
Halowe mistrzostwa świata w lekkoatletyce trwają w Sopocie w najlepsze. Wszystkich interesują dające medalowe nadzieje występy Polaków, ale oczy kibiców zwrócone są przecież także na światowej klasy gwiazdy, które na polskiej ziemi mogą bić rekordy. Przede wszystkim czekamy na skok Iwana Uchowa. Enfant terrible rosyjskiej lekkoatletyki, po którym jeszcze niedawno spodziewano się raczej kolejnych pijackich wpadek na stadionie niż tego, że będzie sięgał po złoto...
REKLAMA
Miłośnicy "Królowej Sportu" zastanawiają się, czy w Sopocie wreszcie poprawiony zostanie niezmienny od ćwierć wieku halowy rekord świata w skoku wzwyż, który ustanowił legendarny Kubańczyk Javier Sotomayor. Legendy krążą jednak nie tylko nad rekordem, ale i tym, kto teraz może go wreszcie pobić. To Rosjanin Iwan Uchow. Ten sam, który długo był chyba najpopularniejszym lekkoatletą na YouTube za sprawą tego występu na mityngu IAAF w Lozannie:
Iwan Uchow skacze po pijaku na mityngu w Lozannie
Tę wpadkę Rosjanina zobaczyły na YT już miliony kibiców.
Wtedy bardziej niż rekordy Rosjanina interesowało bowiem życie towarzyskie związane z licznymi podróżami po świecie, które są wpisane w profesjonalne uprawianie lekkoatletyki. W Lozannie Iwan Uchow tuż przed najważniejszym startem postanowił niczego sobie nie żałować i wyskoczył na kilka drinków. Jak potem tłumaczył, słynny pijacki wyczyn na stadionie był efektem mieszanki wódki i Red Bulla...
Po mityngu w Lozannie Uchow stanął przed widmem wykluczenia go z rosyjskiej reprezentacji. Jednak nawet wówczas działacze i trenerzy nie mogli zaprzeczyć jego wielkiemu talentowi i dali mu jeszcze jedną szansę. Skorzystał z niej na igrzyskach w Londynie, gdzie sięgnął po złoto. Teraz Rosjanin może ostatecznie potwierdzić, że na nią zasłużył. Wystarczy, że skoczy dwa centymetry wyżej, niż udawało mu się dotąd i pobije wreszcie granicę, którą Sotomayor ustanowił w 1989 roku w Budapeszcie skacząc na 2,43 m.
