Zadzwoniliśmy na jeden z największych uniwersytetów w Polsce. Poprosiliśmy o informację, ile wynalazków udało im się sprzedać w ostatnich 4 latach. Rzecznik uczelni nawet nie wiedział, co to jest Centrum Transferu Technologii. A to właśnie ono jest odpowiedzialne za komercjalizację pomysłów naukowców. Tak właśnie wygląda innowacyjność władz uczelni. PRL ma się tam dobrze.
Polscy naukowcy nie są głupsi niż ci z zachodniej Europy. Czasem nawet mają tyle samo pieniędzy na badania i podobne możliwości ich przeprowadzenia. Problemem jest to, co uczelnie robią z naukowymi odkryciami. W największym skrócie:
NIC.
– Mamy duże naleciałości historyczne, jeszcze z czasów PRL-u, ale można sięgnąć dalej, np. do czasów zaborów – mówi naTemat profesor Janusz Bujnicki - jeden z najbardziej kreatywnych polskich badaczy. - Problemem jest naturalny brak skłonności do brania przez instytucje odpowiedzialności, do podejmowania ryzyka. One dążą do jego minimalizacji, bo zyski są niepewne i możliwe dopiero w przyszłości. Ryzyko podejmują tylko osoby, nigdy uczelnie - mówi profesor.
– Dzisiaj oczekuję właściwie tylko tego, aby uczelnie nie przeszkadzały naukowcom we wdrażaniu ich wynalazków. W centrach, które się tym zajmują co 2-3 lata zmienia się ekipa, najczęściej nie mająca pojęcia jak to wszystko działa. Dlatego naukowcy nie mają na swoich uczelniach wsparcia – dodaje prof. Tomasz Ciach.
To jeden z powodów, dla których Polska jest na szarym końcu europejskiego rankingu innowacyjności. To nie zmienia się od lat. Ranking 2014 jest dla nas tak samo zły, jak te w poprzednich latach. Nawet bowiem, gdy naukowiec coś odkryje, to na rynek musi zgodnie z prawem wprowadzić to uczelnia. A uczelnia nie chce, albo nie chce jej się. Albo nie umie, albo się boi. W tej chwili uczelnie mają 100% praw majątkowych do wynalazków zatrudnionych przez siebie naukowców.
- Zmiana tego stanu jest absolutnie kluczowa dla naszego rozwoju - mówi profesor Witold Orłowski. Ekonomista i bloger naTemat zwraca uwagę na opór przed komercjalizacją w środowisku rektorów i tych naukowców, którzy pracują w dziedzinach trudnych do skomercjalizowania. Dlatego właśnie blokują propozycje zmian. Zdaniem Orłowskiego opór trzeba przełamać, bo na tym skorzysta gospodarka.
– Są trzy przyczyny niskiego poziomu innowacyjności – wyjaśnia prof. Tomasz Ciach, szef Zakładu Biotechnologii i Inżynierii Bioprocesowej Politechniki Warszawskiej. – Po pierwsze przedsiębiorcy, z których duża część żyje jeszcze mentalnie w PRL-u i chce mieć zyski za miesiąc, więc woli kupić drogą technologię z zagranicy, niż przez kilka lat inwestować w rozwój własnej. Poza tym uczelnie nie są przystosowane do dynamiki biznesu, gdzie decyzję trzeba podjąć w 24 godziny, a nie w kilka miesięcy – dodaje.
– Trzeba zrobić wszystko, by stworzyć zachęty dla przedsiębiorców i naukowców, nawet kosztem uczelni - mówi twardo profesor Orłowski.
Rok temu pojawił się taki projekt. Rząd zaproponował uwłaszczenie naukowców. W największym skrócie: ten który odkryje coś nowego będzie mógł na własną rękę sprzedać swój wynalazek. Zachowa 75% praw do niego. Naukowcy powinni mieć więc dużo większą niż dziś motywację, żeby ich pomysły trafiały na rynek. Nic tak bowiem nie motywuje, jak pieniądze które można zarobić. Czasem mogą być one wielokrotnością uczelnianych zarobków.
– Teraz realizuję z moim zespołem badania nad lekiem na raka i na same testy potrzebujemy ok. 40 mln zł. Żadna uczelnia nie ma takich pieniędzy. A inwestor prywatny też nie będzie chciał ich wyłożyć, bo uczelnie chcą zbyt wysokiej opłaty za prawo do wynalazku. Najlepiej swoim wynalazkiem zajmie się jego autor, jemu najbardziej będzie zależało na jego wcieleniu w życie – wyjaśnia prof. Tomasz Ciach, szef Zakładu Biotechnologii i Inżynierii Bioprocesowej Politechniki Warszawskiej.
Entuzjaści zmian w prawie powołują się na przykład zachodnich uczelni (King’s College w Londynie), gdzie uczelnie dostają od 10 do 30 proc. dochodów z komercjalizacji małych i średnich projektów. Szwecja, gdzie taki system działa, zajmuje pierwsze miejsce w rankingu innowacyjności gospodarek, w czołówce są też inne kraje skandynawskie i Niemcy.
W Sejmie zbliża się właśnie kluczowe głosowanie w sprawie. Rektorzy robią wszystko co mogą, żeby zablokować uwłaszczenie naukowców. Ministerstwo nauki po zmianie szefowej resortu zachowuje się biernie. Nie można wykluczyć, że uwłaszczenie upadnie a Polska na kolejne lata pozostanie w ogonie krajów innowacyjnych.
– Uwłaszczenie naukowców to jeden z elementów próby rozwiązania innowacyjności, ale problemem jest cały system, który po prostu nie jest innowacyjny – ocenia prof. Janusz Bujnicki, szef Laboratorium Bioinformatyki i Inżynierii Białka w Międzynarodowym Instytucie Biologii Molekularnej i Komórkowej w Warszawie i pracownik Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.