Małgorzata Łojkowska swoim tekstem “Gwałt w grze” wywołała ostrą reakcję środowiska fanów RPG, którzy zarzucają jej stronniczość i oskarżają o szukanie taniej sensacji. – Kiedyś do RPG przypieprzano się za okultyzm i czczenie diabła. Teraz czytam, że problemem są gwałty na harpiach i elfach – ironizują jedni. – Dobrze, że ten tekst powstał – mówią inni.
"W pewnym momencie mistrz gry poprosił, żebym wyszła z nim z pokoju. Zaprowadził mnie do garderoby i zamknął drzwi. Nie zapalił światła. Przedstawił mi scenę, w której moja postać zostaje porwana i zgwałcona. Porywaczem był jakiś przystojny książę czy król. Najbardziej zapamiętałam to "delikatnie" - teraz on delikatnie cię gwałci" – mówi jedna z bohaterek reportażu Małgorzaty Łojkowskiej w “Dużym Formacie”.
Autorka przekonuje, że choć idea popularnych “erpegów” opiera się na przeżywaniu i odgrywaniu wyimaginowanych przygód przedstawianych przez kontrolującego rozgrywkę Mistrza Gry, to pojawiająca się podczas sesji (wyobrażona) przemoc seksualna, może mieć swoje realne konsekwencje. I jest realnym problemem. Nie trzeba było długo czekać na reakcję samych graczy.
“Szukanie demonów”
“Przykro mi, że "Duży Format", który kilka tygodni temu opisywał średniowieczne poszukiwania diabła, które odbywają się dziś w Polsce, sam szuka demonów i straszy przed psychopatami grającymi w RPG” – irytował się w portalu Tok FM Błażej Grygiel, dziennikarz i doświadczony erpegowiec, przekonując, że “RPG promuje rozwój, dyskusję i dążenie ku lepszemu”. W komentarzach poparło go bardzo wielu internautów z tzw. fandomu.
– Kiedyś do RPG przypieprzano sie za okultyzm i czczenie diabła. Teraz czytam, że problemem są gwałty na harpiach i elfach – ironizował na Facebooku bloger i przedsiębiorca Artur Kurasiński.
– Z erpegami zetknąłem się jakieś 22 lata temu, także wiem, o czym mówię. Moje doświadczenia zupełnie nie potwierdzają tego, co opisuje autorka tekstu “Gwałt w grze” – twierdzi Artur Kurasiński w rozmowie z naTemat. I choć nie zaprzecza, że podobne przypadki mogą się zdarzać, podkreśla, że to raczej margines, a artykuł jest krzywdzący dla środowiska graczy.
Katarzyna Kuczyńska, która w gry RPG gra od 20 lat, a obecnie także tworzy nowe systemy, przyznaje, że z gwałtem podczas sesji spotkała się tylko raz. – Nie chodziło o mnie, tylko moją koleżankę. I rzeczywiście, to było bardzo nieciekawe przeżycie – wspomina.
Kuczyńska twierdzi jednak, że choć problem jest marginalny, a artykuł w “Dużym Formacie” sugeruje, że to chleb powszedni erpegowców, to warto o tej sprawie mówić.
O tym, że sprawa nie jest wyssana z palca, przekonany jest także Michał Radomił Wiśniewski, publicysta, popularyzator mangi, anime i fantastyki w Polsce. “Ten tekst był potrzebny (...) fandomowi, który ma problem, ale zachowuje się, jakby problem nie istniał (...) – pisał na Facebooku dodając, że “brzydzi się osobami, które za najważniejszy problem uznały wizerunek pijarowy fandomu”.
Więcej zrozumienia dla takich “obronnych” reakcji ma natomiast Maciej Starzycki, wieloletni fan RPG. Jego zdaniem (z definicji nieco niszowe) środowisko graczy od zawsze alergicznie reaguje na sytuacje, w których nagle interesuje się nim “mainstream”. Często zresztą goniąc za sensacją.
– Ale cieszę się, że ten tekst powstał. Bo problem - mimo iż marginalny - pozostaje problemem. Zwłaszcza wśród młodszych graczy, które nie mają jeszcze świadomości pewnych granic – ocenia nasz rozmówca.
Zdaniem Starzyckiego w całej dyskusji nie chodzi o zabranianie komukolwiek wcielania się w hipotetyczne role i sytuacje, nawet skrajne, czy mówienie o tym, co jest dobre, a co złe. – Jeśli nie mamy nic przeciwko dorosłym ludziom, którzy dobrowolnie i za zgodą obu stron spełniają się powiedzmy w praktykach sado-maso, to dlaczego właściwie mielibyśmy zabraniać komuś odgrywania nawet najbardziej drastycznych scen? – pyta, zaznaczając jednak, że sprawa jest bardziej złożona.
– Kiedy idziemy do kina na mocny, trudny film, jak powiedzmy “Requiem dla snu”, wiemy mniej więcej, czego się spodziewać. Ale na sesji RPG kontrolę zazwyczaj ma Mistrz Gry i to on stawia graczy w różnych, często nieoczekiwanych sytuacjach. Zwłaszcza w przypadku osób niedojrzałych poruszanie się wokół tak trudnych tematów jak gwałt może doprowadzić do przekroczenia pewnych granic – ocenia.
Realne skutki wyobrażonego gwałtu?
O tym, że nawet “wyobrażony” gwałt przekracza granice przekonana jest Zofia Nawrocka, współautorka książki “Gwałt. Głos kobiet wobec społecznego tabu”.
- Niektóre wypowiadające się w artykule kobiety opisują swoje reakcje po gwałcie w grze tak samo jak kobiety, które doświadczyły go w świecie rzeczywistym. Pojawia się tu lęk, a także poczucie wstydu, bardzo charakterystyczne dla przemocy seksualnej, podczas gdy wstydzić powinien się oczywiście sprawca gwałtu, czyli w RPG inny gracz lub mistrz gry. Powinniśmy też zapytać jak to się dzieje, że graczom wpada do głowy wprowadzić gwałt do gry - może to być symptomem tego na ile przemoc seksualna wobec kobiet jest powszechna i akceptowana w naszym społeczeństwie – mówi Nawrocka.
Argumentuje też, że o ile odgrywane podczas sesji sceny walki ze smokami czy czarnoksięskie sztuczki są tylko wytworem wyobraźni, to przemoc seksualna jest przecież czymś jak najbardziej realnym.
– To nie jest tekst o RPG, tylko o gwałcie. Tak samo, jak tekst o przemocy w rodzinie nie jest tekstem o rodzinie – odpowiada krytykom autorka tekstu Małgorzata Łojkowska w rozmowie z naTemat. Przekonuje też, że bardzo ceni sobie gry fabularne. – Ale nie rozumiem tych, którzy przedkładają wizerunek środowiska nad rozmowę o jego realnych problemach – mówi.
Zapewnia, że pisząc przez ponad rok swój tekst wysłuchała relacji bardzo wielu osób i może zagwarantować, że nie mówimy o zjawisku marginalnym. – A jednak liczni komentatorzy reagują oburzeniem i zdają się uciszać wszelkie próby rozmowy na ten temat – mówi.
Uciekłam i pobiegłam do łazienki zwymiotować. Poprosiłam mojego chłopaka na bok, opowiedziałam mu do ucha, co się stało, nie używając słowa "gwałt". Byłam zawstydzona i zapłakana.
Błażej Grygiel
za TOK FM
Przez 20 lat gram, nikogo nie zgwałciłem, jeździłem na obozy RPG jako uczestnik i kadra i z tymi, którzy tam pojechali mam kontakt po dziś dzień. Część teraz jeździ jako kadra, inni po prostu grają dla frajdy - nikt nikogo nie gwałci! CZYTAJ WIĘCEJ
Artur Kurasiński
Nie używajmy wielkich kwantyfikatorów. RPG nie są jakimś siedliskiem zła, a gracze to nie banda zboczeńców. Ten artykuł bardzo spłyca temat. Mam wrażenie, że “Gazeta Wyborcza” zapędziła się w tropieniu dowodów na “opresyjność naszego patriarchalnego społeczeństwa”.
Katarzyna Kuczyńska
Na konwencie Polcon prowadziłam prelekcję o erotyce w grach fabularnych i w pewnym momencie zaznaczyłam, że naturalnie z moich rozważań wyłączam kwestię gwałtu, który z erotyką nie ma nic wspólnego. Ku mojemu zdziwieniu duża część widowni, w przeważającej części męska, była zaskoczona. “Jak to? A co jest złego w gwałtach na postaciach podczas sesji?” – pytali.