And the winner is… – jak wygląda Hollywood w oscarową noc
NC+
01 marca 2014, 08:40·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 01 marca 2014, 08:40
Sznur wolno sunących limuzyn, tłum gapiów i setki gwiazd, w stronę których natychmiast kierują się obiektywy aparatów – tak wygląda Dolby Theatre w Hollywood wieczorem 2 marca. To właśnie tego dnia, podczas ceremonii rozdania Oscarów, zakończy się jeden z najbardziej emocjonujących kinowych sezonów. Święto kina, marketingu i…próżności. W Polsce można je oglądać w CANAL+. Transmisja rozpocznie się w nocy z 2 na 3 marca o 1:55.
Reklama.
Największe emocje budzą, jak co roku, nominacje w najważniejszych kategoriach: dla najlepszego filmu, reżysera, aktora i aktorki i za najlepszy scenariusz. W każdej z nich zapowiada się emocjonująca rozgrywka. Na liście nominowanych filmów są faworyci, o których mówiło się na długo przed ogłoszeniem nominacji, jak "American Hustle: Jak to się robi w Ameryce", "Kapitan Phillips", "Zniewolony - 12 years a slave", "Grawitacja", „Witaj w klubie” oraz "Wilk z Wall Street", zabrakło tu jednak znakomitego „Kamerdynera”, "Ratując pana Banksa” czy "Sierpnia w hrabstwie Osage”.
Niespodzianką jest nominacja dla skromnej „Nebraski”. Grający w tym filmie główną rolę Bruce Stern powiedział: ”Nie sądziłem, że będę czuł się tak, jakby nominacja to było coś wielkiego. Ale to jest coś wielkiego. Dlatego, że w tym roku ludzie zebrali się i powiedzieli: ten Bruce Dern umie grać!” Nie do końca wiadomo było, czy członkom Akademii przypadnie do gustu „Wilk z Wall Street”, o którym mówiono, że promuje postać „antybohatera”. Film został jednak nominowany, na Oscara ma także szansę grający w nim główną rolę Leonardo DiCaprio.
„Grawitacja” Alfonso Cuarona i „American Hustle” Davida O. Russela otrzymały po dziesięć nominacji. Głośny „12 Years a Slave” Steve’a McQueena, obraz poruszający wciąż trudny w Ameryce temat niewolnictwa, jest tuż za nimi z dziewięcioma nominacjami.
To właśnie tytuły tych trzech filmów najczęściej padają w bukmacherskich biurach. Russel był nominowany do nagrody za reżyserię w ubiegłym roku za „Poradnik pozytywnego myślenia”. Jeśli Oscara otrzyma McQueen, będzie pierwszym czarnoskórym reżyserem, który dostanie statuetkę w tej kategorii. Cuarona z kolei docenia się za niezwykle oszczędną formę filmu właściwie jednej aktorki – Sandry Bullock, i efekty specjalne.
Jeśli sprawdzi się zasada, że werdykt Akademii pokrywa się ze zdaniem Hollywoodzkiego Stowarzyszenia Prasy Zagranicznej wręczającego Złote Głoby - a zwykle tak jest– to przypomnijmy, że McQueen dostał nagrodę za najlepszy film, a Cuaron – za reżyserię.
Klasa i kasa
Na zdobycie statuetki liczą wszyscy, bo Oscary za najlepszą reżyserię i aktorstwo są nie tylko najbardziej prestiżowe, ale i wymiernie przekładają się na sukces finansowy. Już sama nominacja sprawia, że znacząco zwiększa się liczba widzów. „Tańczący z wilkami” po ceremonii rozdania Oscarów wygenerował zysk w wysokości 48 mln dolarów. „Slumdog. Milioner z ulicy” miał duży potencjał komercyjny już przed zdobyciem statuetki, zarabiając 44 mln dolarów, jednak po rozdaniu nagród zarobił 100 mln. W sumie przyniósł ponad 400 mln dolarów zysków.
Na razie jednak reżyserzy nie szczędzą sobie miłych słów i gratulacji. ”Przede wszystkim chciałbym pogratulować wszystkim nominowanym”- napisał Russel w oświadczeniu. ”Wszyscy mamy szczęście, że pracujemy w tym biznesie, że opowiadamy historie”.
O statuetkę za najlepszą role męską powalczą Christian Bale (“American Hustle”), Leonardo DiCaprio (“Wilk z Wall Street”), Matthew McConaughey ("Witaj w klubie"), Bruce Dern (“Nebraska”) oraz Chiwetel Ejiofor (“Zniewolony - 12 Years a Slave”). Wśród aktorek, które rywalizują o Oscara, znalazły się Amy Adams (“American Hustle”), Cate Blanchet (“Blue Jasmine”), Judi Dench (“Tajemnica Filomeny”), Sandra Bullock („Grawitacja”) oraz nominowana po raz 18. Meryl Streep („Sierpień w hrabstwie Osage").
Zakonnica w Akademii
Nie obyło się bez rozczarowań. Po ogłoszeniu nominacji wezbrała fala krytyki pod adresem Akademii. „Przykro jest być wśród tych, którzy zostali z pustymi rękami”- podsumowuje „Deadline Hollywood”, odnosząc się do braku nominacji dla Oprah Winfrey, Roberta Redforda, Scarlett Johanson czy Emmy Thompson. „Co oni tam piją?”, „Chyba są głusi!” ,”Może istnieje limit liczby Oscarów, które można zdobyć”– pisali blogerzy o decyzji Akademii. Co roku zresztą nominacje budzą takie same kontrowersje, co ona sama. Nie wiadomo dokładnie, kto decyduje o najważniejszych nagrodach w filmowym świecie. Wiadomo, że to grupa około sześciu tysięcy filmowców - reżyserów, aktorów, scenarzystów, operatorów, techników). Jak ustalił „Los Angeles Times”, postanawiając dowiedzieć się, kim jest ta grupa trzymająca władzę w kinematografii, ponad 90 proc. członków Akademii to biali, 77 proc. – mężczyźni, a średnia wieku – około 62 lata. Członkostwo jest dożywotnie, zdarza się więc, że o tym, czyje nazwisko zobaczą ogłaszający nominacje w zalakowanej kopercie decydują ludzie, którzy już od dawna z filmem nie mają nic wspólnego. "LA Times" dotarł między innymi do zakonnicy, która wciąż jest członkinią Akademii.
Bez niesmacznych żartów
W tym roku ceremonię w Dolby Theatre poprowadzi Ellen DeGeneres, scenarzystka i gospodyni talk show „ The Ellen DeGeneres Show”. Towarzyszyć jej będą nagrodzony w ubiegłym roku za rolę w „Lincolnie” Daniel Day-Lewis oraz zdobywczyni Oscara za występ w „Poradniku pozytywnego myślenia” Jennifer Lawrence, która jest także nominowana do nagrody dla najlepszej aktorki drugoplanowej w „American Hustle”. Jeśli zdobędzie kolejną statuetkę, będzie najmłodszą aktorką z dwoma Oscarami w historii. Po tym, jak występ Setha MacFarlane’a w roli gospodarza w ubiegłym roku wzbudził kontrowersje – twórcę „Family Guy” krytykowano za „mizoginistyczne i szowinistyczne żarty” – producenci zdecydowali się na powszechnie lubianą DeGeneres. To już drugi raz, kiedy poprowadzi ona rozdanie Oscarów. – Wiecie, co mówią: do trzech razy sztuka – skomentowała DeGeneres.
Zieloni na czerwonym dywanie
Nominacje i próby zgadywania, czyją półkę w salonie przyozdobi prawie czterokilogramowa, pokryta złotem figurka, to nie jedyne, co budzi zainteresowanie milionów widzów na świecie. Niemal równie ważne jest to, co gwiazdy mają na sobie. Projektanci zabiegają o to, by nominowani aktorzy włożyli sygnowane ich nazwiskami ubrania, a jubilerzy wypożyczają kolie i kolczyki, za równowartość których można zrobić niezły film. – Mam na sobie suknię, która kosztowała więcej niż mój film – skomentowała to, co dzieje się na czerwonym dywanie Jessica Yu, kiedy w 1997 roku odbierała nagrodę za swój dokument. Dla projektantów relacje w mediach, w których jeszcze wiele dni po ceremonii pojawiają się zdjęcia gwiazd ubranych właśnie przez nich, to darmowa reklama. W Stanach Zjednoczonych rozdanie Oscarów to drugie, po Super Bowl, najchętniej oglądane wydarzenie.
Kiedy w 1965 roku Bob Hope odbierał Oscara za całokształt twórczości, transmisja z gali po raz pierwszy odbywała się w kolorze. – Tym razem można faktycznie zobaczyć, jak zielenieją ci, którzy przegrali – powiedział. Już 2 marca zobaczymy dokładnie, czyje marzenie o złotej statuetce się spełni, a kto…cóż. Zzielenieje.