Właśnie ruszyła kolejna edycja kulinarnego show "Top Chef". Już po pierwszym odcinku przebija się tam postać Adama Kowalewskiego. „Adam jest zwycięzcą. Reszta daleko z tyłu”, „to może być czarny koń, cichy, spokojny, ale z talentem” , „finalista na 100 %” – to tylko niektóre z pochwał pod jego adresem, jakie pojawiły się na facebookowym fanpage’u programu. Podobnego zdania są jego przełożeni. Kim w ogóle jest Adam, gdzie można spróbować jego dań i dlaczego aż tak wiele osób upatruje w nim zwycięzcę?
Adam Kowalewski z należącej do Caritasu Pierogarni pod Aniołami w Bydgoszczy jest jednym z 14 uczestników programu "Top Chef", którzy w pierwszym odcinku walczyli o uznanie jurorów. Skromny 27-latek pracował wcześniej m.in. w wyróżnionej trzema gwiazdkami Michelin restauracji Martina Berastegui koło hiszpańskiego San Sebastian. – Najczęściej gotuję dla dostojników kościelnych. Jestem osobą spokojną, ale jak tylko trafię na kuchnię, to jestem prawdziwym wariatem – mówi o sobie.
To on jako pierwszy otrzymał od jurorów imunitet, czyli pewność, że pojawi się w kolejnym odcinku. Czym ich przekonał? Bardzo prostym daniem: jajkami marynowanymi w ziołach. – Na początku nie można przekombinować – tłumaczył swój wybór.
Niebo w gębie
Jurorzy byli tą prostotą zachwyceni. – Dla kogo gotujesz? Oni muszą być w siódmym niebie – tak Wojciech Modest Amaro skomplementował kulinarne umiejętności Kowalewskiego. Słowa te potwierdziła w rozmowie z naTemat Katarzyna Stefańska, kierownik Centrum Handlowo-Usługowego Cartias Bydgoszcz, w którym pracuje Adam.
– Jest wspaniałym kolegą, a do tego wydajnym pracownikiem. Bardzo skromnym i bardzo utalentowanym. Dokładnie takim, jakim widzimy go w programie, choć po pierwszym odcinku niewiele jeszcze można o nim powiedzieć. Jest małomówny, początkowo wydawał nam się nawet trochę tajemniczy. Ale to dlatego, że ma swój świat i swoją pasję i temu się poświęca. Trochę różni się od innych młodych ludzi. Jest takim gatunkiem faceta, który dzisiaj jest na wymarciu. Ma ogromny potencjał, ale też swoją godność i zasady, nie będzie chciał się sprzedać, nie jest komercyjny. Dla nas wszystkich jest czarnym koniem „Top Chef”.
Nasza rozmówczyni nie była w stanie powiedzieć, co jest specjalnością bydgoskiego kucharza, a to dlatego, że "jest dobry na całej linii". – Goście, którzy jedzą przygotowane przez niego posiłki naprawdę są w siódmym niebie. Ma też ogromną wyobraźnię i kulinarną fantazję. Często jest tak, że mamy ciąg uroczystości podczas których powtarzają się ci sami goście. Adam za każdym razem wymyśla coś innego. Za każdym razem coś wspaniałego.
– Nie wiem, czy wypada mówić, że to niebo w gębie, ale na pewno rozkosz dla podniebienia i poezja smaku. Adam jest osobą bardzo solidną, zasadniczą i prawą. Z drugiej strony jest skromny, delikatny i subtelny. Jeśli chodzi o kwestie zawodowe - jest wybitnej klasy znawcą kulinariów, a jego wiedza materializuje się dosłownie na talerzu – chwali Adama Kowalewskiego ksiądz Wojciech Przybyła, dyrektor Caritas Diecezji Bydgoskiej.
– Kiedy przeszedł eliminacje rozmawialiśmy o jego udziale w programie i tym, że przez jakiś czas nie będzie go w pracy. Nasi pracownicy są wolnymi ludźmi, mają prawo dysponować swoim czasem, umiejętnościami i pragnieniami. Jeśli udział w programie jest spełnieniem jego marzeń, a spotkanie z innymi uczestnikami i jurorami może być ważnym krokiem na jego życiowej ścieżce to z całego serca go popieram. Jestem dumny, że nas reprezentuje – dodaje duchowny.
Jak wyjaśnia ksiądz Przybyła, sukces Adama Kowalewskiego może mieć przełożenie pro publico bono. Pierogarnia pod Aniołami działa komercyjnie, ale w ramach swojej działalności pomaga także potrzebującym.
– Jeśli udział Adama w Top Chef zwiększy zainteresowanie Pierogarnią i nasz obrót, to możemy się tylko cieszyć, że będziemy mieli więcej środków na pomaganie. Bardzo mu kibicujemy. Ja już nie mogę doczekać się kolejnej środy - z nikim się na godzinę 20.35 nie umawiam. Mam wykupiony abonament na moim prywatnym telewizorze, będę siedział i mocno kibicował Adamowi i tak aż do jego zwycięstwa – mówi duchowny.
– Szukam szamana, magika, artysty, kogoś z błyskiem geniuszu, kto porusza się po nutach smakowych z pewnością i umie tworzyć niesamowite kompozycje smakowe – deklarował przewodniczący jury Top Chefa, Wojciech Modest Amaro. Czy będzie nim „boski” kucharz z Pierogarni pod Aniołami?