Jednym z pierwszych punktów wyjazdu posła Artura Dębskiego do Wielkiej Brytanii była wizyta w ośrodku dla bezdomnych. Parlamentarzysta opisał, jakie warunki tam panują i na co mogą liczyć osoby, które tam przebywają. By mieć punkt odniesienia do wizyty Dębskiego, wybraliśmy się do polskiego odpowiednika – Ośrodka Charytatywnego „Tylko z Darów Miłosierdzia” prowadzonego przez Caritas Archidiecezji Warszawskiej w Warszawie.
W cieniu wieżowców na warszawskiej Woli znajduje się ulica Żytnia. Miejsce szczególne w sercach Warszawiaków, wystarczy przypomnieć powstańczą piosenkę o „Pałacyku Michla”. Jednak nie o ten, a o inny budynek nam chodzi. Na początku ulicy Żytniej, parędziesiąt metrów od skrzyżowania z Żelazną mieści się schronisko dla bezdomnych Caritasu.
W Warszawie przebywa około 3 tysiące osób bezdomnych. Ich perypetie są różne. Część z nich straciła dach nad głową z powodu choroby alkoholowej czy zadłużenia, ale są też tacy, którzy są bezdomni z powodu działań swoich bliskich. – Mieszkałem w 110-metrowym apartamencie na Ursynowie, ale przepisałem go na córkę. Teraz jestem bezdomny, nie z mojej, ale z winy osoby, która kiedyś była mi bliska. Mam emeryturę, ale nie wystarczy, bym mógł bez problemów mieszkać w innym miejscu – opowiada Zbyszek, który wydaje się być pogodzony ze swoim losem.
– Ten pan po prostu miał pecha. Nie jest ani alkoholikiem, ani osobą upośledzoną. Tak się czasami układa życie, wiele osób, które tu spotkamy ma podobne historie – opowiada pracowniczka Caritasu, która oprowadza mnie po budynku. Tu, na Żytniej, mieszka ponad 160 bezdomnych. Są to różne osoby: z jednej strony emeryci, których nie stać na samodzielne utrzymanie, z drugiej osoby, które walczą z uzależnieniem.
Start w nowe życie
– Chcemy, by ludzie wrócili do społeczeństwa. Robimy wszystko, co możemy, by zapewnić im nowy start w życiu – opowiada Mariusz Olszak, kierownik ośrodka. – Wszystko trzeba stworzyć od podstaw. Zapewniamy osobom meldunek, by mogły zarejestrować się w urzędzie pracy i ubezpieczyć zdrowotnie. Pomagamy ubiegać się o pomoc socjalną w Ośrodku Pomocy Społecznej. Nasz prawnik doradzi jak np. wyjść z długów, bo część mężczyzn ma długi alimentacyjne. Namawiamy ich, by zaczęli to zadłużenie spłacać i na nowo nawiązać więzi z rodziną. Oprócz tego te osoby mogą liczyć na wsparcie psychologów, terapeuty uzależnień, czy skorzystać z pomocy doradców zawodowych, którzy pomogą napisać CV lub przygotować się do rozmowy kwalifikacyjnej – opowiada Olszak.
Są też osoby, które straciły pracę i nie mogą znaleźć nowej. – Mamy tu np. lekarza, który został pozbawiony prawa wykonywania zawodu. Chcemy mu pomóc znaleźć nową drogę zawodową – mówi Olszak. Oprócz tego zdradza, że w ośrodku pojawiają się osoby, które zmagają się z chorobami psychicznymi. Tych próbuje się skierować do specjalistycznych zakładów na leczenie.
W ośrodku panuje zasada: zero tolerancji dla alkoholu. – Nie można ich kusić. Tacy ludzie są bardzo wyczuleni. Wystarczy, że poczują od kogoś zapach alkoholu i powrócą do nałogu, chcemy uniknąć takich sytuacji. Prowadzimy kółko AA, mają w końcu wyjść na prostą – mówi Olszak.
Weryfikacja, kto jest bezdomnym, a kto nie...
Warszawa, jak mówią nam w ośrodku,, jest mekką dla bezdomnych. Dlatego pojawiają się tu osoby z całego kraju. Jeśli ktoś jest spoza stolicy, stara się go odesłać do miasta, z którego pochodzi. W przypadku obcokrajowców ośrodek kontaktuje się z ich ambasadami i stara się pomóc w powrocie do ojczyzny. Oprócz tego pracownicy sprawdzają, czy osoby, które do nich przychodzą naprawdę są bezdomne i potrzebują pomocy. Najczęściej weryfikując ich opowieści z rodzimymi ośrodkami pomocy społecznej.
Caritas próbuje stworzyć zalążki prawdziwego domu. Mieszkańcy ośrodka mogą tu podejmować bliskich czy znajomych, którzy chcą ich odwiedzić. Ale można to robić tylko do godziny 19:00, później ośrodek jest zamykany. Jest możliwość korzystania także z świetlicy, biblioteki. Obok budynku mieści się także taras ze stoliczkami. Akurat w chwili naszych odwiedzin zapełnił się osobami, które korzystając ze słonecznej pogody wyszły na papierosa. W ośrodku jest też możliwość korzystania z komputerów z internetem, a w pokojach, czy salach mieszkalnych są telewizory.
Pomieszczenia mieszkalne
Większość bezdomnych mieszkańców śpi w olbrzymich salach na których rozstawione są łóżka piętrowe. Nie ma sal koedukacyjnych. Na jednym piętrze mieszkają kobiety, na drugim mężczyźni. Jednak w ciągu dnia mieszkańcy spotykają się ze sobą podczas wspólnych posiłków – po trzy każdego dnia.
Trafiłem do ośrodka w okresie porządków przedświątecznych, więc każdy sprząta swoje miejsce noclegowe. – Tylko ogarnę te rzeczy, bo jeszcze ktoś patrząc na zdjęcia powie, że tu bałagan jest – mówi jeden z mężczyzn przesuwając stosik ubrań. Mieszkańcy ośrodka są zobowiązani do dbania o porządek.
Bezdomni, których spotkałem są życzliwi. Niektórzy, widząc mnie z aparatem zasłaniają twarze, inni się uśmiechają, ale pozują tylko z profilu. Wiadomo, chcą zachować anonimowość. Sytuacja życiowa, w jakiej się znaleźli nie jest komfortowa. Mimo to zachowują pogodę ducha. Twarze na zdjęciach zamazałem, ale zapewniam, że na większości się uśmiechają.
Mieszkania treningowe
Poza samymi salami noclegowymi na jednym piętrze mieszczą się mieszkania treningowe. Są przeznaczone dla osób, które mają otrzymać od miasta mieszkania socjalne. – Mamy 20 takich lokali. Osoby, które w nich przebywają przygotowują się do samodzielnego życia i biorą udział w programie „Na własny rachunek”. Staramy się im pomóc, ucząc między innymi, jak przygotowywać budżet domowy, oszczędzać pieniądze. Do tego organizowane są zajęcia z kucharzem, który pokazuje jak przyrządzać posiłki – opowiada nam Olszak.
Kończę odwiedzać pomieszczenia mieszkalne. Schodzę do podziemi budynku. Tu mieści się jadłodajnia oraz kuchnie spółdzielni. W tym miejscu część mieszkańców znajduje zatrudnienie. Gotują obiady, które później są sprzedawane Ośrodkowi Pomocy Społecznej Dzielnicy Wola. – Dzięki temu dajemy naszym mieszkańcom okazję, by zarobić. Jednak chcielibyśmy się rozwijać i sprzedawać posiłki ugotowane przez naszą spółdzielnię do innych miejsc – opowiada nam Olszak.
Pomoc dla świata zewnętrznego
Poza samą pomocą dla mieszkańców, Caritas pomaga także innym bezdomnym czy ubogim z tzw. ulicy. W ośrodku znajdują się łaźnie, w których każdy może się umyć (korzysta z nich około 40 osób dziennie. Jest też stołówka, gdzie można dostać ciepły posiłek (wydają około 150-200 posiłków dziennie). Jedyny warunek, to bycie trzeźwym. – Ta zasada się sprawdza, bo osoby pijące po prostu się nie pojawiają. Wiedzą, że ich tu nie wpuścimy.
Kierownik ośrodka mówi nam, że oczywiście zmagają się z innymi problemami. W Warszawie jest mała liczba mieszkań socjalnych dla usamodzielnionych bezdomnych. Inną sprawą jest problem z ofertami pracy dla jego podopiecznych. Częściowo wynika to z faktu, że ludzie są często uprzedzeni wobec bezdomnych. Dlatego oni często muszą przed potencjalnymi pracodawcami ukryć swój status.
Osoby potrzebujące mogą także skorzystać z banków odzieży, gdzie mają możliwość wymienienia brudnych ubrań czy bielizny. – Mamy problem, jeśli chodzi o odzież męską, bo często są niedobory. Potrzebne są nie tylko ciepłe ubrania, ale także takie, dzięki którym nasi podopieczni mogą pójść schludnie ubrani na rozmowę o pracę – mówi Olszak.
I jak wrażenia? Wygląda na to, że poseł Dębski, który sprawdza londyńskie standardy, nie wiedział, że te polskie nie są wcale gorsze.