Marcin Węgrzynowski, właściciel małego salonu fryzjerskiego w Wałbrzychu, procesuje się ze Stowarzyszeniem Autorów ZAiKS, które nakazało mu zapłatę tysiąca złotych odszkodowania za „nielegalne puszczanie radia". Zebrał oświadczenia 272 klientów, którzy deklarują, że w jego zakładzie nie słuchają muzyki i przedstawił dowody na to, iż włączone radio nie przysporzyło mu zysków. – Jeśli będzie trzeba, pójdę do Trybunału w Strasburgu. Moja wygrana będzie oznaczała, że w salonach fryzjerskich i innych lokalach z radia można korzystać bez przeszkód – przekonuje w rozmowie z naTemat.
Problemy Marcina Węgrzynowskiego zaczęły się w styczniu ubiegłego roku. To wtedy w jego zakładzie fryzjerskim pojawili się inspektorzy ZAiKS. Widząc, że korzysta z radia, zażądali wykupienia licencji i wnoszenia comiesięczny opłat z tytułu tantiem dla muzyków. Dodatkowo domagali się zapłaty odszkodowania. Właściciel salonu odmówił, dlatego po kilku miesiącach sprawa trafiła do sądu. W poniedziałek odbyła się ostatnia rozprawa. Za dwa tygodnie ma zostać ogłoszony wyrok.
Klienci, zatkać uszy!
ZAiKS zarzuca Węgrzynowskiemu, że rozpowszechniając cudze utwory "osiągał korzyść majątkową", a więc "działał na szkodę stowarzyszenia". Fryzjer robi wszystko, by udowodnić, że na korzystaniu z radia nie zyskał, a muzyka w ogóle nie ma wpływu na to, jak kręci się jego biznes. – Klienci przychodzą do mnie po fryzurę, a nie po to, by posłuchać radia – mówi dziś naTemat. Na potwierdzenie tych słów przedstawił w sądzie deklaracje klientów, którzy twierdzą, że w salonie nie słuchają muzyki. Korzystającym z jego usług oferuje zatyczki do uszu, a na ścianie lokalu wisi komunikat: "Klienci proszeni są o niesłuchanie radia. Muzyka tylko dla personelu".
– Nie ma więc tutaj mowy o publicznym rozpowszechnianiu. Poza tym muzyka jest zagłuszana przez suszarki i rozmowy z klientami. A nawet jeśli przyjąć, że to jest rozpowszechnianie, to zgodnie z prawem autorskim jest ono dozwolone, jeśli nie wiąże się z uzyskiwaniem korzyści majątkowych. Ja przedstawiłem dokumenty, z których wynika, że dochody przy włączonym odbiorniku się nie zmieniły, były na tym samym poziomie – zaznacza.
Twierdzi też, że nie powinien wnosić dodatkowej opłaty, skoro regularnie płaci abonament RTV. – Ten argument jest jednak wątpliwy, bo co innego abonament, a co innego opłaty dla twórców – komentuje w rozmowie z naTemat Wojciech Bergier, specjalista od prawa autorskiego.
Muzyka przyciąga do fryzjera?
Co na to wszystko ZAiKS? Nie przyjmuje uzasadnienia, że odtwarzanie muzyki u fryzjera nie ma charaktery zarobkowego. "Potencjalni słuchacze są narażeni na odbiór muzyki w salonie fryzjerskim, zatem takie oświadczenia nie mają żadnego znaczenia" – mówił "Gazecie Wyborczej" Michał Kulig, dyrektor wrocławskiego oddziału stowarzyszenia. Logika jest tutaj taka, że muzyka mimo wszystko uprzyjemnia czas spędzony u fryzjera, więc teoretycznie wpływa na atrakcyjność zakładu. A ta przekłada się na obroty.
Pytanie, czy da się wiarygodnie dowieść, że odbiornik radiowy nie przyciąga klientów? Taki wymóg spoczywał w procesie na Węgrzynowskim. "Pozwany wiarygodnie argumentuje, że odtwarza muzykę do celów prywatnych, a nie dla zwiększenia atrakcyjności usług swojego salonu. Mam nadzieję, że będzie to orzeczenie na korzyść zdrowego rozsądku i czekam na nie z nadzieją. Opłaty mają uzasadnienie wtedy, kiedy odbiornik wzbogaca ofertę, w tym wypadku salonu fryzjerskiego, dlatego odrzucam to uzasadnienie ZAiKS" – ocenił w rozmowie z portalem wdolnymslasku.pl były minister kultury Kazimierz Michał Ujazdowski.
– Wskazując na to, że nie było zwyżki dowodów w czasie, kiedy grał muzykę, fryzjer udowadnia oczywiście, że ludzie przychodzą do niego, bo jest fachowcem. Ale to może nie wystarczyć. Wiadomo przecież, że granie muzyki w lokalach, np. w restauracji czy centrum handlowym, wpływa na atmosferę. Teraz jest kwestia tego, jak oceni to sąd – zaznacza z kolei Wojciech Bergier.
"Zwycięstwo uruchomi lawinę"
Węgrzynowski wierzy w zwycięstwo i w to, że otworzy ono drogę do swobodnego puszczania muzyki w zakładach fryzjerskich. – Rzesza fryzjerów czeka na wyrok i jeśli ja wygram, to oni też będą w ten sposób dochodzić swoich praw. Zwycięstwo może uruchomić lawinę podobnych spraw – podkreśla.
Trudno jednak mówić o możliwym precedensie, bo zapadały już wyroki, gdzie sąd odrzucał argumentację ZAiKS-u. W 2011 roku sąd w Kielcach zauważył, że odtwarzanie muzyki w barze nie musi wpływać na standard usług, bo ludzie przychodzą tam w innych celach. Z kolei Europejski Trybunał Sprawiedliwości stwierdził, że puszczanie muzyki w gabinecie dentystycznym nie jest "publicznym udostępnianiem", gdyż dotyczy ograniczonej liczby pacjentów, a włączone radio nie wpływa na jakość usługi.
– Te orzeczenia potwierdzają, że mam racje. Dla mnie to walka z systemem. Jeśli się nie uda, nie poddam się i skieruję sprawę do Europejskiego Trybunału w Strasburgu – zapowiada fryzjer z Wałbrzycha.