklamami relację z palenia się w kominku kłody drewna. W tle słychać było tradycyjne, świąteczne piosenki – od tego czasu emisja programu „Yule Log” stała się świąteczną tradycją.
W latch 80. podobne filmy przedstawiające monotonne ujęcia jednego motywu czy zdarzenia realizowano głównie w Stanach Zjednoczonych – przykładem mogą być min. obrazy Petera Middletona, który filmował przejazdy pociągami, tramwajami i metrem od początku do końca trasy, w różnych częściach świata. Jednak dopiero kilka lat temu Slow TV stała się powszechnie popularna– za jej kolebkę uznaje się Norwegię, w której zwykłe, codzienne zajęcia cieszą się niezwykłym zainteresowaniem.
Slow TV w Norwegii
Na norweskim kanale NRK w latach 2009 – 2013 stworzono odrębne telewizyjne show, nazwane właśnie Slow TV ( Sakte-tv), na którym można oglądać programy, koncentrujące się na konkretnym przedmiocie bądź nudnej, powtarzalnej czynności. W programie Sakte-tv można było oglądać między innymi monotonną relację z siedmiogodzinnej jazdy pociągiem z Oslo do Bergen – ten film zebrał przed ekranami telewizorów aż milion widzów, co stanowi blisko 20 proc. norweskiej populacji. Dla porównania w Polsce analogiczną oglądalność (na poziomie 8 mln. widzów) miał olimpijski skok Kamila Stocha.
Blisko połowa obywateli Norwegii oglądała na kanale NRK 134 godzinną relację z pływania statkiem po fiordach. Nieprawdopodobne ilości widzów zgromadziła przez telewizorami 18 godzinna obserwacja pluskającego się w wodzie łososia i maraton robienia na drutach. Ogromną popularnością cieszył się również Wieczór Narodowego Palenia w Kominku, który był bezpośrednim zapożyczeniem programu Yule Log. Przez 12 godzin cała Norwegia obserwowała, w jaki sposób pali się drewno. Co więcej – widzowie z ogromnym zaangażowaniem i przejęciem komentowali na Facebooku, w jaki sposób powinny być ułożone poszczególne bale.
Okazuje się więc, że Slow TV nie tylko gromadzi przed ekranami telewizorów rzesze zainteresowanych, ale także budzi ogromne emocje. Dlaczego?
Slow TV jest doskonałą odskocznią od medialnej papki, którą bezwiednie chłonie się właściwie codziennie. Telewidzowie są zmuszani do stałej czujności – poszczególne programy są konstruowane w taki sposób, by bez przerwy przyciągać uwagę, co często skutkuje irytację i wyłączeniem telewizora.
– Współczesne media wykorzystują przede wszystkim kulturę nadmiaru wykorzystują bardzo mocne bodźce i epatują wszystkimi możliwymi skrajnościami. A że nadawców jest wielu, to walka o widza polega przede wszystkim na drastycznym przyciąganiu uwagi, co dzieje się w sposób absolutnie niewyobrażalny – mówi prof. Krzysztof Wielecki, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego. – Psychologowie alarmują, że taka sytuacja odbija się na zdrowiu psychicznym widzów, nic więc dziwnego, że wiele osób po prostu od tego ucieka – mówi socjolog.
Według prof. Wieleckiego ludzie zaczynają coraz częściej oglądać programy, które dotyczą ich rzeczywistych problemów. – Przecież nie każdy musi ratować cywilizację – mówi. Coraz częściej zaczynają interesować się tym, co mogą wykonać samodzielnie, w zwykłych czynnościach szukają odskoczni od galopującego konsumpcjonizmu. Programy podobne do tych, które są prezentowane na Slow TV, często mają działanie terapeutyczne i uspokajające.
Prospołeczna Skandynawia
W ogromnej popularności Slow TV w Skandynawii prof. Wielecki nie widzi nic dziwnego. – To jeden z efektów prospołecznego modelu gospodarczego, który ma ogromny wpływ zarówno na kulturę jak i na mentalność Skandynawów. Tam człowiek traktowany jest jak podmiot, więc nic dziwnego że zwraca się w stronę siebie samego i lokalnej społeczności – mówi prof. Wielecki. – Slow TV stanowi zaprzeczenie konsumpcjonizmu, nic więc dziwnego, że pojawiła się w kraju, w którym epatowanie drogimi markami jest po prostu nie na miejscu.
Według naszego eksperta skandynawski model gospodarki sprawia, ze ludzie nie muszą martwić się o niestabilne zatrudnienie, niewystarczającą ilość środków do życia, brak dostępu do opieki medycznej etc. Dzięki temu Norwedzy, Szwedzi czy Finowie mogą myśleć bardziej pro-społecznie i zwracać się w stronę przyjemnej, niefrasobliwej codzienności.
– Trzeba pamiętać, że bardzo agresywny model gospodarki, który Polska przyjęła ponad 20 lat temu, nie sprzyja wspólnotowemu myśleniu. Ludzie, którzy walczą o przeżycie nie mają czasu ani ochoty na oglądanie jadących pociągów lub dziergania na drutach – to jest możliwe tylko wysokorozwiniętych krajach, które – tak jak państwa skandynawskie – doskonale radzą sobie w kryzysie – mówi prof. Wielecki.
Mimo wszystko terapeutyczny i uspokajający aspekt Slow TV niejednokrotnie docenili również mieszkańcy innych części świata. Transmisje jazdy pociągów są emitowane w Niemczech, Francji, Stanach Zjednoczonych i Danii, na YouTube można znaleźć tysiące filmów, będących zapisem prostej czynności – ogromną popularnością cieszy się min. dźwięk suszarki do włosów, która skutecznie usypia małe dzieci.
W Polsce ogromną popularnością cieszyła się transmisja z polany, na której pasły się żubry, udostępniana przez Lasy Państwowe. Profil "Żubry Online" na Facebooku ma ponad 80 tysięcy "polubień". A przecież to nic innego, jak właśnie Slow TV.