Wielką Brytanią wstrząsnął skandal lobbingowy. Premier David Cameron musi słono tłumaczyć się z tego, że jego podwładny handlował zaproszeniami na prywatną kolację z nim w roli głównej. Podobne afery w Polsce wybuchają jednak co kilka lat. Ile kosztuje przychylność naszych polityków?
Wielka Brytania jest wstrząśnięta kolejnym skandalem, który wybuchł w otoczeniu premiera Davida Camerona. Peter Cruddas, jeden z dwóch skarbników partii konserwatywnej podał się do dymisji po prowokacji przeprowadzonej przez dziennik "Sunday Times". Dziennikarze pisma podali się za przedstawicieli inwestora z Lichtensteinu i próbowali uzyskać dostęp do premiera Camerona. Cruddas początkowo nie przedstawiał żadnych szczegółów, ale po krótkiej rozmowie zaoferował im udział w lunchu z premierem. Zaproszenie mieli uzyskać po tym, jak na konto partii konserwatywnej wpłynie ok. 250 tys. funtów.
To jedna z największych brytyjskich afer ostatnich lat.
Podobnych sytuacji nie unikaliśmy i w Polsce. Jedną z najwyższych stawek za zdobycie sobie przychylności polityków miało być 60 mln zł. Taką kwotę miała wpłacić spółka Agora na konto spółki Heritage Films, a za jej pośrednictwem - do SLD, w zamian za zmiany w ustawie medialnej. Propozycję przekazania takiej łapówki miał złożyć producent filmowy Lew Rywin
Co to jest lobbing?
Według ustawy z dn. 7 lipca 2005 r., lobbing to każde działanie prowadzone w granicach prawa, którego celem jest wywieranie wpływu na na organy władzy publicznej w procesie stanowienia prawa CZYTAJ WIĘCEJ
naczelnemu "Gazety Wyborczej" Adamowi Michnikowi. Kwotę i warunki miał zaakceptować premier Leszek Miller. Afera nigdy nie została do końca wyjaśniona. W jej wyniku skazano Lwa Rywina na 100 tys. zł grzywny i dwa lata więzienia.
295 tys. zł, służbowy samochód i komórka - taka stawka miała obowiązywać za kontakt ze Zbigniewem Kaniewskim, ministrem skarbu w rządzie Leszka Millera. Łapówkę Marek Dochnal miał wręczyć Andrzejowi Pęczakowi, który wtedy był posłem SLD.
To jednak nie jedyna sprawa, w której Dochnal miał odegrać kluczową rolę. W 2008 roku powiedział w programie "Teraz my", że dziennikarka Dorota Kania ułatwiała mu kontakt z politykami PiS, po tym jak pożyczyła od jego teściowej 245 tys. zł.
Hazard i leki
W 2007 roku głośna stała się sprawa iwabradyny, czyli preparatu stosowanego u pacjentów z niedokrwienną chorobą serca. Mimo, że początkowo nie było tego w planach, lek znalazł się na liście leków refundowanych. Media pisały wtedy, że iwabradyna nagle stała się ważnym preparatem, bo wiceministrowi zdrowia Bolesławowi Piesze (PiS) złożyli wizytę przedstawiciele koncernu farmaceutycznego Servier. Ta sama firma miała kilka miesięcy wcześniej załatwić mieszkanie jego synowi.
Prokuratura Apelacyjna w Krakowie umorzyła śledztwo w listopadzie 2010. Powód? Brak dowodów na korupcję. Prokurator, ogłaszając umorzenie, zwrócił jednak uwagę, że bliskie kontakty towarzyskie między Piechą a przedstawicielami koncernu farmaceutycznego istniały. Także na gruncie prywatnym.
Wysokości stawek, za które być może próbowano zapewnić sobie przychylność polityków nie udało się udowodnić przy okazji tzw. afery hazardowej. Za rozmowy z Ryszardem Sobiesiakiem związanym z branżą hazardową zapłacił jednak stanowiskiem i zupełnym wykluczeniem z bieżącej polityki ówczesny szef klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej Zbigniew Chlebowski. Stenogramy z ich rozmów, które prawdopodobnie wyciekły z CBA, opublikowała "Rzeczpospolita". W sprawie powołano komisję śledczą, zajęła się nią także prokuratura. Śledztwo jednak umorzono, a sejmową komisję rozwiązano.
Lobbing bez zaufania
Wszystkie te afery najbardziej zmartwiły… lobbystów. Termin, nadużywany przez media, stał się synonimem korupcji i matactwa. Tymczasem to grupa zawodowa, która zajmuje się przedstawianiem politykom interesów konkretnych podmiotów. Spotkania z lobbystami są jednak legalne i powinny być rejestrowane - tak nakazuje polskie prawo. W wyniku wypaczeń w Polsce działa oficjalnie tylko kilkunastu lobbystów. Dla porównania - w Parlamencie Europejskim jest ich 16 tys., a w brytyjskim - 3 tys.
Według raportu Fundacji Batorego, najmniej przychylni działalności lobbingowej są posłowie PiS. Dla 60 proc. z badanych, lobbing wzmacnia korupcję, dla połowy to "handlowanie wpływami" oraz działalność prowadząca do nadużyć władzy. Posłowie PO cenią raczej wartość informacyjną lobbingu - zdaniem trzech na czterech posłów, pozwala on na poznanie różnorodnych opinii na temat jakiejś kwestii, ponad połowa uważa, że pozwala on na wypracowanie kompromisu.