Agencja AP podaje, że oddziały prorosyjskiej samoobrony Krymu szturmują siedzibę dowództwa Marynarki Wojennej Ukrainy w Sewastopolu. Wcześniej ukraiński MON wydał pozwolenie na użycie broni przez swoich żołnierzy na Krymie.
Blokada budynku w Symferopolu to już drugi poważny incydent od momentu, kiedy Rosja anektowała Krym. Wcześniej zginął ukraiński żołnierz zastrzelony przez Rosjanina.
Rosja z kolei nie przestaje atakować Zachodu politycznie. Tamtejszy MSZ twierdzi, że wśród obecnej władzy w Kijowie znajdują się "przedstawiciele ultranacjonalistów". Chodzi głównie o członków partii Swoboda. Rosjanie przypominają, że Swoboda została zbudowana "na modelu nazistowskim socjal-nacjonalistycznej Partii Ukrainy" i "przewiduje szereg działań antydemokratycznych" - informuje gazeta.pl.
Wcześniej ukraińskie Ministerstwo Obrony Narodowej pozwoliło żołnierzom na Krymie na użycie broni. Wcześniej, podczas gdy Władimir Putin przyłączał oficjalnie Krym do Rosji, przeprowadzono szturm na ukraińską bazę wojskową w Symferopolu. Podczas ataku zginął jeden z Ukraińców, o czym poinformowało ukraińskie Ministerstwo Obrony. Rząd Ukrainy oświadczył, że to ogień otworzyli Rosjanie.
Pierwsze komunikaty Ministerstwa Obrony mówiły, że podczas strzelaniny jeden z ukraińskich żołnierzy został ranny w szyję. Resort nie wskazał jednak, kto strzelał do Ukraińców. Później ministerstwo poinformowało, że jeden z żołnierzy nie żyje.
Tymczasem premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk oświadczył, że jego rząd nie uznaje odłączenia Krymu. – Konflikt Ukrainy z Rosją przeszedł z fazy politycznej w fazę wojskową, a całkowitą odpowiedzialność za jego eskalację ponosi prezydent Władimir Putin – dodał Jaceniuk, zaznaczając, że rosyjscy żołnierze otworzyli ogień do żołnierzy ukraińskich.
Nie wiadomo jednak, czy Ukraina podejmie w związku z tym oświadczeniem konkretne działania zbrojne.