Głównym powodem wizyty amerykańskiego wiceprezydenta Josepha Bidena jest sytuacja na Ukrainie. Przynajmniej oficjalnie. Ale w tle cały czas trwa walka o uszczknięcie jak największej części z 90 mld zł, które nasz MON ma do wydania na zbrojenia. Teraz na stole leży 8 mld zł na śmigłowce i to po nie przyleciał Biden. A Ukraina? No cóż, może przy okazji coś uda się ugrać.
Z roboczą wizytą przyleciał właśnie do Polski Joseph Biden, wiceprezydent Stanów Zjednoczonych. To kolejny wysoki rangą amerykański urzędnik, który w ciągu 4,5 miesiąca odwiedza Polskę. Część zasług za tę aktywność należy zapewne przypisać energicznemu ambasadorowi Stephenowi Mullowi.
Ale prawdziwym sprawcą częstych wizyt amerykańskich oficjeli jest minister obrony Tomasz Siemoniak i gigantyczny budżet na modernizację armii, jakim dysponuje jego resort. Według uchwalonego przez rząd planu modernizacji armii Polska w ciągu najbliższych kilkunastu lat wyda na 14 priorytetowych obszarów aż 91 mld zł. Jednym z nich jest zakup dla naszego wojska nowych śmigłowców.
Gruba kasa
Idzie o duże pieniądze, bo będący w finalnej fazie rozstrzygnięć przetarg jest wart ok. 8 mld zł. Po takie pieniądze schyli się nawet zbrojeniówka największego mocarstwa świata. – Ten przetarg to duże wydarzenie na skalę światową. Aktualnie w żadnym innym państwie świata nie ma rywalizacji na taką skalę – mówił "Newsweekowi" Grzegorz Sobczak, redaktor naczelny magazynu „Skrzydlata Polska”. Dlatego w listopadzie 2013 r. w Polsce był sekretarz stanu John Kerry, w styczniu 2014 r. sekretarz obrony Chuck Hagel, a teraz w na Okęciu wylądował Biden. Te wizyty są amerykańskiemu koncernowi Sikorsky AirCraft potrzebne, bo ma sporo do nadrobienie względem konkurencji.
Raczej nie zagraża mu Eurocopter (odnoga koncernu produkującego Airbusa). Za to zagrożeniem dla oferty Black-Hawków może być brytyjsko-włoska AgustaWestland. Ich śmigłowiec jest o 46 lat młodszy (Black Hawk zaczynał karierę w armii pod koniec wojny w Wietnamie). I chociaż powstają nowe wersję maszyny, sam koncept jest już nieco przestarzały.
Trudna przeszłość
Nie mamy też najlepszych wspomnień z realizacji umowy offsetowej za zakup samolotów F-16. Co prawda, zrealizowano w Polsce inwestycje warte 6 mld dol., ale wielkiego skoku technologicznego u nas nie widać. Dlatego Amerykanie próbują zaangażować jak najważniejszych polityków do wspierania ich przemysłu zbrojeniowego.
– To wszystko wiąże się ze sobą – ocenia Stefan Niesiołowski, przewodniczący komisji obrony. – Nie mogę wiele powiedzieć, bo to postępowanie związane z dozbrojeniem jest utajnione, ale jeśli chodzi o intencje polityczne, to Biden będzie wspierał amerykańską zbrojeniówkę – dodaje polityk PO. Dodaje, że nie widzi na razie nasilenia się lobbingu żadnej z firm zainteresowanych wielkimi kontraktami.
Ożywienie
Ameryce zależy raczej na odbudowaniu relacji z Europą, w której Polska jest ważnym graczem. – Wizyta wiceprezydenta Bidena wpisuje się w ożywienie w naszych stosunkach, jakie obserwujemy od 2010 roku – ocenia dr Marcin Piotrowski, analityk z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. – W ramach niego skupiliśmy się na kilku kwestiach, takich jak współpraca wojskowa czy kwestie gazu łupkowego. I dokonuje się tutaj postęp, choć nie zawsze bardzo widoczny – wyjaśnia.
– Ta wizyta jest bardzo krótka i wątpię, żeby politycy rozmawiali w jej czasie o zakupie uzbrojenia od konkretnej amerykańskiej firmy. Poza tym to zbyt wysoki szczebel, żeby zajmować się takimi sprawami – ocenia dr Piotrowski. – Jestem przekonany, że rozmawiano niemal wyłącznie o kryzysie na Ukrainie – dodaje.
Biznes czy polityka?
Ale nie wszyscy podzielają tę interpretację. – Biden niewątpliwie będzie chciał namawiać nas do zakupu ich uzbrojenia – przekonuje Tadeusz Iwiński, wiceprzewodniczący komisji spraw zagranicznych. – To krótka wizyta, wiceprezydent chciał podczas niej załatwić jak najwięcej spraw. Ale nasza decyzja nie będzie tylko polityczna, bo przecież ważna jest zawartość tych ofert – zauważa kandydat SLD do Parlamentu Europejskiego.
Przypomina też jak ważne jest zadbanie o to, by pieniądze wydawane na zbrojenie zostały w Polsce. Jako niechlubny przykład porażki wymienia umowę na zakup F-16, którą zresztą podpisywał rząd SLD. Zaznacza jednak, że teraz powinniśmy uniknąć podobnego błędu i wybrać najlepszą merytorycznie, a nie technicznie ofertę.
Podejrzenia Iwińskiego zdaje się potwierdzać Donald Tusk. – Rozmawialiśmy także o współpracy w kwestii modernizacji polskiej armii i potrzebie zacieśnienia tej współpracy – przyznał na konferencji prasowej po spotkaniu z Bidenem premier. Amerykański wiceprezydent ograniczył się tylko do okrągłych zdań na temat współpracy między naszymi krajami.
Inni też walczą
Ale także europejskie firmy zabiegają o swoje interesy. Stanowisko Polski w sprawie Ukrainy mogła mieć brać pod uwagę Francja, informując o możliwości zawieszenia sprzedaży do Rosji okrętów klasy Mistral. Co prawda tamta transakcja ma dwukrotnie wyższą wartość, ale niewątpliwie istotne są tutaj względy polityczne – wszak unijne otoczenie patrzyło na poczynania Francji bardzo nieprzychylnym okiem.
Poza tym kontrakt na śmigłowce, choć duży, to tylko cząstka wielkiego planu modernizacji. Pójdziemy na zakupy po drony, system obrony przeciwrakietowej i okręty podwodne. Amerykanie zapewne będą stawali do każdego z tych przetargów, więc Amerykanom zależy na stworzeniu w Polsce dobrego klimatu dla ich firm. Kto jak kto, ale oni potrafią robić interesy. A nam powinno zależeć na tym, żeby wyciągnąć z tego jak najwięcej korzyści dla siebie i dla naszych partnerów na Ukrainie.