Po tym, jak Władimir Putin poprosił o zgodę na użycie sił militarnych na Ukrainie, a rosyjski parlament mu ją przyznał, jak bumerang wracają słowa Lecha Kaczyńskiego. Kiedyś wiecznie krytykowany za "machanie szabelką" i zbyt ostre podejście do Rosji, dziś może okazać się, że wiedział, przed czym przestrzegał.
Za pojechanie do Gruzji wiele osób krytykowało Lecha Kaczyńskiego. Tłumaczono, że to przecież nie nasza sprawa, że nie warto narażać relacji z Rosją, ba - że to niemal szarpanie śpiącego lwa za wąsy. Ś.p. prezydent nie słuchał tych głosów i pojechał wspierać Gruzinów. I przypominał przy tym, że Rosji za grosz nie można ufać w relacjach międzynarodowych, że rosyjskie apetyty nigdy nie zostaną zaspokojone. Dzisiaj jego wystąpienie wydaje się aktualne jak nigdy.
Wtedy Kaczyński, choć w kraju krytykowany, w Tibilisi stał w jednym szeregu z innymi prezydentami: Polski, Ukrainy, Estonii, Łotwy i Litwy. Wiele osób uważa do dzisiaj, że to właśnie inicjatywa tych osób zatrzymała poważny rozlew krwi w Gruzji.
Przemówienie Lecha Kaczyńskiego z Gruzji odbiło się szerokim echem, również na świecie. Dzisiaj, gdy nad Ukrainą tuż tuż wisi widmo wojny, a Władimir Putin - jak to określił ś.p. prezydent - "znowu pokazał swoją prawdziwą twarz", przemówienie Kaczyńskiego jest aktualne, jak nigdy.
Lech Kaczyński zaznaczał wtedy, że rosyjską dominację poznaliśmy wszyscy, w różnych okresach historii. - To nieszczęście dla całej Europy - przekonywał. - To łamanie ludzkich charakterów, to narzucanie obcego ustroju, to narzucanie obcego języka. Ale czym się różni sytuacja dzisiaj od tej sprzed wielu lat? Dziś jesteśmy tu razem. Dziś świat musiał zareagować, nawet jeżeli był tej reakcji niechętny. I my jesteśmy tutaj po to, żeby ten świat reagował jeszcze mocniej. W szczególności Unia Europejska i NATO - mówił prezydent w 2008 roku w Gruzji.
Kaczyński zaznaczył przy tym, że tak samo jak i inni, popełnił błąd - wierząc, że przynależność do NATO i Unii Europejskiej "zakończy okres rosyjskich apetytów".
- Ale potrafimy się temu przeciwstawić, jeżeli te wartości, o które miałaby się Europa opierać mają jakiekolwiek znacznie w praktyce. Jeżeli mają mieć znaczenie, to my musimy być tu, cała Europa powinna być tutaj - przekonywał.
Słowa te, jak ulał, pasują do dzisiejszej sytuacji na Ukrainie. Dzisiaj nikt ich nie wygłosi, ale warto je pamiętać. Warto je pamiętać tym bardziej, że przecież wszyscy po cichu myślimy to samo: skoro dzisiaj Ukraina, to może naprawdę za kilka lat Polska. Oby Lech Kaczyński wtedy, w 2008 roku, mimo bardzo trafnej diagnozy rosyjskiego imperializmu, co do Polski się mylił.
Można powiedzieć, że państwo rosyjskie po raz kolejny pokazało swoją twarz, tą prawdziwą, bardzo to nas smuci, ale trzeba rzeczywistość przyjąć do wiadomości.
Lech Kaczyński
Przemówienie z Gruzji, 2008 rok
Jesteśmy tu po to, by podjąć walkę. Po raz pierwszy od dłuższego czasu nasi sąsiedzi z północy, dla nas także z północy, ze wschodu, pokazali twarz, którą znamy od setek lat. Ci sąsiedzi uważają, że narody wokół nich powinny im podlegać. My mówimy nie! Ten kraj to Rosja. Ten kraj uważa, że dawne czasy upadłego, niecałe 20 lat temu, imperium wracają. Że znów dominacja będzie cechą tego regionu. Otóż nie będzie. Te czasy się skończyły raz na zawsze. Nie na dwadzieścia, trzydzieści, czy pięćdziesiąt lat!
Lech Kaczyński
Przemówienie z Gruzji, 2008 rok
Gdy zainicjowałem ten przyjazd niektórzy sądzili, że prezydenci będą się obawiać. Nikt się nie obawiał. Wszyscy przyjechali, bo Środkowa Europa ma odważnych przywódców. I chciałbym to powiedzieć nie tylko Wam, chciałbym to powiedzieć również tym z naszej wspólnej Unii Europejskiej, że Europa Środkowa, Gruzja, że cały nasz region będzie się liczył, że jesteśmy podmiotem. I my też wiemy świetnie, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze Państwa Bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę!