Śmierć bliskiej osoby to najboleśniejszy cios w życiu. Chcemy, żeby pogrzeb odbył się zgodnie z wolą zmarłego. Żeby na tę ostatnią drogę miał to, co najlepsze. Najpiękniejsze pożegnanie, ulubiony utwór muzyczny, kwiaty, które kochał za życia. Hiszpańska firma oferuje rozwiązanie, dzięki któremu ci, którzy odeszli, mogą nadal żyć blisko nas – jako drzewa.
Śmierć, szczególnie własna, to temat, którego starannie unikamy. Nie myślimy o tym, nie planujemy pogrzebu, nie zostawiamy instrukcji rodzinie. Chyba że w podstawowej kwestii – czy poddawać zmarłego kremacji, czy chować w trumnie. Ale nawet takie ustalenia to wynik częstych luźnych rozmów między ludźmi, którzy dobrze się znają.
Faktem jest jednak, że w Polsce, w której przez całe dekady nie praktykowano kremacji, odbywa się ich coraz więcej. Wraz z przekonaniem Polaków do tego sposobu rośnie także zapotrzebowanie na eko usługi w tym zakresie, wciąż jesteśmy jednak daleko w tyle za Zachodem, gdzie coraz większą popularność zdobywają "zielone groby".
To proste, przyjazne środowisku i piękne rozwiązanie – po kremacji prochy zmarłego umieszczane są w biodegradowalnej urnie, w której znajduje się nasiono drzewa, zwykle sosny. Urnę zakopuje się w ziemi i czeka, aż z nasiona wyrośnie drzewo. "Bios Urn to transformacja i powrót do życia poprzez naturę" – czytamy na stronie firmy, która wprowadziła to rozwiązanie na rynek.
Marek Gójski, właściciel firmy produkującej trumny Romarbarg, który w 2000 roku wprowadził na polski rynek bio-trumny (140 zł za sztukę) uważa, że to świetny pomysł. – Dla mnie bomba, fantastyczne rozwiązanie. W Polsce jednak jeszcze długo nie będzie to możliwe, a to z powodu obowiązujących przepisów – mówi.
A te stanowią (ustawa z dn. 31 stycznia 1959 r., Dz. U. z 2000r. Nr 23 poz. 295 ), że zwłoki poddane kremacji muszą być grzebane w grobach murowanych lub katakumbach oraz poprzez zatopienie w morzu, a także przechowywane w kolumbariach. Nie można więc posadzić sobie bliskiej osoby we własnym ogrodzie, jak w USA. – Na razie to w Polsce niemożliwe. Gdyby wprowadzono te bio-urny z nasionami w Polsce, pewnie na co drugim grobie rosłyby dęby – mówi Gójski.
Na razie Urna Bios to wiodący producent biodegradowalnych urn, który "zamienia prochy w drzewa pamięci". Urny wykonane są z łupin orzecha kokosowego, zawierają też sprasowany torf i celulozę. Kiedy zostają zakopane wraz z prochami, nasiono czerpie z nich substancje odżywcze. "Możesz nawet wybrać, jakim drzewem chcesz być!" – zachęcają producenci, którzy posługują się sloganem "Zamieniamy cmentarze w lasy". Koszt urny z nasionem to 75 dolarów. Producenci zachęcają, by pomyśleć o tym odpowiednio wcześniej, bo bio-urny nie mają terminu przydatności do użycia. Mogą więc stać na półce i czekać.
W 2002 roku studio, które zaprojektowało Bios Urn, zdobyło medal ADI FAD, a trzy lata później było nominowane do nagrody INDEX. Dziś bio-urny są dystrybuowane przez hiszpańskie studio estudimoline.