“Publikować zdjęcia, nazwiska i adresy bandytów” – apelują internauci pisząc o pijanych kierowcach lub stadionowych chuliganach. W podobnym duchu wypowiada się prawnik i nasz bloger: – Uważam, że osoby dopuszczające się przestępstw w przestrzeni publicznej powinny być publicznie piętnowane – mówi Jerzy Naumann. Ale nie wszyscy się z nim zgadzają.
“Tak pokazuje się winnych w normalniejszym kraju. Zdjęcie, imię, nazwisko, wiek, ulica…” – pisze jeden z użytkowników serwisu Wykop, jako przykład podając artykuł z irlandzkich mediów. W tekście tym opisane są losy 31-letniego mieszkańca tego kraju, który prowadząc samochód “na podwójnym gazie” zabił ciężarną kobietą.
I rzeczywiście: z artykułu o skazanym dowiadujemy się bardzo wiele – widzimy m.in. jego twarz. Zdaniem wielu osób takie upublicznianie danych osobowych to nie tylko słuszna, dodatkowa kara, ale i forma odstraszania potencjalnych przestępców. Jednak wbrew temu, co sądzi wspomniany Wykopowicz, taki środek karny jest w Polsce sądom dostępny: pytanie tylko, czy sędziowie chcą z niego korzystać?
Stosować czy nie stosować?
“Statystyki dotyczące pijanych kierowców są wyjątkowo niepokojące, dlatego zarówno policja jak i sądy szukają sposobu, by możliwie skutecznie zniechęcić do jazdy „po kielichu”. Czy tym sposobem będzie publikacja wyroków oraz nazwisk skazanych w sieci?” – pyta portal Miastoknurow.pl i przytacza przypadki dwóch mieszkańców Knurowa, których dane zostały upublicznione przez Sąd Rejonowy w Gliwicach po tym, gdy zatrzymano ich na “podwójnym gazie”.
Ale zdaniem adwokata Jerzego Naumanna polscy sędziowie bardzo rzadko stosują przepis pozwalający na publikację wyroków w taki sposób, by ich treść dotarła do opinii publicznej.
Ale nie wszyscy zgadzają się z taką opinią. Ryszard Rólka, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Zielonej Górze, broni sędziów podkreślając, że zarówno intencje ustawodawcy jak i doktryna wskazują, że podawanie wyroku do publicznej wiadomości powinno być stosowane tylko w wyjątkowych okolicznościach.
– Masowe korzystanie z tej możliwości znacznie osłabiłoby jej społeczne oddziaływanie. Informacje o skazanych, które powinny przykuwać uwagę i stanowić ostrzeżenie, mogłyby być bowiem z czasem traktowane jako coś oczywistego i mało ważnego – twierdzi Rólka.
Pijanych kierowców ubywa – prawo działa?
Ale przeciwko publikacji personaliów skazanych podnoszone są też inne argumenty: przypomina się m.in., że taka kara to stygmat, który obarcza nie tylko przestępcę, ale i jego rodzinę.
Wątpliwości wzbudza też to, w jaki sposób sądy decydują, kogo ta dodatkowa kara powinna dotknąć. – Jest trochę jak strzał ślepym nabojem. Trzeba celować w te osoby, gdzie to może pozytywnie oddziaływać. To nie może być akt mechaniczny – alarmował na łamach “Polityki” prof. Marian Filar.
Jednak, jak pisze “Polityka”, tak właśnie niestety jest: ze statystyk wynika, “że współczesny pręgierz jest stosowany właśnie mechanicznie, taśmowo”: aż 97 proc. publikowanych wyroków dotyczy pijanych kierowców. Dlaczego tak się dzieje? Przecież teoretycznie sędziowie mogą publikować wyroki dotyczące dowolnych spraw karnych. – Nie mam pojęcia – przyznaje Jerzy Naumann i sugeruje, że pytanie to trzeba by zadać samym sędziom.
– Decydując się na podanie wyroku do publicznej wiadomości sędziowie starają się zwrócić uwagę, że dany rodzaj przestępstwa jest poważnym problemem społecznym i że państwo zamierza stanowczo z nim walczyć. Dlatego właśnie często ten środek karny stosowany jest w odniesieniu do spraw nietrzeźwych kierowców – mówi z kolei rzecznik zielonogórskiego sądu Ryszard Rólka.
Ale dlaczego akurat do nich? Adwokat Dominik Rzepecki sugeruje, że wobec sędziów mogą być formułowane oczekiwania, by wobec skali problemu szukali nowych dróg oddziaływania. – Ale nie jestem pewien, czy publikowanie nazwisk pijanych kierowców jest skutecznym sposobem zniechęcania ich potencjalnych naśladowców – mówi prawnik – Proszę pamiętać, są tacy, dla których publikacja nazwiska stałaby się powodem do przechwałek – cytuje podobną opinię prof. Filara “Gazeta Wyborcza”.
Niezależnie jednak od różniących się między sobą opinii prawników statystyki pokazują, że liczba wypadków spowodowanych przez nietrzeźwych kierowców od lat maleje. Być może więc upublicznianie przez sądy danych kierowców “na bani”, jak bardzo “taśmowe” by nie było, przynosi jednak rezultaty?
Nie wiem, dlaczego tak się dzieje. Prewencyjna rola takich działań jest przecież bezdyskusyjna. Uważam, że zwłaszcza osoby dopuszczające się przestępstw w przestrzeni publicznej – np. stadionowi chuligani czy kierowcy prowadzący pod wpływem alkoholu – powinny być publicznie piętnowane.