Miliarder, Luis Amaral, zakładał pierwsze Biedronki w Polsce. Dziś jest po stronie małych sklepikarzy i wypowiada wojnę dawnemu pracodawcy. Chce pokonać prawdziwego giganta na polskim rynku, a to nie będzie proste.
– Chcę wygrać z dyskontami – ogłosił w wywiadzie dla Portalu Spożywczego Luis Amaral, szef i główny akcjonariusz Eurocash, największy dystrybutor artykułów spożywczych w Polsce. Uważa, że polski handel tradycyjny, bazary i małe osiedlowe sklepy nie muszą ginąć pod naporem Biedronek, Lidlów czy Kauflandów. Mało tego, największy hurtownik w Polsce zapowiada, że podejmie wyzwanie cenowe, będzie reagować na obniżki cen na rynku tak, by i jego sklepy mogły być konkurencyjne.
Buńczuczne zapowiedzi pokonania sieci handlowej Biedronka padały już ust wielu biznesmenów, jednak w tym wypadku nie są słowami rzucanymi na wiatr. Amaral zna konkurenta na wylot, bo jeszcze w latach 90. sam był pracownikiem tej sieci handlowej. Przyjechał do Polski wraz z członkami portugalskiej rodziny Dos Santos i brał udział w zakładaniu pierwszych sklepów.
Po latach przeszedł na drugą stronę barykady. Dziś jego Eurocash zaopatruje małych sklepikarzy, którzy muszą sprostać silnej konkurencji ze strony dyskontów.
W zeszłym roku klienci Eurocashu zakupili towary za 16,5 mld zł, co przyniosło spółce 221 mln zł zysku. To dwukrotnie mniej niż skasowała Biedronka – 32 mld zł. Jednak po 10 latach latach inwestowania na polskim rynku Amaral ma więcej sklepów od konkurenta. Eurocash to największy hurtownik żywności, papierosów i alkoholu, czyli tak zwanych dóbr szybko zbywalnych. Pod jego skrzydłami działa sieć ABC, licząca 6133 małych i średnich niezależnych sklepów spożywczych. Do tego dochodzi 100 sklepów pod marką Delikatesy Centrum. Do wszystkich z nich towar rozwozi firma logistyczna Tradis – również część Eurocashu.
O skali biznesu mówią liczby. Rocznie sprzedaje 23 mln jednokilogramowych toreb cukru, 4,1 mln kg makaronu, 290 mln puszek piwa, a w święta 740 tys. czekoladowych Mikołajów.
Pionier Biedronek
Skąd Portugalczyk wziął się w polskim biznesie? Jest rok 1995. Amaral pomaga ojczystemu Jeronimo Martins zainstalować w Polsce pierwsze sklepy Biedronki. Jest w tym tak dobry, że w ciągu czterech lat sieć notuje już 1 mld euro obrotów. Rodzina Dos Santos proponuje mu powrót do Portugalii i objęcie ważnego stanowiska w centrali firmy w Lizbonie. Sterowanie biznesem na odległość szybko mu się jednak nudzi, więc postanawia realizować biznesowe pomysły w Ameryce Południowej. Sporo zarobił w funduszu inwestycyjnym. Wkrótce jednak ponownie zarezerwował bilet do Warszawy.
– W 2003 roku zebrałem zespół, aby wykupić Eurocash od Jeronimo Martins, wróciłem do Polski i jako właściciel dokonałem restrukturyzacji firmy, osiągając pozytywne wyniki finansowe – mówi o sobie skromnie. Prawda jest taka, że sieć hurtowni Eurocash Cash&Carry była słabo zarządzana, a właściciele Biedronki nie mieli pomysłu na jej rozwój.
Koledzy zazdroszczą
Jeronimo Martins bez żalu odsprzedało C&C Amaralowi za śmieszne 120 mln zł. Ten stworzył z tego perełkę handlu wartą dziś 5,3 miliarda złotych. – To prawdziwy wizjoner, który stworzył biznes idealnie dostosowany do polskiego rynku. Eurocash pomógł tradycyjnym sklepom przetrwać w walce z wielkimi supermarketami – podsumowuje Jakub Krawczyk, analityk z Raiffeisen Centrobank AG.
Amaral zna zwyczaje zakupowe Polaków. Twierdzi, że w odróżnieniu od reszty mieszkańców Europy lubimy robić zakupy codziennie i za małe kwoty, a nie raz w tygodniu zapełniać spiżarnie zapasami. Do hurtowni zaczęli zjeżdżać polscy sklepikarze, którzy wózkami wywozili zgrzewki taniego towaru. Pojawili się nawet zwykli bezrobotni, którzy ładowali do przyczep wory ziemniaków i kartony słodyczy, a potem jeździli po wioskach udając supermarkety na kółkach.
W biznesie Amaral ma opinię bezwzględnego, co ma potwierdzać transakcja przejęcia części biznesu polskiej firmy Emperia, notowanej na giełdzie sieci hurtowni spożywczych. W 2010 roku Portugalczyk ostro zagrał kierując atrakcyjną ofertę sprzedaży akcji do akcjonariuszy Emperiii, wbrew woli głównego właściciela, Artura Kawy. Ten uważał, że oferta jest zbyt niska. Po roku kłótni, wojnie prawnej i szachowania się giełdowymi zagrywkami, Polak ustąpił. Odsprzedał za miliard złotych spółkę Tradis, czyli część biznesu zajmującą logistyką, a także kilka małych sieci handlowych o zasięgu regionalnym.
Miliarder dzięki Polakom
Z kolei magazyn "Forbes" opisuje zabawną historyjkę jak Luis Amaral negocjował zakup luksusowego bentleya cabrio z polskiego salonu. Kiedy sprzedawca nie chciał zejść z ceny, Amaral zakończył rozmowę i zadzwonił do firmowego salonu w Berlinie. Kupił auto taniej i od ręki, mimo że był to samochód demonstracyjny. – Taki już mam charakter. Lubię się targować i nie lubię przepłacać. Gdy idę do sklepu, zawsze szukam przecen – zwierzył się dziennikarzom.
Bajeranckie auto to jedne z nielicznych zbytków biznesmena. Luis Amaral poza oficjalnymi godzinami pracy nosi się jak południowiec, na luzie, często bez krawata, a nawet z wypuszczoną ze spodni koszulą. Stroni od nadętej, nowobogackiej "warszawki". Nie uczestniczy w imprezach Polsko-Portugalskiej Izby Handlowej. W Biedronce jest persona non grata odkąd przeciągnął na swoją stronę kilku menedżerów.
W zeszłym roku Amaral trafił do prestiżowego „Indeksu Miliarderów Bloomberga”, na którym znajdują handlowi giganci: rodzina Waltonów( od WallMartu), Schwarz, założyciel Lidla, a także sam Alexandre Soares Dos Santos, właściciel Jeronimo Martins. Fortunę Amarala wyceniono na ponad 1,1 mld dolarów. I pomyśleć, że to wszystko dzięki polskim sklepikarzom.