
Mieszkańcy pogranicza wiedzieli o tym najlepiej. Na starość Buffalo Bill Cody, jeden z najbardziej znanych architektów naszej percepcji Zachodu, otwarcie przyznał, że kłamał na temat swoich brutalnych czynów, by sprzedać więcej powieści. W bitwach z Indianami został ranny dokładnie raz, a nie, jak twierdził, 137 razy. Takie opowieści cieszą się dużą popularnością wśród Amerykanów, którzy wydają się skłonni uwierzyć w niemal wszystko na temat Dzikiego Zachodu, o ile jest jednocześnie ekscytujące, brutalne i posępne CZYTAJ WIĘCEJ
Broń, broń wszędzie
Filmy w rodzaju "High Noon", "Butch Cassidy i Sundance Kid" czy "Siedmiu Wspaniałych" na dobre utrwaliły przekonanie, że wszyscy w Deadwood czy Dodge City byli uzbrojeni po zęby. Mit. Posiadanie broni mogło być natomiast powodem poważnych kłopotów z prawem, bowiem w miastach jak Wichita czy Tombstone było nielegalne. To właśnie posiadana broń była drugim najczęstszym powodem aresztu w tamtych czasach. Obowiązujące w dzisiejszym Tombstone prawo dotyczące posiadania broni jest mniej restrykcyjne niż to z czasów rzekomo wyjętego spod prawa Dzikiego Zachodu.
Jesse James, Billy the Kid, Wild Bill Hickok – te nazwiska kiedyś budziły grozę, dziś pobudzają zbiorową wyobraźnię, natychmiast przywodząc na myśl przystojnych, posępnych złoczyńców, w kapeluszach nasuniętych głęboko na oczy i cedzących groźby przez zęby. Hollywood chętnie podtrzymuje ten stereotyp – w ostatnim filmie o Jessiem Jamesie, "The Assassination of Jessie James" Roberta Forda, w rolę przestępcy wcielił się Brad Pitt.
Paul Newman, John Wayne, Clint Eastwood i setki innych białych aktorów latami wcielało się w mieszkańców amerykańskiego Zachodu. Czasem pojawił się gdzieś czarnoskóry lub Indianin, jednak w interpretacji Hollywood ten region był zamieszkany głównie przez białych Amerykanów. Nic bardziej mylnego – w XIX wieku i później Dziki Zachód to prawdziwe multikulturalne centrum.
Mężczyźni Dzikiego Zachodu – i ci dobrzy, i ci źli – najchętniej, o ile akurat nie uciekali przed szeryfem, nie ścigali złoczyńców i nie walczyli z Indianami, spędzali czas w saloonie będącym jednocześnie domem publicznym. Zwykle prowadzony przez doświadczoną życiem madame, burdel oferował panom wdzięki wyrozumiałych, wrażliwych i zadowolonych z życia prostytutek.
źródło: mises.org