David Cameron przyznał się, że dosiadał konia, którego Rebeka Brooks dostała od Scotland Yardu. Zrobił to na konferencji po szczycie UE. Nie jest to wcale nieistotna ciekawostka. „Horsegate”, jak nazywa się już tę sprawę na Wyspach, może poważnie wstrząsnąć Downing Street. Żaden brytyjski polityk nie chce być dzisiaj bowiem kojarzony z byłą naczelną tabloidów, które podsłuchiwały tysiące ludzi i przekupowały urzędników.
To, że David Cameron lubi jeździć na koniach, nie było żadną tajemnicą. To, że często robił tak z mężem Brooks, Charliem, również nie - Jesteśmy przyjaciółmi od 30 lat i dobrze wiadomo, że się spotykaliśmy – nie ukrywał brytyjski premier.
Polityk zapewniał jednak, że „nie pamięta, by kiedykolwiek wybrał się na przejażdżkę z panią Brooks”. Rebeka miała być po prostu żoną przyjaciela, i to dopiero od niedawna – pobrali się w 2009 roku.
Premier powiedział też kilka dni temu, że chociaż używał wielu zwierzaków ze stajni Charliego, to nigdy nie dosiadał Raisy, którą, jak odkryły niedawno media, Rebeka Brooks w 2008 roku dostała od londyńskiej policji. Scotland Yard czasami przekazuje leciwe konie bogatym osobom, by w godnych warunkach mogły spędzić „emeryturę”.
Temat Raisy zainteresował dziennikarzy, którzy natychmiast rzucili się do zbadania sprawy. Nim jednak zdążyli coś odkryć, rzeczniczka premiera przyznała, że „jednym z koni używanych przez Davida Camerona mogła być ta klacz”. Krytycy brytyjskiego szefa rządu tylko na coś takiego czekali.
Wielki upadek
Dlaczego „Horsegate” (Afera Konna) w ogóle przyciąga taką uwagę? Przecież politycy regularnie mijają się z prawdą, a to kłamstewko nie wydaje się szczególnie poważne. O co ten hałas? O właścicielkę konia.
Rebeka Brooks należała do najbardziej znanych dziennikarzy na Wyspach. Na początku wieku pracowała jako naczelna weekendowego tabloidu „News of the World”, a potem prowadziła bardzo popularną bulwarówkę „The Sun”. Była też pupilką Ruperta Murdocha, który uczynił ją dyrektorem wykonawczym News International – brytyjskiej gałęzi swojego medialnego imperium, News Corp.
Kariera Brooks zaczęła się sypać, gdy na jaw wyszły oburzające praktyki stosowane w redakcjach, w którymi kierowała. Dziennikarze „NoW” przez lata włamywali się na skrzynki głosowe tysięcy ludzi i wyciągali z nich najbardziej intymne szczegóły. „The Sun” oskarżono z kolei o kupowanie poufnym informacji od setek urzędników i policjantów. W lipcu zeszłego roku Murdoch zamknął „News of the World”, a chwilę później niechętnie przyjął rezygnację swojej ulubienicy. Po kilku dniach dziennikarkę na pół doby aresztowała policja. Chociaż nie postawiono jej oficjalnych zarzutów, słynna redaktorka była skompromitowana. Mało kto wierzy, że nie wiedziała o tym, co robią jej dziennikarze. Albo że sama im tego nie zlecała.
Koniec romansów
Brytyjscy politycy zwykli utrzymywać bliskie relacje z redaktorami najpopularniejszych brukowców. Zdobywali dzięki temu nowych zwolenników, ale upewniali się też, że żaden rywal nie wyceluje w nich tabloidowej broni. Gazety tego typu mają na Wyspach milionowe nakłady, więc warto zabiegać o ich względy.
Kiedy jednak wybuchła afera podsłuchowa, politycy zaczęli dystansować się od dziennikarzy „NoW” i „The Sun” na wszelkie sposoby. Nic dziwnego – żaden z nich nie chciał ubrudzić się w rozlanym szambie.
Dla Davida Camerona sprawa stała się wyjątkowo niebezpieczna. Nie jest tajemnicą, że przed wyborami w 2010 roku media należące do Murdocha wyraźnie sprzyjały liderowi Konserwatystów. Co więcej, reporterzy śledczy odkryli, że już jako premier Cameron dziesiątki razy zapraszał na Downing Street przedstawicieli News International. Spotykał się z nimi również prywatnie, a w domu Brooksów spędził drugi dzień świąt Bożego Narodzenia. Oliwą do dolaną ognia było to, że duża część z tych spotkań odbyła się w czasie, gdy NI chciało wykupić państwową grupę medialną BskyB. Według krytyków szef rządu przekroczył granice, których politycy przekraczać nie powinni.
Horsegate
Raisa, niepozorna klacz, która zmarła w zeszłym roku, staje się nowym symbolem relacji Rebeki Brooks i Camerona. Brytyjskie media już wcześniej spekulowały, że tak naprawdę mają oni bliższe stosunki niż przyznają i często wybierają się na wspólne przejażdżki. Fakt, że Cameron dosiadał wierzchowca Brooks, dla jego przeciwników będzie na to ostatecznym dowodów. I tak niewinne kłamstewko zamieniło się w kłamstwo na temat znajomości, do której premier widocznie nie chce się przyznać. A David Cameron zapewnia, że przez najbliższy czas nie będzie jeździł konno.