Donald Tusk przyznał, że Rosja dokonała aneksji Krymu i "de facto na naszych oczach dokonuje się rozbiór Ukrainy", a przynajmniej jej wschodniej części. Premier określił sytuację tam jako "pełzającą wojnę". Jednocześnie zaznaczył, że obecnie Polska nie jest bezpośrednio zagrożona militarnie.
Donald Tusk nie szczędził gorzkich słów pod adresem Rosjan. - Na naszych oczach de facto dzieje się rozbiór Ukrainy - mówił premier w "Sygnałach dnia" w Radiowej Jedynce. Jak podkreślił, w rozwiązaniu konfliktu na Ukrainie kluczowa jest współpraca między Polską i Niemcami. - To są te dwa duże kraje w Europie, które mają bardzo poważne powody by być bardzo skoncentrowanym na sprawach Ukraińskich - wyjaśnił premier.
Tusk dodał, że obecnie to Warszawa i Berlin "grają kluczową rolę" w kreowaniu europejskiej polityki na wschodzie. Zarazem premier wskazywał, że błędne jest przekonanie, jakoby Polska mogła samodzielnie i z powodzeniem iść na konfrontację z Rosją. - Ja bardzo twardo chcę powtórzyć: polska polityka wschodnia ma sens wtedy, gdy jest wspólnotową polityką europejską, w której Polska odgrywa istotną rolę - mówił szef rządu.
Jak tłumaczył, "ta gra nigdy nie będzie w stu procentach odpowiadała wszystkim naszym oczekiwaniom". - Berlin nie będzie zachowywać się całkiem tak, jak ja chcę, ale Polska też nie chce wykonywać sugestii innego państwa. Nie będę narzekał na dotychczasowe zachowanie Niemiec, bo wcześniej widzieliśmy Niemcy bardziej pasywne, szczególnie w relacjach z Rosją - podkreślił Tusk i przypomniał, że "wojna niczego nie rozwiąże".
Tusk oświadczył też, że obecnie wydawane na wojsko 1,95 proc. PKB w zupełności wystarczy Polsce. Wyjaśnił, że dla naszej obronności bardzo istotna jest "ścisła współpraca z USA". - Widać, że to oni są gotowi do twardego i szybkiego działania, jeśli chodzi o współpracę wojskową. Nastawiamy się na jeszcze większe zbliżenie ze Stanami Zjednoczonymi - zapowiedział premier.
I choć Donald Tusk zapewnił, że w tej chwili "nie ma bezpośredniego zagrożenia" dla Polski, to dzisiaj "widać lepiej, niż kiedykolwiek, że stabilność nie jest dana raz na zawsze". Dlatego tak ważne dla naszego kraju są gwarancje sojusznicze. - Obecność żołnierzy NATO w Polsce sprzyjać będzie poczuciu bezpieczeństwa - podkreślił szef rządu.
Tusk myśli jednak nie tylko o kwestiach militarnych, ale i energetycznych. W świetle wydarzeń na Ukrainie sporo bowiem mówi się ostatnio o zależności energetycznej od Rosji. Zdaniem premiera, możliwe jest uniezależnienie się od kraju Putina, "trzeba tylko poświęcić na to krótkoterminowe interesy". Tusk wskazał, że takim zachowaniem była inwestycja w gazoport w Świnoujściu i umowa z Katarczykami na dostawy gazu, po której Rosja "inaczej traktuje Polskę". - Rosja zdaje sobie sprawę, że nie jesteśmy skazani na jej gaz czy ropę naftową. Dzięki terminalowi naftowemu w Gdańsku możemy w całości przestawić się na pracę na ropie, która przypłynie morzem - uspokajał premier.
- Dywersyfikacja możliwości dostaw gazu i ropy w Polsce spowodowała, że nie musimy ulegać żadnemu szantażowi energetycznemu - podkreślił Tusk. Zaproponował jednak przy tym wspólne zakupy gazu dla Europy jako perspektywiczne rozwiązanie, mające uniezależnić nieco UE od Rosji. - Gdyby Unia jako całość tak postanowiła, wtedy nikt, także Rosja, nie może lekceważyć klienta kupującego gigantyczną ilość gazu - stwierdził premier.