Beata Sawicka nie była jedyną osobą, która ucierpiała na prowokacyjnej pracy CBA. Ofiarą działań agenta Tomka stał się także ówczesny burmistrz Helu Mirosław Wądołowski. Teraz, po tym jak Sąd Najwyższy uniewinnił i Sawicką, i Wądołowskiego, ten drugi chce walczyć o odszkodowanie.
Sprawa Sawickiej i agenta Tomka ciągnęła się latami i podzieliła społeczeństwo. Jedni uważali, że takie prowokacje są obrzydliwe, a państwu nie wypada sięgać po takie środki. Inni twierdzili, że być może faktycznie metody nie były najlepsze, ale pokazały "prawdziwą", korupcyjną twarz zamieszanych osób. Ostatecznie jednak Sąd Najwyższy uniewinnił Sawicką i Wądołowskiego, uznając, że państwo nie może w ten sposób testować obywateli.
Po tym wyroku burmistrz Helu chce powalczyć o odszkodowanie. Jak ujawnia "Gazeta Wyborcza" - będzie żądał ponad ćwierć miliona złotych, między innymi za przebywanie w areszcie.
W rozmowie z Krzysztofem Katką Wądołowski stwierdza jednak, że w Polsce mówienie o pieniądzach "to najgorsza rzecz". - Bo dla jednego kwota będzie śmieszna, a dla innego niewyobrażalnie duża. I człowiek tylko wrogów sobie narobi. Ale trudno - mówi Wądołowski.
Burmistrz zaznacza, że mógłby pozywać nie państwo polskie, a konkretne osoby: ówczesnego szefa CBA Mariusza Kamińskiego czy obecnego posła PiS Tomasza Kaczmarka. - Ale pan Kamiński był wówczas szefem CBA, a pan Kaczmarek jego agentem, więc oni jako funkcjonariusze publiczni reprezentowali państwo polskie. Dlatego teraz za ich czyny odpowiada państwo polskie - wyjaśnia Wądołowski w rozmowie z Katką.
Wądołowski dodaje, że "nie da się opisać tej traumy po zatrzymaniu, kiedy człowiek nie wie, o co chodzi, a w mediach pokazywany jest jako złodziej". - Nie wiedziałem dokładnie, o co chodzi. Słuchałem z głośnika w celi, w co mnie wrobili, a potem w telewizji pokazali ustawiony obrazek z pieniędzmi - mówi w wywiadzie dla "Wyborczej".
W rozmowie z "Wyborczą" Wądołowski opowiada też, między innymi, o warunkach pobytu w więzieniu i przebiegu całej afery z CBA. Na koniec zaś zdradza, że wystartuje w kolejnych wyborach samorządowych - i stwierdza, że to byłaby już jego piąta kadencja.
Burmistrz Helu, wypowiedź dla "Gazety Wyborczej" z 07.04.2014
Gdy zostałem zatrzymany przez CBA, przez godzinę nie mówili mi, o co chodzi. Dopiero gdy sprowadzili kamerzystę, kazali podejść mi do samochodu i popatrzeć na siedzenie pasażera. Otworzyli wtedy teczkę, którą wcisnął mi agent, i pokazali pieniądze. "O mój Boże", powiedziałem. Wtedy agenci zapytali filmowca, czy jest OK. On potwierdził. To ten obrazek pokazały telewizje. Zastanawiałem się potem, czy jest ktoś w Polsce oprócz mojej rodziny, kto mi uwierzy, że jestem niewinny.