Nie wyróżniają się od innych i szybko wtapiają się tłum. Pojawiają się regularnie i właściwie nikt nie zwraca na nich uwagi. Sztuka maskowania, której nie powstydziliby się najlepsi agenci CIA. Tajemnicze auta – bo o nich mowa, wyróżniają się jedną cechą, która sugeruje, że CBA może czaić się za każdym rogiem. Nazwą WiFi, która od razu zdradza o kogo chodzi.
Auta pojawiły się m.in. na warszawskim Mokotowie. Na jednej z tamtejszych ulic czarny samochód staje od miesięcy. – Najprawdopodobniej honda – mówi Kasia, mieszkanka feralnej ulicy.
Schemat jest ten sam. Dwaj panowie zajmują zawsze to samo miejsce parkingowe. Nie zatrzymują się na uboczu. Właściwie widzi ich większość lokatorów pobliskich domów. Ostatni raz pojawili się przedwczoraj. Szybko stali się elementem lokalnego krajobrazu. Zawsze to samo miejsce, podobna godzina i czas postoju. Co ciekawie, nigdy nie opuszczają pojazdu, chociaż zdarza im stać w jednym miejscu dłuższą chwilę.
Internet na kółkach
Cała sprawa urosła w oczach mieszkańców do tajemniczej rangi, rodem z twórczości Stephena Kinga. Wszystko jednak nie przez sam samochód, a pojawiającą się wraz z nim nazwę bezprzewodowej sieci WiFi. Jedna z mieszkanek mokotowskiego osiedla, po tym jak nie mogła się połączyć w domu z internetem, postawiła poszukać w okolicy innego sygnału wifi. Na jej smartfonie ukazały się dostępne sieci, w tym jedna o podejrzanej nazwie: „CBA - woz obserwacyjny”. Wyświetla się, ale nie można się z nią połączyć.
Chociaż mogłoby się to wydawać na początku zabawne, szybko skojarzono niezwykłą sieć WiFi z czarnym samochodem zza okna. Zorientowano się, że jest ona dostępna tylko wtedy, kiedy w okolicy jest tajemniczy wóz. Mieszkanka podkreśla, że robiła testy i nigdy nie mogła wyszukać sieci „CBA…”, kiedy auta nie było na ulicy. Przypadek?
CBA się tłumaczy
O wyjaśnienie sprawy poprosiliśmy rzecznika Centralnego Biura Antykorupcyjnego Jacka Dobrzyńskiego. – Przypadki ujawnienia urządzeń WiFi, zawierających w nazwie oznaczenia służb lub urzędów państwowych, w tym również CBA, nie są nowym zjawiskiem. Podobne doniesienia pojawiały się już w ubiegłym roku na stronach i forach internetowych – przekonuje. Stanowczo wyjaśnia jednak, że urządzenia te nie mają żadnego związku ze sprzętem i pojazdami użytkowanymi przez Centralne Biuro Antykorupcyjne.
Ciężko jednak spodziewać się potwierdzenia takich informacji od rzecznika Agencji. Wszystko mogłoby się oczywiście okazać nietypowym żartem, w końcu każdy internauta wie, że w nazwach bezprzewodowej sieci można znaleźć prawdziwe "perełki".
Jednakże małe śledztwo wykazało, że nie był to odosobniony przypadek z CBA w nazwie sieci WiFi. O podobnej sprawie poinformował na swoim profilu na Facebooku Grzegorz Lewandowski z śródmiejskiego barStudio. W jego okolicy dostępna była sieć: „Bus obserwacyjny CBA”. Jak słusznie zauważyli czujni internauci, tym razem zwiększono kaliber z „wozu” na „bus”.
Brak dowodów i masa insynuacji to najlepszy przepis na gotową teorię spiskową. Nie inaczej jest w tym przypadku. Już dwa lata temu „mobilne wifi CBA” ujrzało światło dzienne. Jeden z internautów na blogu segritta.pl w konkursie na najciekawszą nazwę dla sieci wifi, podał: „wóz transmisyjny CBA #1”. – Będziesz miała spokój, że sąsiedzi nie będą kraść kilobajtów - ironizował internauta o nicku Pan.
Założę się, że teraz wielu z Was sprawdzi dostępne sieci wifi w swojej okolicy i wyjrzy przez okno. A może lepiej nie wyglądać? Niezależnie od tego, czy jest to wpadka CBA, czy może żart kreatywnych internautów, sprawa jest co najmniej ciekawa.